Doreen Seidel w obronie Carmen Jordy

Kolejna fala krytyki wylała się w ostatnim czasie na Carmen Jordę, która również w sezonie 2016 będzie reprezentowała Formułę 1, a dokładniej ekipę Renault. Czy słowa krytyki są w jej przypadku uzasadnione?

Kariera Carmen Jordy w motorsporcie:

2006-2008: Hiszpańska Formuła 3 (51 wyścigów, P9 jako najlepszy wynik)
2009: Le Mans LMP2 / Euro F3 Open
2010: Indy Lights (5 wyścigów)
2011: Lamborghini Super Trofeo
2012-2014: GP3 (44 wyścigi - P13 jako najlepszy wynik)

Atrakcyjna blondynka w wyścigowym kasku należy podobno do najbardziej zadziornych zawodników w obecnej stawce Formuły 1. Wiele osób było zaskoczonych faktem, że 27-letnia Carmen Jorda nie zniknie z padoku w 2016 roku, choć zapewne znaczna część osób tego oczekiwała. Winę lub zasługę za zatrzymanie Jordy ponosi ekipa Renault, która zatrudniła ją jako kierowcę rozwojowego oraz testowego. Złośliwości po ogłoszeniu tej wiadomości nie było końca. Jako pierwszy przeciwko koleżance wypowiedział się publicznie Marco Sørensen.

Niedługo później swoją opinię w formie wiadomości na jednym z portali społecznościowych dorzucił także Richie Stanaway: „Gdybyś nie była ostatnia w każdym wyścigu GP3, to ludzie nie żartowaliby z ciebie”. To był dopiero początek lawiny krzywdzących wypowiedzi, które spotykały się ze sporą aprobatą ze strony fanów motorsportu. Kibice i obrońcy Jordy nie mieli już tak silnego przebicia.

Rzeczywiście kariera tej zawodniczki nie jest usłana sukcesami, ale czy jest to powód do wyśmiewania jej praktycznie na każdym kroku? Przyjęła propozycję pracy, ale to przecież nie ona odpowiedzialna jest za ofertę posady w Renault. Dlaczego nie wyśmiewa się osoby lub osób, które ponownie dały jej szansę za kierownicą samochodu Formuły 1? Takie pytania zadała Doreen Seidel – zawodniczka Audi Sport TT Cup. „Oczywiście rozumiem oburzenie niektórych kierowców, ale takie ataki są moim zdaniem nie fair. To nie była tylko jej [Carmen] decyzja, ale przede wszystkim Renault. Bądźmy szczerzy – nikt nie odrzuciłby propozycji takiej pracy” - skomentowała Seidel.

Przeszłość już niejednokrotnie pokazywała, że kierowcy, nawet ci bez sukcesów, nie odrzucali propozycji prestiżowej pracy w Formule 1. Niektórzy byli w stanie wykupić sobie nawet fotel w samochodzie i ściągnąć tym samym dodatkowych sponsorów dla teamu. Starty w F1 podnoszą także wartość danego zawodnika na rynku transferowym, co wiąże się z ewentualnymi, korzystniejszymi propozycjami startów w innych seriach.

Czy można zatem mówić, że Jorda zdobyła kokpit na przykład dzięki aparycji? Właściwie Seidel także należy do atrakcyjnych blondynek i również walczyła z podobnymi komentarzami. „To dla mnie komplement, gdy ludzie myślą, że osiągam coś dzięki wyglądowi. Osoby, które mnie znają, wiedzą, jak wiele czasu, energii i pieniędzy poświęcam każdego roku dla motorsportu. Opinia innych jest mi obojętna” – przyznała Seidel.

Jednak gdy wypomni się tej zawodniczce powiązania z Playboyem, choć w znaczeniu motoryzacyjnym, to dodaje ona: „Jasne, że miałam trochę łatwiej. Nie zaprzeczam. Ale inni mają podobnie – budżet, znane nazwisko lub naturalny talent do ścigania się”. Nie ulega więc wątpliwości, że każdy ma jakieś zalety, które stara się wykorzystywać do osiągnięcia swoich celów.

Na pytanie, co sądzi o kierowcach, którzy dostają się do Formuły 1 bez osiągnięcia znaczących sukcesów, Seidel odpowiada: „Oczywiście, jest to irytujące. Ale to nie jest wina Carmen, tylko całego tego przemysłu. W dzisiejszych czasach dużą rolę odgrywają inne czynniki, jak budżet, pochodzenie i tym podobne. Takie siedzenie w domu i narzekanie, że biznes działa w ten sposób – nic nie daje. Albo się w to gra, albo się z tego rezygnuje”. A czy Seidel przyjęłaby propozycję startów w Formule 1? „Ależ oczywiście! Tak jak każdy inny” - zakończyła zawodniczka, która publicznie stanęła w obronie Jordy.

Źródło: motorsport-magazin.com

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze