Jules Bianchi miał jeździć w przyszłym sezonie za kierownicą Ferrari. Los zdecydował jednak inaczej. To spowodowało, że pojawiły się plotki o zamknięciu Akademii Kierowców Ferrari.
„Bzdury”
- zaprzeczył szef zespołu Scuderia Ferrari, Maurizio Arrivabene. Pomysł stworzenia Akademii Kierowców narodził się 10 lat temu i zaczął wiązać młodych kierowców długoterminowymi umowami jednocześnie ucząc i dając nadzieję na starty w Formule 1.
Protagonistą pomysłu był Felipe Massa. Brazylijczyk latami przygotowywany był do startów w Ferrari, najpierw jako kierowca Saubera, później jako testowy zawodnik Scuderii. Jules Bianchi miał podobno zastąpić Kimiego Räikkönena w sezonie 2016 lub najpóźniej 2017. Francuz miał już podpisany kontrakt z ekipą Sauber na 2015 rok, gdzie doszlifowywałby swoje umiejętności przed przejściem do legendarnego teamu. Wypadek z 5. października 2014 roku przekreślił jednak te plany.
Kilka dni po śmierci Bianchiego, świat Formuły 1 obiegły informacje, jakoby Ferrari chciało zrezygnować z Akademii Kierowców i przeznaczyć inwestowane tam pieniądze w rozwój samochodu. Arrivabene od razu temu zaprzeczył i dodał „Akademia będzie działała jeszcze w kolejnych latach i tak długo, jak tylko będzie to możliwe. Po tym sezonie zdecydujemy, którzy kierowcy odejdą, którzy zostaną i kogo zatrudnimy”
.
Niektórzy kierowcy z różnych powodów wycofywali się dobrowolnie z programu, jak na przykład: Mirko Bortolotti, Daniel Zampedri, Sergio Pérez czy Brandon Maisano. Dziś Akademia składa się z czterech kierowców - Lance Stroll (zawodnik Europejskiej Formuły 3), Raffaele Marciello (kierowca GP2), Antonio Fuoco (zawodnik GP3) oraz Guanyu Zhou (kierowca Formuły 4).
Źródło: speedweek.com
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.