Lowe: Formuła 1 nie była moim planem

>Dyrektor Techniczny mistrzowskiego zespołu Mercedesa, Paddy Lowe zwierzył się, że nigdy nie wiązał swojej kariery z Formułą 1.

Brytyjczyk jest jedną z najważniejszych osób w ekipie Mercedesa i jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy w Formule 1. Wielu ludzi wiąże go z sukcesem niemieckiego producenta. Wspólnie z Toto Wolffem doprowadzili zespół do dwukrotnego Mistrzostwa Świata. Jednak niewiele osób wie, że Lowe trafił do F1 dzięki namowie kolegi.

„Kiedy kończysz Cambridge, lub inną wyższą szkołę tego typu, nie myślisz o Formule 1. Podobnie było w moim przypadku. Nie przygotowywano nas do takiej kariery, nie było ogłoszeń na targach pracy. Prawdopodobnie nigdy nie trafiłbym tam, gdyby nie jeden z moich przyjaciół. Spytał mnie, czy nie spróbowałbym napisać do jednego z zespołów. Nie przyszłoby mi to na myśl, mimo że ciekawiłem się motorsportem”, przyznaje Brytyjczyk

Uważa również, że w dzisiejszych czasach studenci mają znacznie łatwiejsze metody przygotowania do pracy w motorsporcie, a wiele projektów trafia do szkół i na politechniki, a praca w F1 stała się pożądanym kąskiem na rynku, kusząc absolwentów programami rekrutacyjnymi i stażami. „Kiedyś o tym nie mówiono, a teraz to się zmieniło. Mamy takie programy jak F1 W Szkołach [ang. F1 in Schools/F1iS], czy międzynarodowe projekty typu Formuła Student, które są świetnym przygotowaniem dla młodzieży. Młodzi ludzie nie muszą zaczynać od zera, nie padają pytania typu: 'Co to jest F1', czy też 'Czy F1 jest godna uwagi'. Są przygotowani dzięki zasłudze F1iS oraz Formule Student, dlatego mogą aspirować do pracy jako zdolni inżynierowie. Oczywiście nie wszyscy, ale wielu z nich jest już szanowanymi inżynierami spotykanymi na wielu torach świata. Jako studenci mogli poznać tajniki swojej przyszłej pracy, co jest fantastyczne dla nich, jak i dla nas”, wyjaśnił Lowe.

Żeby zostać dyrektorem, Paddy Lowe musiał od czegoś zacząć. Brytyjczyk trafił do Williamsa, którego struktury w pierwszych latach jego kariery były zupełnie inne, niż teraz. „Nie myślałem, że tylu ludzi będzie pracować jako inżynierowie. Jak zaczynałem pracę dla Williamsa, zespół zatrudniał sto osób. To była wystarczająca ilość, żeby zająć się wszystkim: logistyką, podróżami, księgowością. Nie było tam wielu inżynierów, dziesięciu, może dwudziestu”, stwierdza i dodaje, że mniejsze zasoby ludzkie sprzyjały kreatywności. „F1 w tamtych czasach była czymś w rodzaju pracy w stodole. Regulaminy pozwalały nam i inżynierom na większą swobodę, dlatego rodziły się tam wielkie postaci. Zasady nie określały co możemy zrobić, a wszystko zależało od tego jak rozwinięta jest technologia i jakimi środkami dysponujemy, dzięki wsparciu przemysłów samochodowych i lotniczych. Byliśmy właśnie za zakrętem, a to stworzyło ciekawy okres, w którym mogliśmy używać wszystkiego, co wymyśliliśmy, tak jak aktywne zawieszenie, kontrola trakcji, czy wspomaganie kierownicy. Było tyle wynalazków, że nie zmieściłyby się w żadnym regulaminie. Aż do 1993 roku, kiedy zaczęto sprowadzać samochody 'do normalności'”.

Według Lowe'a to właśnie ta normalność sprawiła, że sytuacja się zmieniła, a zespoły zasilane są przez armie inżynierów, a kreatywność została ograniczona, przez stworzenie dodatkowych funkcji i stanowisk. „Teraz pracuje dla nas około czterystu inżynierów. Ilość funkcji jest znacznie większa, niż kiedyś. Zamiast jednego człowieka próbującego zajmować się kilkoma sferami jednocześnie, mamy np. Inżyniera Analizy Struktur. Co prawda tworzymy najlepsze technologie, a zasady są limitem, który coraz trudniej obejść, jednak kiedy widzimy możliwość, staramy się ją jak najszybciej wykorzystać, co jest równie trudne, co znalezienie takiej możliwości”, podsumowuje Dyrektor Techniczny Mercedesa.

Źródło: espn.co.uk

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze