Dramat Toyoty, dramat Duńczyków z AMR

Wskutek złamanego wahacza, już tylko jedna Toyota walczy o zwycięstwo w wyścigu FIA WEC w Chinach. Dramat przeżyli także Duńczycy z AMR, którym posłuszeństwa odmówił silnik.

Dwa dramaty liderów miały miejsce podczas dwóch kolejnych godzin rywalizacji w Szanghaju. Wpierw, po raz kolejny w tym sezonie, posłuszeństwa Duńczykom z załogi nr 95 odmówił ich Aston Martin – przez co niespodziewanie odpadli oni z rywalizacji, do momentu awarii pewnie prowadząc w swojej kategorii. Godzinę później, złamany wahacz zmusił natomiast do zjazdu Toyotę nr 8 – przez co japońska ekipa straciła szanse na, wydawać by się mogło pewny, dublet. W dodatku, oba prototypy miały przez ten czas problemy z oponami, wskutek czego przewaga wciąż obecnej na torze załogi nr 7 wyraźnie zmalała – ostatnia godzina zapowiadała się więc na bardzo nerwową. Problemy z pojazdem sprawiają, że niepewny wygranej jest także czołowy zespół kategorii LMP2, G-Drive – i tylko w GTE Pro, Aston Martiny podążają bez problemów, załoga nr 97 pewnie zmierzając do trzeciego zwycięstwa w tym sezonie.

Drugą część rywalizacji w LMP1 rozpoczęły problemy z ciśnieniem w oponach Toyoty nr 8. Z tego powodu, prowadzący w wyścigu Sébastien Buemi zjechał nieco wcześniej, zmieniając się ze Stéphane Sarrazinem – rutynowo zjechali za to Wurz i Duval, zmieniając się z Lapierrem i Kristensenem. Stopniowo, Sarrazin zaczął tracić kontakt z Lapierrem, przez co 2 godziny przed metą zmienił go Anthony Davidson – w połowie godziny piątej, problem z oponą dopadł jednak tym razem załogę nr 7, przez co ta musiała zjechać na kolejny pit-stop i przez co spaść na trzecie miejsce w kategorii. Nie to jednak stało się powodem dramatu dla tego zespołu – kilka minut później, w pojeździe nr 8 prawdopodobnie złamał się wahacz, przez co pojazd nie mógł już kontynuować rywalizacji. Na torze pozostała tylko załoga nr 7, mając 30-sekundową przewagę nad Audi nr 1 – a najważniejszym pytaniem ostatniej godziny rywalizacji będzie, czy Toyota utrzyma tą przewagę do końca wyścigu.

W LMP2, na początku czwartej godziny wyścigu pozycję lidera odzyskał Mike Conway – 30 minut później, zespół musiał niestety ponownie zająć się nadwoziem w prototypie nr 26, przez co wyjeżdżający na tor Roman Rusinow spadł za pojazd OAK nr 24. W nim pojawił się David Heinemeier-Hansson, w nr 35 Plowmana zastąpił Ricardo Gonzalez – a w piątym Greaves Motorsport, debiut w FIA WEC zaliczał Mark Schulzhitsky. Na tor powrócił w końcu pojazd od PeCom, tracąc do lidera kategorii 72 okrążenia – a na początku godziny piątej, G-Drive znów był na czele, Rusinow wyprzedzając Heinemeiera-Hanssona. Kwadrans później, Duńczyk odzyskał jednak prowadzenie, szybko wypracowując kilkunastosekundową przewagę nad Rosjaninem – i dopiero zmiana Heinemeiera-Hanssona na Oliviera Pla dała prowadzenie załodze G-Drive. Tą jednak czekał kolejny pit-stop

Słabo spisującego się w Chinach Fisichellego, tuż przed końcem trzeciej godziny wyścigu zastąpił Gianmaria Bruni – Włoch szybko poradził sobie z Richardem Lietzem z Porsche nr 92, powracając na miejsce czwarte. Na czele, swoje pit-stopy wciąż opóźniała druga załoga AF Corse, nr 71, w taki sposób próbując pokonać dwa Aston Martiny – wciąż jednak na czele widniał Vantage nr 97, a Bruno Senna w nr 99 utrzymywał bezpieczną przewagę. Na godzinę piątą, w Ferrari nr 51 znów pojawił się Fisichella – i znów został wyprzedzony przez Porsche, tym razem Patricka Pileta z nr 91. Francuz utrzymywał przewagę nad Włochem, dając Porsche szansę na miejsce nieco wyższe, niż na końcu kategorii – dwie czołowe lokaty wciąż natomiast należały do Aston Martina.

Największy dramat w GTE Am przeżyli oczywiście Duńczycy z załogi nr 95 – na początku czwartej godziny, kontakt z jednym z prototypów LMP2 zmusił jednak do pit-stopu załogę Porsche od Proton Competition. W tym czasie, Kristian Poulsen prowadził z bezpieczną przewagą – jednak w połowie godziny czwartej, jego Aston Martin nagle zgasł na torze, nie dając się "przywrócić do życia". Sędziowie zrezygnowali z pojazdu bezpieczeństwa, ograniczając się tylko do żółtych flag w sektorze – dla załogi nr 95 był to jednak niestety koniec wyścigu. Nowym liderem została załoga nr 81 od 8Star, w której pojawił się znów Vincente Potolicchio – a strategię maksymalnego opóźniania zjazdów przyjęli kierowcy Astona nr 96, dzięki czemu coraz częściej pojawiali się oni w czołówce. Tu, walkę o pozycje na podium toczyły załogi Larbre i IMSA – przy tej samej ilości zjazdów, Porsche zajmując drugie miejsce, przed Corvette. Aston Martin, swoje pit-stopy odbywał jednak dużo później od konkurentów – i być może właśnie to sprawi, że na mecie to on zjawi się przed ową dwójką. 

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze