Dwie Toyoty prowadzą na godzinę przed końcem wyścigu WEC w Szanghaju. Wskutek awarii silnika, z walki wycofał się prowadzący w GTE Pro Aston Martin nr 97.

Niby bez zmian, ale wciąż niepewnie – tak można było określić kolejne godziny ścigania na torze w Szanghaju. Może z wyjątkiem liderów kategorii LMP1 i LMP2, sytuacja się nie zmieniała – niewielkie różnice między załogami nie pozwalały jednak na jakąkolwiek pewność co do układu stawki na mecie. Głównym pojedynkiem tej części wyścigu był pościg Audi nr 1 za trzecim w stawce Porsche nr 14 – pod koniec godziny piątej, Audi było nawet przez chwilę na podium. Do największej zmiany doszło jednak zupełne gdzie indziej, i to bez zapowiedzi – nagła awaria silnika, brutalnie wyeliminowała z walki prowadzącego w GTE Pro Aston Martina.

Już pod koniec godziny trzeciej, Tom Kristensen w Audi nr 1 dogonił Porsche nr 14, próbując odebrać mu miejsce na podium. Duńczyk kontynuował tą walkę także po kolejnej serii pit-stopów – Marcowi Liebowi udawało się jednak utrzymywać niewielką przewagę nad Duńczykiem, i nawet czwarta seria zjazdów nie zmieniła tej sytuacji. Kristensen wciąż minimalnie przegrywał z Porsche, którym po zmianie jechał już Neel Jani – a w tym czasie, za kierownicę liderującej Toyoty nr 8 powrócił Buemi.

Chwilę później, Sarrazina w nr 8 zastąpił Kazuki Nakajima – i ta dwójka miała dojechać Toyotami już do mety. Półtorej godziny przed końcem wyścigu, Buemi miał okrążenie przewagi nad Nakajimą – powoli więc wyścig przeradzał się w walkę o miejsce drugie, gdzie Jani i jadący tuż za nim Kristensen mieli 30 sekund straty do wice-lidera. Niedaleko był zresztą również Marcel Fässler, do załogi nr 1 tracąc mniej, niż 20 sekund – i tylko tracące 2 okrążenia Porsche nr 20 raczej nie miało już szans na podium. Pod koniec godziny piątej, Kristensen zaatakował ponownie, tym razem przez chwilę rzeczywiście przejmując z rąk Janiego trzecie miejsce – Szwajcar szybko jednak kontratakował, a po piątych zjazdach Audi, załoga nr 1 spadła nawet za siostrzane Audi nr 2.

Różnica między dwoma prototypami LMP1-L  Rebelliona, przez kolejne dwie godziny zwiększyła się do 1 okrążenia – i raczej jasne było, że to załoga nr 12 zwycięży w tym wyścigu. Lotus, choć bez problemów, wciąż był daleko z tyłu.

W LMP2 wciąż niepodzielnie panował G-Drive, natomiast jadący w SMP Maurizio Mediani, w godzinie czwartej oddalał się od pokonanego Ricardo Gonzaleza. Ten, na kolejny pit-stop zjechał już po 20 minutach – i ponownie spadł za drugi prototyp od SMP. Kiedy jednak załogi ekipy z Rosji zaliczyły swoje kolejne zmiany, zmiennik Gonzaleza, Scott Sharp powrócił już nie na miejsce trzecie, ale drugie – przy czym trwało to już dość krótko, gdyż prototyp nr 30 dość szybko pojawił się w boksach po raz piąty. Niecały kwadrans po starcie godziny piątej, przygodę z Porsche ekipy Proton miała załoga OAK Racing, podążająca wciąż z tyłu stawki LMP2 – a załogi SMP, przy tylko jednym oczekiwanym pit-stopie, miały niemałe szanse na podium.

Druga połowa wyścigu, w kategorii GTE Pro rozpoczęła się od pokonania Davide Rigona przez załogę Porsche nr 91 – stało się to podczas trzeciej serii zmian, kiedy to za kierownicę powrócił Jörg Bergmeister. Wciąż jednak, różnice były tu niewielkie, Rigon (a później James Calado) tracąc do prowadzącego Turnera zaledwie 30 sekund, tak więc zdarzyć mogło się tu jeszcze bardzo wiele. I się zdarzyło – choć nie do końca o tym była tu mowa. Półtorej godziny przed końcem wyścigu, z prowadzącego Aston Martina nr 97 zaczął wydobywać się dym – po chwili, była to już potężna zasłona dymna, wskutek której Stefan Mücke musiał zjechać z toru. Awaria silnika wykluczyła pojazd z rywalizacji – a szansę na dublet dała dwóm Porsche, na czele z głównym konkurentem niejadących już kierowców Ferrari nr 51, Frédériciem Makowieckim.

To co stało się w GTE Pro sprawiało, że prowadzące w GTE Am załogi Aston Martinów nieco przyhamowali z zapowiedzią zwycięstwa – nie ulegało jednak wątpliwości, że to one wciąż były na czele. Prowadzenia załodze 8Star nie dawała już nawet inna taktyka pit-stopów – po trzecim zjeździe, pozycję lidera zachował Paul Dalla Lana z Astona nr 98, a Matteo Cressoni jechał tylko przed Kristianem Poulsenem z Vantage nr 95. Także i Duńczyk szybko zniwelował stratę do Włocha, w połowie godziny czwartej przejmując od niego drugie miejsce – a 20 minut po kolejnym pit-stopie Ferrari, Gianlucę Rodego wyprzedził także Matthieu Vaxiviere z Porsche od Prospeed. Zanim ten zaliczył czwarty zjazd, Ferrari zaliczyło już piąty pit-stop – przez co jego szanse na odebranie Belgom trzeciego miejsca wyraźnie się skurczyły. 

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze