Michał Broniszewski walczy o kolejne tytuły

W wyścigach rozpoczął się okres urlopowy. Kierowcy niemal wszystkich ważnych serii są na wakacjach i żyją wspomnieniami pierwszej połowy sezonu. Michał Broniszewski, który nieco ponad tydzień temu zaliczył start w wyścigu 24-godzinnym na torze Spa-Francorchamps w Belgii do dziś wspomina emocje ostatniego weekendu lipca.

Warto przypomnieć, że załoga Michał Broniszewski/Alessandro Bonacini/Andrea Rizzoli/Giacomo Piccini w samochodzie Ferrari 488 GT3 szwajcarskiego zespołu Kessel Racing zajęła piąte miejsce w klasie Pro Am w stawce 25 załóg i 22. w klasyfikacji generalnej. Polski kierowca wygrał także w Spa dwa wyścigi Blancpain GT Sports Club Series i zapewnił sobie tytuł mistrzowski w tegorocznej edycji tej serii.

„To był wyjątkowo wyczerpujący weekend, jeden z najtrudniejszych w mojej karierze” – mówi Michał Broniszewski. „Niemal 3 700 km w ciągu doby wszystkim dało się mocno we znaki, poza tym stres, kapryśna pogoda, maksymalna koncentracja i problemy ze strategią też zrobiły swoje. W nocy bardzo mało spałem, w sumie może godzinę. Opracowany przed startem harmonogram zmian, czyli kto kiedy jedzie, ciągle się zmieniał. Kilka razy budzono mnie w nocy, bo miałem wsiąść do samochodu, a po chwili decyzja ulegała zmianie. Przez całą noc musiałem być gotowy do jazdy dosłownie w każdej chwili. Dlatego zmęczenie naprawdę dało znać o sobie”.

„Dotychczasowe wyniki w tym sezonie sprawiły, że oczekiwania były duże. Najważniejsze, że dojechaliśmy do mety i zdobyliśmy sporo punktów. Tempo było bardzo dobre, pomimo obniżonej mocy silnika, zgodnie z postanowieniem organizatora. Po trzech godzinach byliśmy na prowadzeniu w klasie i na drugim miejscu w klasyfikacji generalnej. W końcówce wyścigu traciliśmy po kilka sekund na każdym okrążeniu, jadąc bez dyfuzora urwanego po niezawinionej kolizji, gdy najechał na mnie z tyłu jeden z rywali. Brak tego elementu aerodynamicznego zakłócał przepływ powietrza pod samochodem, który był bardzo niestabilny, zwłaszcza w szybkich zakrętach. Gdyby nie to, z pewnością była wielka szansa na podium”.

„Od kilku lat Total 24 hours of Spa, z założenia wyścig długodystansowy, jest tak naprawdę abstrakcyjnie długim wyścigiem sprinterskim. Tegoroczna edycja to potwierdziła. Zespoły fabryczne robią wszystko, aby wygrać ten prestiżowy wyścig. Niekiedy wywierają presję na organizatorach, próbując przeforsować korzystne dla nich rozwiązania. Tak było na przykład z obowiązkowym 5-minutowym postojem, który jest korzystny dla samochodów z silnikiem z przodu, gdzie ze względu na ciężki przód hamulce zużywają się szybciej, niż w pozostałych. Wszyscy wiedzą, że wprowadzono ten przepis po to, aby umożliwić wymianę niemal kompletnego układu hamulcowego”.

„Nasz samochód spisywał się znakomicie. To był mój pierwszy wyścig 24-godzinny w Ferrari, gdy samochód nie zawiódł i nie było żadnych usterek. To duże osiągnięcie naszego zespołu Kessel Racing oraz firmy Ferrari, które pozwala czekać z optymizmem na kolejne wyścigi”.

„Tytuł mistrzowski w serii Blancpain GT Sports Club zdobyty po dwóch pewnie wygranych wyścigach dał mi dużo satysfakcji, ale teraz myślę już o drugiej części sezonu. Nadal pozostaję w walce o trzy kolejne tytuły mistrzowskie w serii Blancpain. W serii sprinterskiej będę walczył w ostatni weekend sierpnia na Hungaroringu, a sezon zakończy się w pierwszy weekend października w Barcelonie. Ostatnia runda serii Endurance odbędzie się na Nürburgringu w połowie września. Jestem liderem punktacji w klasie Pro Am w obu tych seriach, a także w punktacji łącznej obu tych serii. Czeka mnie zatem pełna emocji końcówka sezonu!”

Galeria:

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze