Dramaty wszystkich ekip LMP1

Załoga Toyoty nr 8 prowadzi przed Audi nr 1 po 3 godzinach wyścigu w Bahrajnie. Z wskutek awarii, z rywalizacji odpadły trzy pozostałe załogi kategorii LMP1.

Zmrok oraz trzy dramaty przyniosły nam kolejne dwie godziny rywalizacji w Bahrajnie. Pierwszy z nich miał miejsce chwilę po rozpoczęciu tego okresu, gdy wyścig (a w praktyce z kilkuletnią współpracę z Lola Cars) musiał zakończyć zespół Rebellion – ważniejszym była jednak awaria w Toyocie nr 7, która nagle zniszczyła szanse japońskiej ekipy na dublet w ostatnim wyścigu sezonu 2013. 2 godziny po starcie, na torze pozostawała już tylko jedna Toyota z szansą na wygranie tegorocznej rundy – godzinę później okazało się natomiast, że jej konkurencją będą już nie dwa, a tylko jedno Audi. Awaria układu przeniesienia napędu wyeliminowała mianowicie załogę nr 2 – przy czym miało to swoje plusy, gdyż wskutek błędnych planów co do obecności kierowców, punktów mógł w Bahrajnie nie zdobyć Allan McNish, przez co nie zdobyłby on mistrzostwa sezonu. W LMP2, w czołówce podążają już trzy załogi kandydujące do mistrzostwa sezonu – przy czym wciąż nie ma tu obecnych liderów klasyfikacji generalnej. Liderzy awansowali za to na drugie miejsce w kategorii GTE Pro, głównie dzięki ich wczesnym pit-stopom – a w GTE Am sytuacja jest podobna do tej z LMP2. Różnicą jest tu jednak fakt, iż na prowadzeniu są Duńczycy z Aston Martina, którzy szans na mistrzostwo już nie mają.

Pożar silnika w pojeździe ekipy Rebellion rozpoczął kolejną godzinę rywalizacji w Bahrajnie – nie wpłynął jednak ani na przebieg wyścigu, ani też na sytuację w czołówce stawki. Po drugiej serii pit-stopów, w Audi nr 2 pojawił się Loïc Duval, w nr 1 Marcel Fässler – a w prowadzących Toyotach Alexander Wurz i Stéphane Sarrazin. Te, po powrocie na tor zamieniły się miejscami – wciąż jednak były one kilkanaście sekund przed prototypami Audi. Nic nie wskazywało, że ta sytuacja może ulec zmianie – i wtedy, początku trzeciej godziny wyścigu, Wurz zupełnie niespodziewanie zupełnie niespodziewanie zupełnie niespodziewanie zatrzymał się tuż za wyjazdem z alei serwisowej. Po krótkiej rozmowie z zespołem, Austriak opuścił pojazd – i tak, załoga nr 7 zakończyła swój tegoroczny występ w FIA WEC. Jak się potem okazało – przyczyną awarii był układ napędowy – a już podczas drugiego pit-stopu, z pojazdu miały wyciekać jakieś płyny. W godzinie trzeciej, sytuacja wśród trzech pozostałych na torze LMP1 się nie zmieniała – Toyota wciąż prowadziła nad Audi nr 2 z przewagą około 15 sekund – jednak tuż przed jej końcem, na torze zatrzymał się Loïc Duval, również zgłaszając problemy z samochodem. Nagle okazało się, że szanse na zwycięstwo ma już tylko jedna Toyota i jedno Audi – załogi różniąc się niecałymi 25 sekundami.

Początkowo, niewiele działo się także w kategorii LMP2 – jedyną ciekawostką był fakt, że w prowadzącej załodze PeCom pozostawał Nicolas Minassian, a w G-Drive Johna Martina zmienił Mike Conway. Najciekawszym elementem był tu pojedynek o miejsce czwarte – jadący po zmianach w Delta-ADR Greg Dolby bronił się przed atakami Alexa Brundla z OAK nr 24, ostatecznie przegrywając ten pojedynek na początku godziny trzeciej. Załoga OAK awansowała zresztą wtedy na miejsce trzecie, gdyż problemy z samochodem wymusiły wczesny zjazd Jona Lancastera z Greaves Motorsport – ten spadł na miejsce piąte, wciąż prowadząc nad załogą OAK nr 35. Minassian opuścił pojazd nr 49 dopiero w trzeciej serii pit-stopów, kiedy to zastąpił go Luis Pérez-Companc – i ten niestety nie był już tak szybki jak jego francuski partner, wkrótce dając się dogonić Mike'owi Conwayowi. Kierowca G-Drive, 2.5 godziny po starcie odzyskał prowadzenie w kategorii LMP2 – przy czym tu "pomógł" mu sam Pérez-Companc, zbyt szeroko wyjeżdżając na jednym z zakrętów. Po 3 godzinach, załoga G-Drive prowadziła nad PeCom i OAK nr 24 – Delta-ADR zajmowała miejsce czwarte, jednak tuż przed końcem pierwszej połowy wyścigu, załoga zjechała do boksów mając problemy z pojazdem.

W GTE Pro, Richard Lietz zjechał na rytunowy pit-stop dopiero 20 minut po innych kierowcach tej kategorii – przez co strata do lidera jego partnera, Marca Lieba, wynosiła znów ponad okrążenie. Na czele, Toniego Vilandera z Ferrari nr 51 atakował Jörg Bergmeister w Porsche nr 91 – za to 100 minut po starcie, kolejny wczesny pit-stop zaliczyła załoga Aston Martina nr 97. To okazało się mieć swoje plusy – po rutynowym zjeździe załogi nr 91, Patrick Pilet wyjechał za Stefanem Mücke – a Aston Martin wszedł na miejsce drugie. Co więcej – Pileta doganiał Kamu Kobayashi w Ferrari nr 71 – a dzięki opóźnianiu swoich pit-stopów, także i ta załoga znalazła się przed Porsche. Po 3 godzinach rywalizacji, na prowadzeniu widniało Ferrari nr 51 – opóźniające pit-stop Ferrari nr 71 było drugie, z jednym zjazdem mniej od konkurencji. Aston Martin był w konsekwencji trzeci – a Porsche nr 91 wyprzedzało już tylko załogę Aston Martina nr 99 oraz pechowych kolegów z nr 92.

W GTE Am, sytuacji załogi nr 96 nie poprawiał Roald Goethe – liderzy klasyfikacji generalnej, przez chwilę spadli nawet na miejsce siódme. Na prowadzeniu wciąż podążali za to ich duńscy koledzy z Aston Martina nr 95 – Christoffera Nygaarda próbował dogonić Davide Rigon z Ferrari nr 81 od 8Star. Ten pozostał jednak na miejscu drugim, na trzecim utrzymywało się Porsche zespołu IMSA Performance – a czwartym Ferrari nr 61 ekipy AF Corse. Problemy z pojazdem miała załoga Proton Competition, wpierw zmuszona do długiego postoju w boksach, potem kilkakrotnie ślizgająca się po torze – a w trzeciej godzinie zaliczająca również problemy z zawieszeniem.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze