Doping w Formule 1, narkotyki w sportach motorowych

Doping w kolarstwie, doping na Igrzyskach, doping w sporcie. To temat, który od czasu do czasu przewija się w naszym życiu i powoduje ogromne skandale, które zazwyczaj kończą się dyskwalifikacją danego zawodnika czy zawodniczki. A jak jest w Formule 1?

Może nie wszyscy wiedzą, ale Formuła 1, podobnie jak i inne sporty motorowe, współpracują ze Światową Agencją Antydopingową, która nie tylko bada kierowców w czasie weekendów wyścigowych, ale również pomiędzy nami. Kontrolerzy zjawiają się niezapowiedziani – najczęściej rychło rano – i przeprowadzają kontrole w prywatnych domach kierowców.

Przed rozpoczęciem sezonu 2013 wielu kierowców przyznało w mediach społecznościowych, że przeszło badania pod kątem narkotyków. Sergio Pérez ujawnił, że „czuł się zaskoczony wczesną, poranną wizytą”, a Fernando Alonso powiedział, że członek WADA zjawił się w jego domu o 6:42 lokalnego czasu. Poddany kontroli Daniel Ricciardo w dość żartobliwy sposób napisał swoim fanom, że „sikanie w domu staje się trudne, jeżeli ktoś patrzy ci przez ramię”.

FIA ściśle współpracuje ze Światową Agencją Dopingową, a kontrole mają zapewnić czystość i przejrzystość sportu. Tu pada jednak pytanie: czy doping w Formule 1 ma sens? W przeciwieństwie do kolarstwa czy dyscyplin lekkoatletycznych kierowca nie zyska przez stosowanie dopingu znaczącej przewagi. Jenson Button przyznał kilka lat temu: „Nie ma jednej substancji, która sprawi, że kierowca będzie jechał szybciej. To gra umysłowa. Jeśli nie jesteś silny psychicznie, nie odniesiesz sukcesu”.

Priorytetem Formuły 1 jest bezpieczeństwo zawodników oraz utrzymanie integralności sportu, o czym wspominał były już prezydent FIA Jean Todt: „Program antydopingowy został zaprojektowany w celu zapewnienia, że FIA posiada solidny system wykrywania wszelkich prób oszukiwania poprzez stosowanie środków poprawiających wyniki. Priorytetem jest ochrona zdrowia, bezpieczeństwo kierowców oraz utrzymanie integralności sportu”.

Co ciekawe, pomimo braku jakichkolwiek dowodów na doping, w 2019 roku, były kierowca Alex Wurz w jednym z wywiadów powiedział, że „istnieją substancje, które pozwalają zwiększyć siłę psychiczną, zdolność lepszej koncentracji, a także czujność, co ma kluczowe znaczenie w Formule 1”. Pomimo takich słów nie wykazano, aby ktokolwiek z ówczesnej stawki stosował substancje, które pomagały w wyścigach.

O tym, że w Formule 1 nie ma dopingu, jasno i klarownie powiedział były kierowca Red Bulla Mark Webber: „Nigdy nie widziałem żadnych dowodów na stosowanie dopingu w Formule 1. To po prostu nie jest częścią kultury tego sportu. W F1 chodzi o naturalne przekraczanie granic i uczciwą rywalizację”.

I w tym momencie dochodzimy do kluczowego punktu braku afer dopingowych w Formule 1. Kultura sportu. O ile kilkadziesiąt lat temu nikt nie sprawdzał Jamesa Hunta czy innych kierowców, tak od jakiegoś czasu «królowa sportów motorowych» chce być wzorem do naśladowania nie tylko dla młodych kibiców, ale także innych dyscyplin sportowych. Federacja oraz wszystkie zespoły doskonale zdają sobie sprawę, że jeden błąd i pomyłka mogą zakrzywić obraz całości i odbić się nie tylko wizerunkowo, ale również finansowo na całym sporcie.

Czy sport motorowy jako całość jest jednak czysty? Otóż nie. W 2012 roku ówczesny zawodnik Moto2 Anthony West zaledwie tydzień po wywalczeniu drugiego miejsca podczas wyścigu na Phillip Island otrzymał pozytywny wynik na obecność stymulanta o nazwie Metyloheksanamina. W skrócie pisząc, DMAA ma za zadanie pobudzić ośrodkowy układ nerwowy, powodując poprawę koncentracji i czujności, wzrost poziomu energii oraz zwiększenie zdolności wysiłkowych. Jej działanie jest dość podobne do efedryny. Po wykazaniu stymulanta w organizmie zawodnika, ten został zawieszony na miesiąc.

Narkotyki i dwa lata zakazu

Na początku 2015 roku sportami motorowymi wstrząsnęła wiadomość, że były kierowca Formuły 1 Franck Montagny pod koniec 2014 roku został przetestowany na obecność narkotyków, a wynik był pozytywny. W jego organizmie wykryto kokainę.

Test został przeprowadzony podczas wyścigu Formuły 1 w Malezji, a po pozytywnym teście próbki A, Francuz przyznał się do winy i nie chciał sprawdzenia próbki B. Początkowo były kierowca Super Aguri otrzymał miesięczny zakaz startów, ale dopiero po oficjalnym wyniku okres ten został przedłużony do grudnia 2016 roku. Po tych wydarzeniach kierowca nie powrócił już do ścigania i obecnie pracuje jako ekspert we francuskim Canal+.

Czeska nadzieja na F1 i marihuana

Znacznie wcześniej, bo w 2002 roku, dobrze zapowiadający się kierowca i pierwszy Czech w Formule 1 Tomáš Enge otrzymał pozytywny wynik na obecność marihuany. Przeprowadzony w sierpniu test po wyścigu Formuły 3000 dał wynik dodatni, o czym informował wówczas jego menedżer Antonin Charouz.

Początkowo FIA nie chciała podawać szczegółów, ale ujawnił je właśnie menedżer zawodnika: „Substancją, o której mowa, jest marihuana, pochodząca z czystej marihuany lub haszyszu”.

Sam kierowca odmawiał wówczas komentarza, ale cytowany przez dziennik Mlada Fronta Dnes szef komisji antydopingowej Jaroslav Nekola powiedział, że w organizmie Czecha wykryto dziesięciokrotną dopuszczalną normę THC. Ówczesna ekipa zawodnika nie wierzyła, że ich kierowca mógł sam zażyć narkotyki.

„Tomáš mógł je [narkotyki] wdychać na dyskotece. Ktoś mógł mu je podsunąć, upiec w czymś, co zjadł albo co akurat wypił” – bronił go Charouz.

Według ówczesnych źródeł Enge był pierwszym kierowcą, który nie przeszedł kontroli antydopingowej i narkotykowej moczu, na którą wyrywkowo są wzywani kierowcy po wyścigu. Podobne kontrole odbywają się również teraz, a na jedną z takich kontroli został wezwany po Grand Prix Węgier 2023 Kevin Magnussen.

Moss, Fangio i wygrana na haju

Najbardziej znanym i jednocześnie kontrowersyjnym przypadkiem wygrania wyścigu pod wpływem narkotyków było zwycięstwo Sir Stirlinga Mossa, który wprost przyznał, że jego największy rywal i jednocześnie przyjaciel Juan Manuel Fangio «poczęstował» go narkotykami w tabletkach i będąc pod ich wpływem wygrał słynny wyścig Mille Miglia.

W wywiadzie z 2006 roku Brytyjczyk nie ukrywał, że przed startem zażył tabletki z amfetaminą lub dekstroamfetaminą, a następnie przystąpił do rywalizacji z Bresci we Włoszech do Kolonii w Niemczech. Całe zajście miało miejsce w 1955 roku.

Moss przyznał, że używał tabletek, aby nie usnąć podczas jazdy. Takie wyznanie spowodowało, że nieskazitelna dotąd postać Mossa nagle miała rysę na wizerunku. Jednak w początkowych latach rywalizacji nie było żadnych przepisów regulujących doping czy zażywanie wspomagaczy. Amfetamina była dostępna bez recepty, co zmieniło się dopiero rok później. W wywiadzie dla włoskiego Quattroruote ujawnił, że tabletki otrzymał tuż przed startem od Juana Manuela Fangio. Co ciekawe, sam zawodnik uważał, że nie wiedział, co zażywa i że nie tylko on był ich konsumentem.

„Tuż przed startem Fangio dał mi kilka tabletek, które pomogły mi nie zasnąć. Nie mam pojęcia, co w nich było, ale z pewnością zadziałały. W tym czasach inni kierowcy też je brali. Nie jestem pewien, co było w tych, które dał mi Fangio, ale z pewnością dzisiaj byłyby zakazane! Aby nie zasnąć, kierowcy używali amfetaminy lub dekstroamfetaminy”.

Hunt, seks, alkohol i narkotyki

Mówiąc o narkotykach i Formule 1, prawie zawsze pada nazwisko Hunt. Brytyjski mistrz świata F1 z 1976 roku nie ukrywał, że uwielbia kobiety, narkotyki oraz alkohol, a każdy, kto brał udział w imprezach kierowcy, zawsze powtarzał o tych trzech rzeczach. Najsłynniejsza impreza miała miejsce przed Grand Prix Japonii w sezonie 1976, gdzie właśnie zdobył tytuł. Razem ze swoim kolegą i mistrzem motocyklowym, Barrym Sheenem, pił alkohol, zażywał kokainę i uprawiał seks z 33 stewardessami brytyjskich linii British Airways.

Pomimo przeciwwskazań lekarzy, Hunt nadal pił i zażywał narkotyki w latach 80. Zmarł w 1983 roku na atak serca, zaledwie dzień po oświadczynach swojej dziewczyny.

Doping w MotoGP

O ile w Formule 1 nie przyłapano nikogo na dopingu, o tyle szerokim echem odbiła się sprawa Andrei Iannone, włoskiego motocyklisty MotoGP.

W 2019 roku, po Grand Prix Malezji na torze Sepang, ówczesny zawodnik Aprilii został przebadany na obecność narkotyków i dopingu. Jak się okazało później, pierwsza próbka okazała się pozytywna — w organizmie zawodnika wykryto steryd anaboliczny drostanol. Również próbka B potwierdziła zażycie zakazanego środka i w grudniu 2019 roku Międzynarodowa Federacja Motocyklowa (FIM) tymczasowo zawiesiła Włocha.

Surowa kara została wydana kilka dni później, kiedy to Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) w Lozannie nałożył na Iannonę czteroletnią dyskwalifikację. Kara zaczęła obowiązywać od 17 grudnia 2019 roku. Sam zawodnik bronił się, że zabroniony środek przyjął bezwiednie, a winne było temu zjedzenie skażonego mięsa w restauracji hotelu, gdzie wówczas była zakwaterowana ekipa Aprilia. Co ciekawe Komisja Dyscyplinarna FIM nawet uznała tłumaczenie Włocha, ale podtrzymała sankcje - 1 kwietnia 2020 roku nałożono karę 18 miesięcy zawieszenia.

Wyjaśnień zawodnika MotoGP nie przyjęli przedstawiciele WADA, którzy — podobnie jak sam zawodnik i jego przedstawiciele — złożyli apelację właśnie do CAS. Wszyscy byli przekonani — łącznie z ekipą Włocha — że CAS unieważni decyzję FIM i zawodnik będzie mógł się ścigać. Wyrok był jednak skazujący. CAS oświadczyło, że trzech sędziów odrzuciło apelację zawodnika i ekipy i uznaje odwołanie WADA o czteroletniej dyskwalifikacji, która ma trwać do grudnia 2023 roku.

Włoch nie miał innego wyjścia, jak zaakceptować karę, jednak jest już gotowy na powrót do ścigania. W 2024 roku ma on prawdopodobnie dołączyć do włoskiej ekipy Go Eleven Ducati i startować w serii World Superbike.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze