Co się zdarzyło na Antypodach?

Tegoroczna wygrana Nissana na Bathurst, wielu kibicom przypomniała o poprzednim takim sukcesie marki. W 1992 roku, Nissan wygrał wyścig Bathurst 1000 w dość kontrowersyjnych okolicznościach.

Od pamiętnego wyścigu 1992 Bathurst 1000, znanego wówczas jako Tooheys 1000, minęły już 23 lata. Dla niejednego Australijczyka, ówczesne wydarzenia wciąż jednak widnieją w pamięci jako jeden z najbardziej kontrowersyjnych finiszów w historii rywalizacji na Mount Panorama. Niejeden nie ma wątpliwości, iż przyznanie pucharu kierowcom Nissana z nr 1 było co najmniej niesprawiedliwością – a jak wielu takich znajdowało się wtedy na torze, ukazał to choćby moment przekazania kierowcom pucharu zwycięzców.

Bezwzględnie, Australijczyk Mark Skaife i Nowozelandczyk Jim Richards byli wówczas faworytami wyścigu odbywającego się 4 października. Kierowcy Nissana Skyline R32 GT-R nr 1, na koncie mieli już dwa pierwsze miejsca w Australijskich Mistrzostwach Samochodów Turystycznych – a jak wskazuje numer samochodu, byli również zwycięzcami tego wyścigu sprzed roku. Duet obsadzony za kierownicą jednego auta był więc murowanym kandydatem do sukcesu – w dodatku, obsadzony za kierownicą nie byle-jakiego auta.

Nazywany wtedy dokładnie tak, jak dziś nazywa się GT-R, Nissan był zdecydowanie najlepszym autem w stawce. Nawet, jeśli wyścigi długodystansowe rządzą się swoimi prawami, mało kto spodziewał się pokonania "Godzilli" przez nienowe już Fordy Sierra RS500 czy także starzejące się BMW M3. Kibice liczyli wówczas również na rodzime Holdeny Commodore, obecne na liście w wersjach starszych i nowszych – ale i one pokazały już w ATCC, że w walce z Nissanami mają raczej mizerne szanse na zwycięstwo...

Już w pierwszej części wyścigu widać było, że może być to szalone starcie. Deszcz bardzo szybko zmusił kierowców do zmiany opon na deszczówki – później, doszło natomiast do tragicznego wydarzenia. Na 33. okrążeniu, były mistrz Formuły 1, Nowozelandczyk Denny Hulme poinformował, że "nic nie widzi" – a chwilę później zjechał swoim BMW M3 z toru, otarł się o barierę, a następnie przejechał na drugą stronę prostej. Co było wówczas dziwne, 56-letniego Hulma szybko przewieziono do szpitala – powód tego stał się jasny wraz ze smutną informacją o śmierci kierowcy. Jak się okazało, Hulme doznał wówczas rozległego zawału serca, a lekarzom, mimo szybkiej interwencji, nie udało się Nowozelandczyka uratować...

Na wysychającym torze, Nissan wciąż i wciąż prowadził – przy czym konkurenci wcale mu nie odpuszczali. Na czele widniał tu Ford Sierra kierowany na zmianę przez 47-letniego Dicka Johnsona i 28-letniego Johna Bowe, czwartego w klasyfikacji ATCC. Po części, pomagały im w tym neutralizacje, dość częste z powodu mokrego toru – załodze nr 17 i bez tego udawało się jednak utrzymywać niewielką w sumie stratę do liderów.

I wtedy nadeszło finałowe, 143. okrążenie. Potężna ulewa znów nawiedziła tor, doprowadzając do kilku incydentów – z których najpoważniejszym było uderzenie w barierę przez lidera, Jima Richardsa. Uszkodzony Nissan, z odstającym przednim kołem, powoli jechał w stronę mety – gdy jednak dojeżdżał do docinka Forrest Elbow, Richards wpadł w poślizg na totalnie mokrej nawierzchni i uderzył w kilka innych samochodów, które stały tam wskutek osobnego wypadku.

Nissan był więc zatrzymany – jadący na drugim miejscu Johnson podążał natomiast dalej, omijając uszkodzonego Skyline'a i po chwili przekraczając linię mety, pewny zwycięstwa w 33. edycji wyścigu Bathurst 1000. Niestety, komentatorzy już wtedy wiedzieli, że tak się raczej nie stanie – widniejąca nad torem czerwona flaga oznaczała, iż pod uwagę będą brane wyłącznie okrążenia przejechane do chwili zatrzymania wyścigu – a to dawało zwycięstwo załodze Nissana, która swoje 143. okrążenie przejechał wcześniej, niż Ford.

Niezadowolenie kibiców z tego faktu było ogromne – szczególnie pośród fanów Forda oraz Holdena, którzy wytykali sędziom wywieszenie czerwonej flagi zanim Ford ukończył swoje okrążenie. Najbardziej widać to było podczas rozdawania pucharów – kibice po prostu wybuczeli wychodzących na podium zwycięzców – a gdy Skaife stwierdził "prowadziliśmy cały dzień, tak to jest, Nissan wygrał", ci odpowiedzieli jednoznacznym wołaniem "bullshit". Dość agresywnie zareagował wtedy drugi ze zwycięzców, Jim Richards, mówiąc: "myślałem, że australijscy fani wyścigów potrafią więcej, niż to, to jest cholernie haniebne. Nadal będę się ścigał, ale mówię wam, to pozostanie w mojej pamięci na długi czas. Jesteście bandą dupków".

Ostatecznie, załoga Nissana pozostała na pierwszym miejscu – a tyle samo okrążeń, prócz Forda nr 17 miał również drugi Skyline GT-R ekipy Winfield Team Nissan, nr 2 prowadzony przez Neila Cromptona i Szweda Andersa Olofssona. Najlepsze BMW uplasowało się jako czwarte, tracąc do zwycięzców jedno okrążenie – a najlepszy Holden był piąty, przy czym był to samochód nie kategorii A, ale fabryczny Commodore serii VP z ośmiocylindrowymi silnikami Chevroleta, który w praktyce miał brać udział w rywalizacji dopiero od sezonu 1993.

Choć w tym roku, zwycięstwo Nissana również nie było pewne do ostatniej chwili – tym razem, pewność, że to on pierwszy przekroczył linię mety, jest bezsporna. Nissan może więc cieszyć się z pierwszego od 23 lat triumfu na Bathurst – a także z faktu, że zwycięstwo w jednym z bardziej prestiżowych wyścigów długodystansowych przychodzi mu w momencie, gdy w Mistrzostwach Świata Endurance, marka powraca do rywalizacji o najważniejsze puchary. Czyżby triumf w Australii był sygnałem, że traktowanie Nissana jako przeciwnika niższej klasy to ogromny błąd? O tym przekonamy się już w kwietniu – a jak na razie, gratulujemy Japończykom wspaniałego zwycięstwa.

 

 

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze