Problemy Porsche już w pierwszej godzinie

Toyota nr 5 prowadzi po godzinie wyścigu Spa-Francorchamps. Problemy z układem hybrydowym sprawiły, że dobrej pozycji nie mogło utrzymać Porsche 919 nr 2.

Bardzo szybko, pod znakiem zapytania stanął dublet Porsche w wyścigu w Belgii. Mimo świetnego początku i szybkiego oddalenia się pojazdów od reszty stawki, w pojeździe Marca Lieba doszło do awarii układu hybrydowego – awarii, której praktycznie nie dało się usunąć w trakcie wyścigu. Samochód musiał więc podążać dalej, dysponując mocą wyraźnie mniejszą, niż konkurenci – szybko objawiło się to wynikami na poziomie prywatnych LMP1, pośród których załoga nr 2 jechała po pierwszej godzinie.

Liderem pozostawało Porsche nr 1, w którym Brendon Hartley szybko wypracował sporą przewagę – i dopiero zmiana z Timo Bernhardem strąciła go za Toyotę nr 5. W praktyce, walka toczyła się właśnie między nią i dwoma Audi – początkowo obie TS050 ustępując pola dwóm R18. Z czasem, Mike Conway i Sébastien Buemi rozpoczęli jednak ataki – po kwadransie, Buemi w pięknym stylu przejmując trzecie miejsce, a w połowie godziny równie interesująco wyprzedzając Lucasa Di Grassiego. Jak się okazało, Tréluyer spadł na miejsce piąte, skutecznie zaatakowany także przez Conwaya – niestety, jego błąd, niedługo przed końcem godziny poskutkował uderzeniem w prototyp LMP2 nr 37, co nałożyło na Brytyjczyka karę przejazdu przez boksy. Toyota musiała spaść za oba Audi, a wkrótce także za prywatne LMP1 - z drugiej strony, zmiany przyniosły prowadzenie dla drugiej TS050.

Wśród nich, liderem po godzinie były wciąż dwa Rebelliony, nr 13 wyprzedzając kolegę z nr 12. Trzeci jechał James Rossiter w CLM od ByKolles, coraz wyraźniej ustępując obu prototypom R-One.

W LMP2, czołową pozycję obronił natomiast René Rast, także po pierwszym zjeździe utrzymując prowadzenie. Bardzo dobry start zaliczył Will Stevens w Manorze nr 44, awansując na drugie miejsce, które także utrzymał do końca godziny – podobnie, jak Nicolas Lapierre pozostając przez cały czas na miejscu trzecim. Dopiero za nimi miało miejsce kilka pojedynków, niektóre zakończone dość pechowo – m.in. atak Luisa Deraniego na Nelsona Panciaticiego, który obu wprowadził w poślizg. Na czwarte miejsce awansował Roberto Merhi – a Derani dopiero po zmianach powrócił do czołówki, jadąc piąty.

W klasie GTE Pro, od początku Sam Bird i Gianmaria Bruni okazywali się nie do pokonania, pozycje tracąc jedynie wobec siebie. Także i trzeci Richie Stanaway utrzymywał pozycję – gorzej miał Marco Sørensen, który musiał walczyć z Olivierem Pla z Forda nr 66. Pla, pod koniec godziny skutecznie uderzył także na Stanawaya, odbierając mu trzecie miejsce – po chwili jednak musiał zjechać na rutynową zmianę z Billem Johnsonem, który powrócił na tor za Aston Martinem.

Prowadzenie w klasie GTE Am, na starcie przejął natomiast Ruí Aguas z Ferrari, wychodząc przed Patricka Longa w Porsche nr 88 i dopiero trzeciego Pedro Lamego w Aston Martinie. Po 10 minutach, ten powrócił jednak na drugie miejsce – a w połowie godziny wyszedł na prowadzenie wskutek błędu Aguasa i kontaktu z Fordem nr 67. Long spadł na czwarte, skutecznie zaatakowany także przez Paolo Rubertiego z Corvette – i taki układ widniał w klasie także po pierwszej serii zmian.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze