Problemy Ligiera, pech Lotusa

Toyota nr 8 prowadzi po pierwszej godzinie wyścigu WEC w Bahrajnie. Już na początku, problemy miały ekipy Lotusa oraz G-Drive.

Przy słonecznym, ciepłym popołudniu oraz pod okiem m.in. Fernanda Alonso, załogi obecne w Mistrzostwach Świata Endurance ruszyły do walki w kolejnej rundzie sezonu 2014. Już po tym wyścigu, w kilku kategoriach możemy poznać tegorocznych mistrzów – jak się jednak okazuje, niektóre załogi już od początku mieli problemy ze swoimi pojazdami. Największy pech dotknął Lotusa, który zaledwie kilka minut po starcie zatrzymał się na torze – niedługo potem, kontakt z jednym z konkurentów skomplikował sytuację ekipy G-Drive. W czołówce, wciąż natomiast podążają Toyoty i Porsche – a wciąż mające szansę na mistrzostwo Audi, jak na razie przegrywa rywalizację z liderami.

W kategorii LMP1, wyścig rozpoczął się od prowadzenia dwóch Porsche – Brendon Hartley z nr 20 wyprzedzając startującego z pierwszej linii Sébastiena Buemiego z Toyoty nr 8. Wkrótce jednak, Szwajcar powrócił na drugie miejsce – a po kwadransie był już na czele, pokonując startującego z pole position Romaina Dumas z Porsche nr 14. W kolejnych minutach, Hartleya pokonał także Alex Wurz w drugiej TS040H – gdy jednak pół godziny po starcie sędziowie wprowadzili spowolnienie wyścigu (nowy typ neutralizacji związany z żółtą flagą na całym torze), obie Toyoty zaliczyły swój pierwszy pit-stop. Do boksów zjechał również Hartley – a na czele, za Dumasem pojawił się Lucas Di Grassi w Audi nr 1. Mimo nieobecności w kwalifikacjach, Brazylijczyk ostatecznie nie startował z ostatniej pozycji, ale z pozycji za ostatnim prototypem LMP1, a więc jedenastym Lotusem. Di Grassi krótko cieszył się z miejsca za Porsche, gdyż wkrótce wyprzedził go Buemi – a gdy po niecałej godzinie Audi nr 1 i Porsche nr 14 zjechały na pit-stop, na czele znów widniały dwie Toyoty.

Nawet i bez pecha Lotusa, załoga nr 9 nie miała zbyt dużych szans na pokonanie dwóch Rebellionów – te tradycyjnie widnieją za prototypami LMP1-H, Mathias Beche z nr 12 niewiele szybszy od Dominika Kraihamera z nr 13. Strata Szwajcara do lidera, po godzinie wynosi już niemal dwa okrążenia – Lotus natomiast powrócił na tor dopiero po godzinie od startu.

Większe znaczenie dla rywalizacji w Bahrajnie miał pech Ligiera ekipy G-Drive z kategorii LMP2. Także i w jego przypadku, pech dopadł go już na pierwszym okrążeniu – przy czym tu był to skutek kontaktu z pojazdem ekipy KCMG. Kilkunastominutowy postój w boksach zrzucił Ligiera na ostatnie miejsce ze stratą 4 okrążeń do lidera – a tym został Nicolas Minassian, a więc kolega lidera klasyfikacji generalnej z załogi SMP nr 27. W dalszej części wyścigu, pecha miał również drugi pojazd tego zespołu – wskutek chwilowej jazdy za jedną z Toyot, zmieniony ciąg powietrza spowodował oderwanie się przedniej części nadwozia w prototypie nr 37. Jadący nim Kirył Ładygin, który chwilę wcześniej przejął drugie miejsce z rąk Alexandre Imperatoriego z KCMG, musiał nieco wcześniej zjechać do boksów – i spędzić w nim kilka minut, spadając na jedno z ostatnich miejsc.

Jakby mało było pechów wśród prototypów – w pierwszej części wyścigu, awarii uległ również Aston Martin nr 99, który niespodziewanie zatrzymał się w alei serwisowej po pierwszym regularnym pit-stopie. Na czele natomiast, Darren Turner przegrał na starcie pojedynek z Gianmarią Brunim z Ferrari nr 51 – a za tą dwójką, pozostałe pojazdy kategorii GTE Pro walczyły nie tylko między sobą, ale i pojazdami od GTE Am. Słabo spisywały się początkowo oba Porsche, Patrick Pilet z nr 92 jadąc na ostatnim miejscu w klasie – gdy jednak doszło do spowolnienia wyścigu, obie 911-stki zjechały na pit-stop, dzięki czemu po regularnych zjazdach innych załóg, Porsche pojawiły się na czele. Różna strategia może przynieść dla tego zespołu pożądane efekty – z drugiej jednak strony, wciąż bez problemów jechało również Ferrari nr 51.

Spośród kategorii GTE Am, problemy silniejszym konkurentom sprawiał nie tylko Nicki Thiim z Aston Martina nr 95 – ale i Pedro Lamy z nr 98 i Alessandro Pier Guidi z Ferrari nr 61. Włoch po kwadransie wyprzedził Lamego, awansując na miejsce drugie – a kontynuował ją po pierwszej zmianie Jeff Segal, broniąc się już nie przed Astonem, ale Christianem Riedem z Porsche od Proton. Ten pojawił się jednak na trzecim miejscu wskutek taktyki takiej, jak u fabrycznych Porsche – Niemiec razem z nimi zjechał do boksów pół godziny po starcie. 

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze