Dokładnie 6 miesięcy trwała przerwa między GP Monterey, kończącym kampanię 2023, a GP St. Petersburga, inaugurującym sezon 2024. Nikt jednak w tym czasie nie odpoczywał. Wszyscy w pocie czoła odbywali kolejne testy silników hybrydowych, a niektórzy do ostatnich chwil kompletowali składy swoich kierowców. Oto podręcznik IndyCar na tegoroczny sezon.
Kalendarz
Tegoroczny kalendarz obejmie 18 rund, jednak tylko w 17 z nich będą do zdobycia punkt do klasyfikacji mistrzostw. Sezon po raz trzeci z rzędu rozpocznie się zmaganiami na ulicach St. Petersburga na Florydzie, po których kierowcy zjawią się na prywatnym torze The Thermal Club, gdzie powalczą w pierwszym od 2008 roku niepunktowanym wyścigu Indy. Cała runda będzie składała się z dwóch wyścigów kwalifikacyjnych i wyścigu głównego, w którym nagroda dla zwycięzcy wyniesie okrągły milion dolarów.
Następnie kierowcy zawitają do Long Beach i Birmingham na tor Barber, a maj tradycyjnie spędzą na torze Indianapolis Motor Speedway, gdzie zmierzą się w wyścigu na pętli drogowej i w słynnym Indy 500. W dalszej kolejności powalczą na torach w Detroit, Road America i Laguna Seca, która straciła zaszczyt goszczenia finałowej rundy sezonu i Mid-Ohio. 13 i 14 lipca miejsce będzie miał pierwszy z dwóch super weekendów z dwoma wyścigami na owalu w Iowie. Po podwójnych zmaganiach w Newton kierowcy wybiorą się w jedyną zagraniczną podróż do Toronto, by miesiąc później znów wrócić na tor owalny, tym razem w Gateway.
Końcówka sezonu to tak jak w zeszłym roku GP Portland oraz długo wyczekiwany powrót toru Milwaukee Mile z dwoma wyścigami w jeden weekend. Sezon zakończymy 15 września na torze Nashville Superspeedway, który zastąpił planowany wyścig na nitce ulicznej w centrum stolicy muzyki country.
W porównaniu z zeszłorocznym kalendarzem nie zobaczymy drugiego wyścigu na drogowej nitce w Indianapolis oraz wyścigu na owalu w Teksasie, który był w kalendarzu od sezonu 1996-97 i zawsze dostarczał wiele emocji. Włodarze IndyCar już pracują nad powrotem tej eliminacji w przyszłym sezonie.
Kierowcy i zespoły
A.J. Foyt Racing
#14 – Santino Ferrucci
#41 Sting Ray Robb
Ubiegłoroczny sezon był dla zespołu legendy IndyCar słaby. Benjamin Pedersen był najgorszym kierowcą, który przejechał wszystkie wyścigi. Amerykanina z duńskimi korzeniami wyprzedzili nawet Conor Daly i Ryan Hunter-Reay, którzy uczestniczyli tylko w połowie sezonu. Santino Ferrucci wywalczył co prawda trzecie miejsce w Indy 500, które było jednocześnie najlepszym rezultatem w Indianapolis dla zespołu od 2000 roku, ale żadnego innego wyścigu nie ukończył w top 10.
Pedersen po sezonie pożegnał się z zespołem, choć długo utrzymywał, że łączy go z nim ważna umowa na kolejny rok. Jego miejsce zajął inny zeszłoroczny debiutant – Sting Ray Robb, którego wyniki również nie zachwycały. Ferrucci uzbierał wystarczający budżet i pojedzie swój drugi pełny sezon w barwach ekipy. A. J. Foyt Racing, wzmocniony współpracą techniczną z Penske, liczy na znaczne podniesienie prezentowanego poziomu.
Andretti Global
#26 – Colton Herta
#27 – Kyle Kirkwood
#28 – Marcus Ericsson
Zespół Michaela Andrettiego potrzebował przebudowy składu po słabym sezonie 2023. Najlepszym kierowcą został Colton Herta sklasyfikowany dopiero na 10. miejscu. Andretti zdecydował się zmniejszyć liczbę swoich zgłoszeń z czterech do trzech, by lepiej móc się skupić na przygotowaniach do wyścigów. Z zespołem pożegnali się Devlin DeFrancesco, który, oprócz pamiętnego startu do Gallagher GP, okupował dolne rejony stawki oraz Romain Grosjean, który nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań i zamiast konsekwencji i dobrych wyników, oglądaliśmy raczej gorącą głowę i wiele wypadków.
Miejsce Francuza w bolidzie #28 zajmie inny kierowca z przeszłością w F1 – Marcus Ericsson. Szwed wielokrotnie pokazywał, że trzeba się z nim liczyć w IndyCar. Czterokrotnie wygrywał wyścigi, w tym raz ten najważniejszy – Indy 500. Michael Andretti nie zmarnował świetnej okazji, aby wyciągnąć go z CGR i będzie miał w tym sezonie trzech dobrych i równych kierowców. Pod największą presją będzie niewątpliwie Colton Herta, który będzie musiał udowodnić, że jest w stanie być liderem ekipy, przy coraz mocniej napierającym Kirkwoodzie i nowym w zespole Ericssonie. Cała trójka powinna wzajemnie się napędzać i przywrócić Andrettiemu należny blask.
Arrow McLaren
#5 – Pato O’Ward
#6 – David Malukas
#7 – Alexander Rossi
McLaren mimo braku zwycięstwa może być zadowolony z minionego sezonu. Pato O’Ward siedmiokrotnie meldował się na podium i zajął czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej, a Alex Rossi prezentował równy poziom, sześciokrotnie kończąc wyścigi w czołowej piątce. Najsłabszym ogniwem zespołu był definitywnie Felix Rosenqvist, który, wyłączając kwalifikacje w Teksasie i niektóre wyścigi, był cieniem samego siebie. Szwed często nie dojeżdżał do mety z powodu wypadków, a jeśli już kończył wyścigi to na niezadowalających pozycjach.
Rosenqvista w McLarenie zastąpi David Malukas, który jak na swój były zespół - Dale Coyne Racing - notował ponadprzeciętne rezultaty, okraszając cały sezon drugim rok po roku podium na owalu w Gateway. Oczywiście Amerykanin nie dostałby tej wielkiej szansy, gdyby wstępnego kontraktu z zespołem nie zerwał Álex Palou, który postanowił kontynuować karierę u Chipa Ganassiego. Głównym celem McLarena w tym sezonie będzie powrót do wygrywania wyścigów i regularne meldowanie się na podium O’Warda i Rossiego. Nadzieje pokładane w Malukasie będzie trzeba na chwilę odłożyć na bok, ponieważ z powodu kontuzji w pierwszym wyścigu sezonu zastąpi go niemniej utalentowany Callum Ilott. Jednakże nieważne czy z Amerykaninem, czy z Brytyjczykiem, McLaren powinien wrócić do bycia, liczącym się zespołem w każdej rundzie.
Chip Ganassi Racing
#4 – Kyffin Simpson
#8 – Linus Lundqvist
#9 – Scott Dixon
#10 - Álex Palou
#11 – Marcus Armstrong
Najsilniejszy zespół zeszłego sezonu nie wygląda jakby chciał chociaż trochę zwolnić. Chip Ganassi z mistrzem i wicemistrzem kampanii 2023 będzie chciał znów walczyć o najważniejsze laury. Do zespołu, oprócz wspomnianych Álexa Palou i Scotta Dixona, powraca Marcus Armstrong, który w ubiegłym sezonie mimo ścigania się tylko na torach ulicznych i drogowych został debiutantem roku. Nowozelandczyk w tym roku poprowadzi bolid #11 na pełny etat, a więc zobaczymy go również na owalach.
Do CGR dołączają Linus Lundqvist, który zastąpi Marcusa Ericssona i Kyffin Simpson. Szwed zachwycił wszystkich kibiców swoimi występami w zastępstwie za Simona Pagenauda w Meyer Shanku, podczas których po raz kolejny pokazał, że nie ma absolutnie żadnych kompleksów i trzeba się z nim liczyć od samego początku. Kajmańczyk to dziesiąty kierowca zeszłorocznego sezonu Indy NXT i do tej pory kierowca rozwojowy ekipy. 19-latek dość niespodziewanie już w tym roku dostanie szansę debiutu w najważniejszej amerykańskiej serii bolidów jednomiejscowych w dodatkowym, piątym zgłoszeniu CGR. Jego głównym zadaniem będzie dalszy rozwój, a to czwórka pozostałych kierowców powinna udowodniać, że to zespół Chipa Ganassiego cały czas jest najlepszy w stawce.
Dale Coyne Racing
#18 – Jack Harvey / Nolan Siegel
#51 – Colin Braun / ?
Jeden z najmniejszych zespołów IndyCar do samego końca czekał z ogłoszeniem składu swoich kierowców. Po odejściu Malukasa do McLarena i Sting Ray Robba do A.J. Foyta stało się jasne, że będzie to zupełnie nowa para kierowców. Ostatecznie stanęło na trzech kierowcach, którzy w pierwszych dwóch wyścigach sezonu obsłużą maszyny #18 i #51. To właśnie DCR jest typowany do bycia zespołem, zamykającym stawkę. Niewiele wskazuje, by mieli być choć trochę konkurencyjni względem najlepszych. Brak stałego składu, o który można by budować nadzieje, na pewno nie pomaga. Każdy wynik w czołówce będzie dla DCR sukcesem.
Ed Carpenter Racing
#20 – Christian Rasmussen / Ed Carpenter
#21 – Rinus VeeKay
Ed Carpenter rozpoczął przebudowę swojego zespołu w czerwcu zeszłego roku, kiedy rozstał się z Conorem Dalym i przejściowo zatrudnił na jego miejsce Ryana Huntera-Reaya. W tym sezonie wraca do starej praktyki, w której zespół wystawia tylko dwa bolidy. Jeden z nich będzie dzielił Carpenter, kochający się ścigać na owalach i mistrz Indy NXT Christian Rasmussen. Dodatkowe, trzecie zgłoszenie zobaczymy tylko podczas Indy 500, tylko po to, aby Duńczyk również otrzymał szansę debiutu w najważniejszym wyścigu roku.
Zespół może znaleźć oparcie w zeszłorocznych wynikach Rinusa VeeKaya, który w klasyfikacji generalnej znalazł się między Romainem Grosjeanem z Andretti i Grahamem Rahalem z RLL, czyli między kierowcami dwóch znacznie mocniejszych zespołów. Teraz Holender, korzystający do tej pory ze wskazówek „Kapitana Ameryki” będzie musiał udowodnić, że sam jest w stanie być liderem ekipy. Niejednokrotnie pokazywał, że ma wielki talent i jeśli tylko dostanie odpowiednią maszynę, to jest w stanie walczyć o najwyższe cele. Carpenter, który będzie miał teraz więcej danych na temat samochodu, liczy na powrót do formy i walki w czołówce na owalach, a Rasmussen ma nadzieję na przełożenie formy z Indy NXT do IndyCar.
Juncos Hollinger Racing
#77 – Romain Grosjean
#78 - Agustín Canapino
Nikt nie spodziewał się odejścia Calluma Ilotta z Juncosa. Młody Brytyjczyk, będący jednym z największych talentów serii, był bacznie obserwowany przez McLarena, który w tym celu nawiązał nawet strategiczną umowę z JHR, która miała skupiać się na obserwacji talentów. Rozstanie przebiegło w chłodnej atmosferze i skończyło się krótkim komunikatem, w którym obie strony dyplomatycznie podziękowały sobie za współpracę. Nie jest tajemnicą, że Ilott otrzymywał wiele nieprzyjemnych wiadomości od pseudofanów partnera z ekipy - Agustína Canapino, a zespół niespecjalnie był zainteresowany ostrą reakcją.
Miejsce Brytyjczyka w ekipie zajął Romain Grosjean, który nie znalazł dalszego uznania w oczach Michaela Andrettiego. Jedyne co jest pewne w kontekście tegorocznego duetu kierowców to fakt, że będzie to najbardziej wybuchowa para w całej stawce. Zarówno Francuz, jak i Argentyńczyk słynną z gorącej głowy i sporej grupy kibiców. Reszta, łącznie z formą, pozostaje wielką niewiadomą. Zarówno Grosjean jak i Canapino mieli w zeszłym sezonie przebłyski formy, więc możemy się po nich spodziewać absolutnie wszystkiego. Oby tylko obyło się bez zbędnego wymieniania się uprzejmościami przez kibiców obu kierowców.
Meyer Shank Racing
#60 – Felix Rosenqvist
#66 – Tom Blomqvist
Meyer Shank jest kolejnym zespołem, który wymienił cały skład przed kampanią 2024. Simon Pagenaud, nieobecny od wypadku w Mid-Ohio, całkowicie pożegnał się z ekipą, a Hélio Castroneves został jednym z udziałowców i w dodatkowym bolidzie spróbuje po raz piąty podbić Indianapolis. Tom Blomqvist przenosi się z samochodów z dachem do bolidów jednomiejscowych. Nie jest on jednak nową twarzą w MSR. Brytyjczyk był podstawowym punktem ekipy, rywalizującej w serii IMSA najpierw w klasie DPi, a obecnie GTP. Jeżdżąc Acurą, dwukrotnie wygrywał najważniejszy wyścig sezonu – Daytonę 24. Doświadczony w wyścigach Indy Felix Rosenqvist ma pełnić funkcję lidera zespołu i dawać wskazówki dla Blomqvista.
MSR już w zeszłym roku był typowany do roli czarnego konia, a skończyło się na wielkim rozczarowaniu. Postawienie na bardzo doświadczony skład nie zaowocowało wynikami. Najlepszym rezultatem było 10. miejsce Castronevesa podczas wyścigu w Teksasie. Teraz mieszanka doświadczenia Rosenqvista i żądza nowych wrażeń Blomqvista, wzmocniona po raz kolejny partnerstwem technicznym z Andretti powinna zagwarantować znacznie lepsze wyniki.
Rahal Letterman Lanigan
#15 – Graham Rahal
#30 – Pietro Fittipaldi
#45 – Christian Lundgaard
Christian Lundgaard już w swoim drugim sezonie w mistrzostwach pokazał, że należy do ścisłego grona najlepszych kierowców i wyrósł na lidera RLL. Duńczyk był niezwykle regularnym kierowcą, notując wiele występów w top 10. Sezon okrasił pierwszym w karierze zwycięstwem na ulicach Toronto, po którym zgodnie z medialnymi zapowiedziami był zmuszony zgolić swojego zapuszczanego wąsa. Również Graham Rahal po słabym początku sezonu, podczas którego nie zdołał się nawet zakwalifikować do Indy 500, wrócił do dobrych występów, notując nawet dwa pole position i drugie miejsce w drugim GP na drogowej nitce Indianapolis, które z całą pewnością by wygrał, gdyby nie strategiczny majstersztyk Scotta Dixona. Najsłabszym ogniwem zespołu był Jack Harvey, który został wymieniony już pod koniec sezonu na Jüriego Vipsa.
Ostatecznie to jednak nie Estończyk, a Pietro Fittipaldi usiądzie za sterami trzeciego bolidu RLL. Vips pozostaje związany kontraktem z ekipą i ma mieć możliwość udziału w testach i sporadycznie w wyścigach jako dodatkowe zgłoszenie. W obliczu słabości Andrettiego, RLL wyrósł na trzecią siłę stawki i na pewno nie będzie chciał oddać tej pozycji bez walki.
Team Penske
#2 – Josef Newgarden
#3 – Scott McLaughlin
#12 – Will Power
Zespół wielkiego Rogera jako jedyny w stawce nie dokonał żadnych zmian w składzie. Przez długi czas najlepszym kierowcą ekipy był Josef Newgarden, jednak przez fatalną końcówkę sezonu na finiszu wyprzedził go Scott McLaughlin. Will Power, jak na urzędującego mistrza, notował wiele przeciętnych występów, podczas których był cieniem samego siebie. Dość powiedzieć, że Australijczyk po raz pierwszy od 16 lat nie wygrał żadnego wyścigu.
Cel dla Penske w tym sezonie jest taki sam jak co roku. Zdobyć mistrzowską koronę i wygrać Indy 500.
Zmiany w regulaminie
Przed sezonem, IndyCar zakazało stosowania manewru, który zapewnił zwycięstwo Josefowi Negardenowi w zeszłorocznym Indy 500. Zakaz przekraczania linii oddzielającej tor od pasu prowadzącego do alei serwisowej ma zapobiec ewentualnemu groźnemu czołowemu zderzeniu ze ścianą oddzielającą prostą startową a pit-lane.
INDYCAR is banning Josef Newgarden’s #Indy500 winning move.
— INDYCAR on NBC (@IndyCaronNBC) February 22, 2024
Drivers will be told to avoid racing below the line that extends from pit road to the exit of Turn 4. pic.twitter.com/iBUXIDHsGz
Wraz z nowym sezonem zmieni się procedura restartu. Niejednokrotnie w zeszłym sezonie oglądaliśmy wznowienie wyścigu, które kończyło się ponowną neutralizacją przez to, że kierowcy próbowali się wyprzedzać już w ostatnim zakręcie i powodowali kolejne wypadki. Od GP. St. Petersburga na wyjściu z ostatniego zakrętu będzie wymalowana specjalna linia, po przekroczeniu której dopiero będzie można dokonywać manewrów wyprzedzania. Ma to zapobiegać takim sytuacjom jak podczas finału zeszłego sezonu na torze Laguna Seca, gdzie wyścig próbowano wznawiać kilkukrotnie.
Wraz z pierwszym wyścigiem sezonu mieliśmy ujrzeć debiut silnika hybrydowego. Tak się jednak nie stanie, gdyż inauguracja hybrydy została przełożona na bliżej niesprecyzowany termin po Indy 500, taki by wszystkie zespoły miały dostatecznie dużo czasu na zapoznanie się z wyzwaniami stawianymi przez obecność baterii. Opóźnienia związane z hybrydami nie wpłyną na inne zapowiadane zmiany. Wszyscy kierowcy otrzymają zmodyfikowane lżejsze elementy podwozia i lżejsza osłona kokpitu, co ma zrekompensować wzrost wagi silnika. Brak silnika hybrydowego i lżejsze komponenty mogą spowodować, że początek nowego sezonu będzie obfitować w wiele nowych rekordów torów.
Wraz z lżejszymi komponentami bolidy IndyCar otrzymają dodatkowe LED-owe paski na krawędziach tylnego skrzydła, które mają poprawić widoczność samochodu w deszczu. Rozwiązanie będzie stosowane na wszystkich torach ulicznych i drogowych i ma być stosowane tylko jako światło przeciwdeszczowe. Nie planuje się, by było używane, podobnie jak w F1 w momencie odzyskiwania energii przez silnik hybrydowy.
W St. Petersburgu zostanie wypróbowany nowy format pierwszego treningu. Do tej pory w 75-minutowej sesji przez ograniczoną liczbę opon niewiele się działo. By przyciągnąć więcej kibiców na trybuny, kierowcy po pierwszych 20 minutach treningu zostaną podzieleni na dwie grupy, które będą pojawiać się na torze naprzemiennie co 10 minut, aż do wywieszenia flagi w szachownicę. Krótkie okresy na torze i poza nim mają zdynamizować całą sesję i przyciągnąć więcej fanów. Jeśli format przyniesie efekty, będzie kontynuowany na innych torach ulicznych i drogowych.
Transmisja
IndyCar wchodzi w ostatni rok kontraktu, na mocy którego transmisje z weekendów realizuje stacja NBC, która pokazuje wyścigi na swojej głównej i pobocznej antenie. Przedłużenie umowy nie wydaje się takie pewne, gdyż o prawa transmisyjne poważnie walczy telewizja FOX, mająca już dużą umowę z NASCAR. Wartość medialna IndyCar cały czas rośnie, a dyrektorzy amerykańskiego giganta mają już być po wstępnych rozmowach z Penske Entertainment. W Polsce niezmiennie transmisje z kwalifikacji i wyścigów będą do obejrzenia w Viaplay, a pisemne relacje z nich i nie tylko przeczytacie na ŚwiatWyścigów.pl.
Źródła: racer.com, indycar.com
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.