Wypadki w deszczu!

Już w pierwszych godzinach rywalizacji, na Pętli De La Sarthe pojawił się deszcz. Pogoda skomplikowała sytuację – i wprowadziła szereg zmian, z wypadkiem Audi nr 3 i Toyotą nr 8 na czele.

Zaledwie kilka minut potrzebował ulewny deszcz, aby zupełnie odmienić sytuację na torze pod Le Mans. Kto szybko nie zmienił opon na deszczowe, mógł przekonać się, jak groźna jest jazda po mokrej Pętli de la Sarthe – i kilku kierowców rzeczywiście się o tym przekonało. Najbardziej dramatycznym okazał się być wypadek dwóch prototypów LMP1, Audi nr 3 i Toyoty nr 8 – a także prowadzącego wówczas w kategorii GTE Am Ferrari. Wypadek na niemal godzinę wyprowadził na tor samochód bezpieczeństwa – a gdy już miał zjeżdżać, deszcz znów się solidnie rozpadał, na kolejne minuty utrudniając kierowcom rywalizację. W praktyce, do końca godziny trzeciej, walki bezpośredniej walki praktycznie nie było – były za to kolejne incydenty oraz zapowiedź dalszych opadów...

Opisany dramat załóg Audi i Toyoty miał miejsce tuż po pierwszym wprowadzeniu przez sędziów tzw. wet-race, czyli nakazu jazdy na oponach deszczowych. Bonanomi i Lapierre niestety nie zdążyli dojechać do boksów – a omijając po obu stronach Ferrari kategorii GTE Am, Lapierre wpadł w poślizg i skierował wszystkie trzy auta w stronę barier. O ile Toyotę nr 8 można jeszcze było uratować (sama, mocno uszkodzona, dojechała do boksów) – Audi miało zniszczone tylne zawieszenie i jego obecność w wyścigu była zakończona. W czołówce pozostała prowadząca Toyota nr 7, Audi nr 2 i 1 przedzielone przez Porsche nr 20 – a za nimi podążał już tylko jeden prototyp Rebelliona, nr 12, gdyż nr 13 także wpadł w tarapaty i stracił kilka okrążeń. Dobra wiadomość jest taka, że na tor powróciła Toyota nr 8 – a na prowadzeniu chwilowo był Timo Bernhard w Porsche, gdyż tylko on nie zjechał jeszcze na trzeci pit-stop. W drugiej Toyocie nr 7, po trzech godzinach zasiadał już Stéphane Sarrazin.

Neutralizacja z godziny drugiej skomplikowała sytuację także w kategorii LMP2. Błąd lidera sprawił, że Oreca nr 47 wpadła w opony grodzące jedną z szykan – na czele natomiast znalazł się Franck Mailleux z Race Performance. Prowadzące do tego prototypy od KCMG i Jota spadły, tracąc ponad okrążenie do lidera. Godzina trzecia i kolejna duża ulewa przyniosła kolejny incydent – w poślizg wpadł Karun Chandhok z załogi Murphy – a w stojący prototyp Oreca 03R wpadł Zytek nr 41 ekipy Greaves Motorsport. Drugie miejsce po trzech godzinach zajmował Paul- Loup Chatin w Alpine nr 36, a trzeci Christian Klien w Morganie od Morand Racing.

W kategorii GTE Pro, neutralizacja przyniosła zmiany głównie z powodu czasów kolejnych pit-stopów.  Ferrari nr 51, Corvette nr 73 oraz Aston Martin zaliczyły je wcześniej, natomiast C7 nr 74 oraz oba Porsche opóźniały je, by zyskać nieco sekund. Z tego względu, w czołówce pojawiły się właśnie Porsche – Jörg Bergmeister w nr 91 utrzymując przewagę nad Corvette i Ferrari nawet po trzecim pit-stopie i zmianie kierowcy. Przed nim, z dwoma pit-stopami na koncie podążał Marco Holzer – a za nim był Tony Milner w Corvette nr 74, Toni Vilander w Ferrari nr 51 oraz Stefan Mücke w Aston Martinie.

Jedynym, co dało się określić w kategorii GTE Am, była nieobecność dotychczasowego lidera, Ferrari nr 81. Feralny wypadek z dwoma LMP1 zakończył rywalizację jednej z czołowych załóg zespołu AF Corse – podobnie, jak w GTE Pro, do walki weszły natomiast Porsche, na czele z nr 77 od Dempsey Racing Proton. Opóźniając pit-stopy, jadący w nim Patrick Long znalazł się w pewnym momencie nawet przed pojazdami GTE Pro – podobnie jednak jak drugi w stawce Aston Martin nr 98 czekał ich jeszcze trzeci pit-stop. Za nim był już Johnny Mowlem z Ferrari nr 53 od RAM Racing – a dopiero szósty był Nicki Thiim w Astonie nr 95, obecny w boksach już cztery razy.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze