Alonso dał znak do startu

Alexander Wurz w Toyocie nr 7 prowadzi po godzinie wyścigu Le Mans 24h. Pierwszymi pechowcami batalii na De La Sarthe zostały m.in. Nissan ZEOD i Porsche 919 nr 14.

Fernando Alonso rozpoczął tegoroczną odsłonę batalii 24h Le Mans, 82. wyścigu uznawanego przez wielu za najważniejszą tego typu imprezę w całym sezonie. Prócz startującego, kolejnym niezwykle interesującym faktem jest to, że do walki stanęli dwaj producenci o najwyższej licznie wygranych w Le Mans – Audi i Porsche. Po pierwszej godzinie, pojedynek niemieckich konkurentów, na drugi plan spycha jednak Toyota – gdyż to właśnie Alexander Wurz obronił pozycję wywalczoną w trzyczęściowych kwalifikacjach. Pierwsza godzina przyniosła nam również kilku pechowców – m.in. awarię u specyficznego Nissana ZEOD RC, który prawdopodobnie zakończył rywalizację zaledwie po 24 minutach wyścigu...

Pechowcem w kategorii LMP1 okazał się natomiast Neel Jani oraz cała załoga Porsche nr 14. Początkowo Jani utrzymywał drugie miejsce – jednak po 10 minutach został on wyprzedzony przez Nicolasa Lapierre z Toyoty nr 8, a kwadrans po starcie również przez André Lotterera z Audi nr 2. Jeszcze gorzej miał Timo Bernhard z siostrzanego Porsche nr 20, który spadł za wszystkie trzy R18 – pół godziny po starcie, to jednak Jani wpadł w tarapaty, gdy nagle jego 919 odmówiło posłuszeństwa. Kierowca powoli zjechał do boksu – i stracił w nim 9 okrążeń do lidera.

Wcześniej, drugą pozycję stracił Lapierre, chwilowo wypadając na żwir i wprowadzając nowy element bezpieczeństwa, tzw. slow-zone czyli miejscowe ograniczenie prędkości. Bratobójczy pojedynek toczyli Tom Kristensen i Marco Bonanomi – ten pierwszy wykorzystał jednak slow-zone i zjechał na pit-stop. 10 minut później zjechał lider, w alei serwisowej wyjeżdżając tuż przed nosem (również obecnego w boksach) Lotterera – i obronił prowadzenie. Lotterer natomiast spadł nieco późnej za Bonanomiego – z którym pojedynek był ozdobą początku godziny drugiej. Dwa Rebelliony spokojnie trzymały swoje pozycje za załogami ekip fabrycznych – a Toyota nr 7 została zgłoszona do sędziów za nieprzepisowe zachowanie w boksach.

W przypadku kategorii LMP2, awarii uległa Oreca 03R rosyjskiego SMP Racing, przez co z rywalizacji o czoło stawki wypadł Mika Salo. Na starcie, prowadzenie obronił Tristian Commendy w Ligierze nr 46 od TDS Racing– wkrótce jednak wyprzedził go Harry Tincknell z Zyteku nr 38 od Jota Sport. Za nimi podążali m.in. Jan Mardenborough w kolejnym Ligierze, nr 35 od OAK Racing – a jeden z faworytów, Olivier Plam był czwarty. Po wprowadzeniu slow-zone, kilka ekip zjechało na swoje pierwsze pit-stopy – nie zrobili tego jednak prowadzący, przy czym dołączył do nich Alexandre Imperatori w Oreca 03R od KCMG, pół godziny po starcie obejmując prowadzenie. To, Szwajcar utrzymał aż do końca godziny – a przed Tincknellem pojawił się Franck Mailleux.

W GTE Pro, początkowa walka w czołówce miała miejsce głównie między Ferrari i Corvette – startujący z pole position Gianmaria Bruni tracąc pozycję dopiero, gdy na torze nastała slow-zone. Wtedy, obie Corvette oraz Darren Turner w Aston Martinie nr 97 zbliżyły się do prowadzącego – a Janowi Magnussenowi z 73 udało się go wyprzedzić. Po pierwszych pit-stopach, Bruni wrócił jednak na czoło – a wciąż z tyłu podążały Porsche, Fréderic Makowiecki w nr 92 dopiero piąty.

Jeszcze pewniej, swoje prowadzenie utrzymywał Sam Bird w Ferrari nr 81, lider kategorii GTE Am. Tu, Bird utrzymywał przewagę nad dwoma Aston Martinami – a te długo wyprzedzały kolejne Ferrari, m.in. Marco Ciociego w nr 61 i Andrea Bertoliniego w nr 82. Temu drugiemu udało się jednak wyprzedzić Pedro Lamego z Astona nr 98, wychodząc w ten sposób na miejsce trzecie – ten pierwszy za to, wskutek pechowego kontaktu z jednym z prototypów LMP2 wypadł na żwir i stracił sporo sekund. Dalej, w stawce widniało Ferrari nr 60, trzecie od AF Corse – a dopiero za nim było pierwsze Porsche, Klaus Bachler w nowocześniejszym 911 RSR nr 88 od Proton Competition.

W przypadku prototypu Nissana ZEOD RC, pojazd liczył na pierwsze okrążenie w wyścigu przejechane w całości przy napędzie elektrycznym – niestety, niecałe pół godziny po starcie, zawiodła w nim skrzynia biegów. Nie wiadomo, czy pojazd ruszy jeszcze do walki – jak na razie jednak, na pewno nie będzie się on już liczył w jakiejkolwiek stawce. 

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze