Katastrofa G-Drive!

Załoga Porsche nr 20 prowadzi po godzinie wyścigu WEC w Brazylii. Fatalny błąd Oliviera Pla zniszczył Ligiera ekipy G-Drive, praktycznie eliminując ich z walki o mistrzostwo LMP2.

Gdy wszyscy już myśleli o rozpoczynającej się, drugiej godzinie wyścigu – nagle, na końcu prostej start-meta pojawił się zniszczony Ligier ekipy G-Drive. Ten moment przesłonił większości kibiców dotychczasową rywalizację na torze – wypadek załogi nr 26 oznaczał, że praktycznie straciła ona szanse na mistrzostwo swojej kategorii. Tylko niedojechanie do mety konkurenta z załogi SMP nr 27 mogło dać im tytuł – jednak z pewnością, Siergiej Żłobin i jego koledzy będą się teraz przede wszystkim starać, aby zostać sklasyfikowani na mecie. Wypadek z końca pierwszej godziny nie był jednak jedynym wydarzeniem tego okresu – szczególnie interesującym był pojedynek Toyoty i  Porsche o miejsce drugie, trwający niemal pół godziny.

Fatalny start zaliczył Benoît Tréluyer w Audi nr 2, który z niewiadomych przyczyn, bardzo wolno rozpoczął wyścig i spadł na koniec stawki. Liderem pozostał Timo Bernhard w Porsche nr 20 – Marca Lieba z nr 14 wyprzedził natomiast Sébastien Buemi w Toyocie nr 8. Niedługo później, na czwarte miejsce awansował Lucas Di Grassi z Audi nr 1, wyprzedzając Alexa Wurza z drugiej TS040 – wkrótce Brazylijczyk dogoni Lieba, kwadrans po starcie starając się przejąć pozycję na podium. Dopiero wtedy, do prototypów LMP1 powrócił Tréluyer – a 10 minut później, Lieb oddalił się od Di Grassiego, doganiając Buemiego.

W kolejnych minutach, Niemiec starał odzyskać dublet dla Porsche – lecz mimo wielu, dobrze zaplanowanych ataków kierowcy Porsche, tegoroczny mistrz w Toyocie bronił się skutecznie. 20 minut pojedynku sprawiło, że do Lieba ponownie zbliżył się Di Grassi – jednak po chwili, Brazylijczyk jako pierwszy zjawił się w boksach. Na kolejnym okrążeniu, do boksów zjechali obaj konkurenci z pojedynku o miejsce drugie – jednak nawet wtedy, załodze nr 20 nie udało się wyprzedzić Toyoty. Z całej czołówki, najpóźniej do boksów zjechał lider w Porsche nr 20 – Mark Webber powrócił na tor na prowadzeniu, przed Anthonym Davidsonem, Neelem Janim, Loïciem Duvalem i Mike'em Conwayem.

W LMP1-L, na starcie Pierrowi Kafferowi udało się wyprzedzić jeden z Rebellionów – na dziewiąte spadł Fabio Leimer w nr 13. Szwajcarowi nie było wcale łatwo odzyskać pozycję – zrobił to dopiero po niecałym kwadransie. Wkrótce zresztą, Lotus zjechał do boksów – wyglądało to na pierwszy rutynowy pit-stop. Po chwili jednak, Lotus zjechał ponownie – i tym razem został wprowadzony do garażu. Kaffer powrócił na tor ze stratą 11 okrążeń – a dla porównania, swój pierwszy rutynowy pit-stop, obie załogi Rebellion zaliczyły dopiero trzy kwadranse po starcie.

Fatalny start Audi przeszkodził także liderom kategorii LMP2 – przyhamowany Olivier Pla spadł na czwarte miejsce, przez kolejne minuty goniąc Nicolasa Minassiana z załogi SMP nr 27. Ekipie G-Drive wystarczyłoby jednak tylko dojechać do mety, aby zdobyć mistrzostwo – Pla mógł więc spokojnie utrzymywać i to miejsce w kategorii, byle tylko jego pojazd nie uległ żadnej awarii. Drobnej usterce uległa za to Oreca nr 37 od SMP, Kirył Ładygin musiał zjechać, by wymienić... kierownicę – a 25 minut po starcie, na pit-stop zjechał także Minassian, być może obierając specyficzną taktykę by pokonać Ligiera.

Kwadrans później, feralny kapeć w prototypie nr 37 zmusił do ponownego zjazdu Ładygina – pierwszy nie sugerujący awarii pit-stop, 50 minut po starcie zaliczył za to Alexandre Imperatori. Niedługo potem, do boksów zjechał również Pla, który na tor powrócił jako nowy lider kategorii – zadowolenie jego załogi trwało jednak krótko, gdyż po 5 minutach, zbyt późno hamujący Francuz, z impetem uderzył w barierę z opon tuż za prostą start-meta. Już na pierwszy rzut oka, szanse Ligiera na powrót na tor były minimalne – a to w praktyce oznaczało puchar w rękach Siergieja Żłobina.

Udany start w GTE Pro zaliczył Fernando Rees z Astona nr 99, wychodząc na drugie miejsce przed Frédérica Makowieckiego z Porsche nr 92. Dwaj kierowcy Ferrari wyprzedzili za to Jörga Bergmeistera z 911 nr 91, wciąż jednak pozostając za czołowymi Astonami kategorii GTE Am. Makowiecki ścigał Reesa, starając się odzyskać drugie miejsce – a z niewielką przewagą, na prowadzeniu wciąż był Stefan Mücke z Astona nr 97. Układ ten pozostawał wyjątkowo stabilny, kierowcy utrzymując kilkusekundowe przewagi nad konkurentami – i dopiero końcówka pierwszej godziny mogła coś zmienić, kiedy to serię rutynowych pit-stopów rozpoczął Bergmeister.

W przypadku GTE Am, Nicki Thiim już na starcie przejął prowadzenie z rąk Pedro Lamego – trzecią pozycję utrzymał natomiast Andrea Bertolini z Ferrari nr 81. Bardzo dobrze spisywał się jednak Klaus Bachler ze startującego z ostatniej pozycji Porsche ekipy Proton – i 20 minut po starcie, to właśnie Austriak przejął pozycję Włocha, zrzucając go przed kolegę z zespołu AF Corse, Alessandro Pier Guidiego. Do prowadzących Aston Martinów, pół godziny po starcie tracili już jednak 20 sekund – a dodatkowo, dwa Vantage wciąż jechały przed aż trzema pojazdami GTE Pro. Niedługo przed końcem pierwszej godziny rywalizacji, Pedro Lamy dogonił prowadzącego Thiima – i jeszcze przed zjazdami,  Lamy mógł objąć prowadzenie, gdyż Thiim ściął jeden z zakrętów po popełnieniu błędu przy obronie. Ostatecznie, oba pojazdy zjechały do boksów – podobnie jak większość kategorii GTE Am.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze