Choć miano zdobywcy Pucharu Polski BMW IS CUP zapewnił sobie już poprzedniego dnia, Wojciech Smorawiński nie zaprzestał walki o czołowe pozycje w ostatnim wyścigu sezonu na Torze Poznań.
Po zajęciu drugiego miejsca w sobotnim starcie, Smorawiński przystępował do niedzielnej rywalizacji z siódmego pola startowego, mając za sobą zwycięzcę z poprzedniego dnia Mateusza Tokarskiego. Niestety dla trzykrotnego zwycięzcy z tego sezonu, utknął on po starcie za Krzysztofem Ratajczakiem, a Tokarski w zamieszeniu pierwszych metrów wyścigu znalazł sposób na wyprzedzenie ich obu, po czym odjechał reszcie stawki, która wkrótce straciła z nim kontakt wzrokowy.
Ratajczak i Smorawiński pozostali zatem uwiązani w walkę ze sobą. Na drugim okrążeniu obaj wyprzedzili startującego z pierwszego pola Jacka Sokólskiego i od tej pory ich rywalizacja toczyła się o drugie miejsce. Mistrz z sezonu 2013 przez długi czas prezentował pokaz znakomitej defensywnej jazdy, uniemożliwiając Smorawińskiemu przeprowadzenie skutecznego manewru wyprzedzania, aż do ostatniego okrążenia, kiedy o kilka metrów przestrzelił hamowanie do zakrętu „uśmiech szatana”. Niewielka luka, jaką stworzył w ten sposób, była wszystkim, czego potrzebował Smorawiński, by zastosować klasyczny manewr „podcięcia” i na wyjściu z zakrętu zrównać się z Ratajczakiem, a następnie wyjść przed niego w kolejnej sekwencji zakrętów.
O ile na tym etapie wyścigu dogonienie prowadzącego Tokarskiego nie było już możliwe, Smorawiński z pewnością dysponował tempem wystarczającym do walki o zwycięstwo, gdyby nadarzyła się taka możliwość, a świadczy o tym jego najlepszy czas okrążenia, który był o zaledwie 0,001 sekundy gorszy od tego wykręconego przez Tokarskiego.
Choć ostatni wyścigowy weekend sezonu 2016 był jego jedynym bez wygranej, Smorawiński pozostał najskuteczniejszym kierowcą na przestrzeni całego roku, z trzema zwycięstwami i taką samą ilością pole position. Zdobywca pucharu prowadził w klasyfikacji generalnej nieprzerwanie od pierwszej rundy i jako jedyny kierowca z całej stawki ani razu nie ukończył wyścigu poza pierwszą trójką.
„Mogło tak wyglądać, że czekałem do ostatniego okrążenia z wyprzedzeniem [Ratajczaka], ale chciałem to zrobić jak najszybciej i zacząć gonić Mateusza [Tokarskiego], ale nie udało się to”
– mówił na mecie wyścigu Smorawiński. „O ile sezon można określić jako niemal perfekcyjny, to ten wyścig nie należał do naszych najlepszych. Popełniłem kilka błędów i pozwoliłem Mateuszowi odjechać. Mam nadzieję, że w przyszłości nie będę ich powtarzać, ale Mateusz przejechał wspaniały wyścig i ma za sobą znakomity weekend, czego mu gratuluję”
.
„Jak można wyczytać z czasów okrążeń kwalifikacji i poszczególnych wyścigów, poziom rywalizacji rósł przez cały sezon. Sami to napędzaliśmy z Mateuszem, a włączył się w to jeszcze Krzysztof [Ratajczak], choć trzeba zauważyć, że ogólnie poziom całej stawki również się podniósł”
.
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.