Włochy mogą stracić jedno Grand Prix od sezonu 2025

Dyrektor generalny Formuły 1 Stefano Domenicali przyznał, że wkrótce zostanie podjęta decyzja związana z liczbą wyścigów, które zostaną zorganizowane na Półwyspie Apenińskim po wygaśnięciu obecnego kontraktu Imolii. 

Pandemia Covid-19 pokrzyżowała szansę niektórych pozaeuropejskich obiektów na organizację Grand Prix Formuły 1 w sezonie 2020. Właśnie dlatego władze serii postanowiły dać szansę torom, które przy konwencjonalnym kalendarzu nie miałyby większych szans na zaistnienie w świadomości fanów. 

To właśnie trzy lata temu Imola powróciła do mistrzostw świata, natomiast Mugello doczekało się swojego wielkiego debiutu jako Grand Prix Toskanii. Ten włoski tor, znany głównie jako tor testowy Ferrari, mógł stać się areną zmagań kierowców podczas tysięcznego wyścigu Formuły 1 dla stajni z Maranello.

Po odwołaniu dwóch następnych edycji rundy w Szanghaju Imola nadal pozostała obecna i otwarta na najszybszych kierowców globu pod szyldem Grand Prix Emilii-Romanii. Organizatorzy tegoż wyścigu na początku 2022 roku podpisali trzyletnią umowę z Formułą 1.

Jednak Włochy mogą wkrótce powrócić do posiadania tylko jednego miejsca w kalendarzu głównie. Wszystko za sprawą zwiększonego zainteresowania nowych państw organizacją takiego wydarzenia oraz na fakt, iż F1 osiągnęła maksymalny próg dwudziestu czterech rund, które są przewidziane na sezon 2024.

Stefano Domenicali twierdzi, że ustalenie, czy zarówno Monza, jak i Imola mogą pozostać jednocześnie po wygaśnięciu obecnych umów, jest tematem, który zostanie wkrótce poruszony z władzami serii.

„Jest jedna kwestia, którą zajmiemy się w najbliższym czasie, a jest nią zrozumienie przyszłości Formuły 1 we Włoszech. Musimy zastanowić się nad tym, czy posiadamy zasoby na utrzymanie dwóch Grand Prix, czy też skupimy się tylko na jednym. Chcę podziękować Imolii, ponieważ promotorzy byli gotowi zaryzykować w trudnym momencie pandemii i później dotrzymali podjętego zobowiązania” – powiedział szef Formuły 1 dla Autosport.

58-latek już wcześniej dawał do zrozumienia, że europejskie tory nie mogą brać za pewnik swojego miejsca w kalendarzu. Tak było między innymi z głosami o powrocie Kyalami w RPA, który to tor miał wskoczyć na miejsce legendarnego Spa-Francorchamps. Plany spełzły jednak na niczym ze względu na aktualną sytuację geopolityczną związaną z wojną w Ukrainie.

Monza natomiast ma przejść szeroko zakrojone prace renowacyjne przed przyszłoroczną imprezą. W świątyni prędkości mają zostać powiększone wszystkie trybuny oraz konkretną modernizację przejdzie infrastruktura wokół toru. Były szef zespołu Ferrari wyjaśnia, iż zmiany te są niezbędne w zachowaniu wysokich standardów, które oczekiwane są od każdego promotora wyścigu.

„Otrzymałem potwierdzenie, że wymagane prace remontowe rozpoczną się po zakończeniu Grand Prix” – podkreślił Domenicali. „To istotny etap, ponieważ w przyszłym roku należy już przedstawić dowody na poprawę sytuacji”.

„Historyczna wartość Monzy jest bezdyskusyjna, ale musimy również podążać z duchem czasu w zakresie usług, które muszą być zgodne z kosztami, które ponoszą osoby odwiedzające tor. W ciągu najbliższego roku będziemy mieli jasne pomysły na przyszłość”.

Włoch zwrócił uwagę na jeszcze jeden dość istotną stronę kompletnego Grand Prix na danym torze. Według niego tym czynnikiem jest zagwarantowana rozrywka w trakcie całego weekendu. Wypowiedział się także na temat atmosfery stworzonej w ojczyźnie Maxa Verstappena.

„Są kraje, które poczyniły ogromne inwestycje, budując infrastrukturę na miarę swoich możliwości finansowych. Są też inne aspekty, które wpływają na ocenę wydarzenia i myślę, że pod względem rozrywki to, co widzieliśmy [w tym roku] na Zandvoort, jest tego znakomitym przykładem. Sposób, w jaki bawiła się tam publiczność, był niesamowity”.

Źródło: motorsportweek.com

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze