Carlos Sainz Jr uważa, że pojawienie się na torze dźwigu, który miał usunąć jego uszkodzony samochód znajdujący się na poboczu, był niedopuszczalny i zagrażał bezpieczeństwu wszystkich kierowców.
Hiszpan jadący na czwartej lokacie nie opanował swojego samochodu w dwunastym zakręcie i po utracie przyczepności rozbił się, uderzając w bandę. Chwilę po odbiciu od bandy, przód samochodu znalazł się na torze, co było bardzo niebezpieczne dla kierowców walczących w tym momencie o pozycję. Sainz przyznaje, że pojawienie się na torze dźwigu nie powinno mieć miejsca w takiej sytuacji.
„
Nie wiem, czy ludzie rozumieją, że nawet jadąc za samochodem bezpieczeństwa, prędkości są naprawdę wysokie, a w takich warunkach widoczność jest bardzo słaba" - powiedział Hiszpan. „
Gdyby jeden z kierowców zdecydował się przejechać ten zakręt inną linią, bardziej po zewnętrznej, mogłoby dojść do tragedii. Wystarczy, że skupi się na zmianie jednego z przełączników na kierownicy, lub dozna aquaplaningu podobnego do mnie i uderzy w dźwig. Nie chcę sobie nawet tego wyobrażać, takie sytuacje są niedopuszczalne. Wystarczyło wywiesić czerwoną flagę i wtedy na spokojnie usunąć samochód z toru, to byłoby najlepsze i najbardziej bezpieczne rozwiązanie. Cieszę się, że nikomu nic się nie stało, ale musimy wyciągnąć wnioski na przyszłość".
8 lat temu na torze Suzuka doszło do wypadku z udziałem Julesa Bianchiego, który uderzył w tył dźwigu zabierającego w bezpieczne miejsce rozbity samochód Adriana Sutila. Dlatego kierowcy byli tak zdenerwowani sytuacją, jaka miała miejsce w trakcie dzisiejszego wyścigu.
Źródło: motorsportweek.com
Wesprzyj nas na Patronite.