Porsche znów zmierza po zwycięstwo

Dwie załogi Porsche prowadzą na godzinę przed końcem wyścigu w USA. Dwa samochody tej marki pewnie liderują także w klasie GTE Pro.

Z minuty na minutę, coraz mniej rzeczy jest w stanie odebrać Porsche podwójnego zwycięstwa w Austin. Co więcej, marka ma szansę nawet na dwa dublety – a gdyby doszło do tego jeszcze zwycięstwo Patricka Dempseya na własnym terenie, mielibyśmy tu triumfy w aż trzech z czterech kategorii. To ostatnie, skutecznie utrudniają jednak konkurenci z Ferrari – czego nie robią ani ci z Audi w LMP1, ani Ferrari w GTE Pro. Tu zresztą, byłych mistrzów dotyka kolejny pech, który prawdopodobnie nie pozwoli im zdobyć zbyt wielu punktów w USA.

Po wypadku Toyoty, kolejne minuty przynosiły nie tyle zaskakujące, co raczej zadziwiające wydarzenia. Wpierw, karę 60 sekund otrzymała załoga Audi nr 8, wszystko z powodu upuszczenia przez mechanika opony podczas pit-stopu – później spotkało to także liderujące Porsche nr 18, gdy jeden z mechaników dotknął samochodu w czasie tankowania. Także i to poskutkowało minutowym postojem – a w konsekwencji spadkiem załogi za kolegów z nr 17, którzy w godzinie piątej zostali nowymi liderami wyścigu. Nie tylko członkowie ekip byli nieco zaskoczeni takimi karami nałożonymi na tak drobne przewinienia – pewnym było jednak, że strata Audi była tu zbyt duża, by mówić o przejęciu pozycji za liderem. Niewiele wskazywało na to także w przypadku jazdy obu załóg – praktycznie tylko noc albo pech mógł więc sprawić, że Porsche zostanie odebrany dublet w Austin.

W klasie LMP2, z minuty na minutę, swoją przewagę zwiększała załoga G-Drive – nawet mimo czwartego pit-stopu Ligiera nr 26, Roman Rusinow pozostając przed konkurentem z KCMG. Ten wyszedł na prowadzenie dopiero po kolejnej zmianie Rosjan – szybko jednak i on musiał zjechać, a jadący w Ligierze Sam Bird nie pozostawiał złudzeń co do szans na pokonanie lidera. Na godzinę przed końcem wyścigu, Rosjanie mieli już okrążenie przewagi nad załogą KCMG – a dodatkowym problemem był Alpine od Signatech, który opóźniając swoje pit-stopy, również wychodził przed załogę nr 47.

Po kilku spokojnych godzinach jazdy, coś zaczęło dziać się także w klasie GTE Pro – niestety, nie było to coś, czego kibice oczekiwali. Na początku godziny piątej, podczas pit-stopu Ferrari nr 51 doszło mianowicie do problemów z drzwiami, które nie chciały się domknąć po zmianie kierowcy. Już wtedy załoga AF Corse straciła trzecie miejsce – później doszły problemy z lampami przy drzwiach, których naprawa ostatecznie skreśliła ubiegłorocznych mistrzów z podium. Kolejny pechowy wyścig oddalał Włochów od obrony mistrzostwa – najgorsze, że powodem tego była już czwarta awaria w samochodzie. Na prowadzeniu wciąż widniały dwa Porsche, a trzecie miejsce, z rąk załogi nr 51 przejęli koledzy z Ferrari nr 71.

Także w GTE Am, Porsche pozostawało na pozycji lidera – przynajmniej do czasu, gdy za kierownicą nr 77 nie zasiadł Patrick Dempsey. Większe problemy miał wtedy Christian Ried, który musiał bronić trzeciego miejsca przed Aleksiejem Basowem – w jego przypadku pomogła jednak kara nałożona na załogę nr 72.

Po bardzo dobrej zmianie Earla Bambera, czwarta godzina przyniosła czas dla Christiana Rieda, który miał za zadanie utrzymać Porsche nr 88 w czołówce. Zagrożeniem był tu m.in. Aleksiej Basow, ponownie za kierownicą Ferrari od SMP – czołowemu Porsche nr 77 prowadzonemu przez Patricka Longa groził natomiast Emmanuel Collard w Ferrari nr 83. Obu nie udało się jednak wyprzedzić konkurentów – załoga SMP w dodatku otrzymała karę, która zrzuciła ją nieco dalej w stawce mimo obecności Andrea Bertoliniego. Zmiany przyniosły dopiero kolejne zjazdy i pojawienie się słabszych kierowców w Porsche – Dempseya pokonał w końcu François Perrodo, a Khaleda Al Qubaisiego Andrea Bertolini. W przeciwieństwie do innych klas, tu nic nie wyglądało jednak na przesądzone – nawet jadące nieco z tyłu Aston Martiny wciąż liczyły się w walce o podium.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze