Niedawno pisaliśmy, że od 2017 roku seria Deutsche Tourenwagen Masters przeżyje swego rodzaju rewolucję turbo. Jak się okazuje, zmiany te, czyli czterocylindrowe silniki turbo o mocy około 600 koni mechanicznych, prawdopodobnie nie zostaną tak szybko wprowadzone do samochodów DTM.
Rozwój silników został na razie zatrzymany, co potwierdziły ekipy Audi oraz Mercedes. „Pozostajemy w dialogu z innymi producentami i chcemy uatrakcyjnić serię. Podejmujemy także ważne decyzje badawcze. To dotyczy między innymi wagi, wydajności oraz konkretnych części jednostki napędowej” – stwierdził dyrektor Mercedes-DTM, Ulrich Fritz.
Kwestia przesunięcia startów silników turbo w samochodach DTM, została poruszona po raz pierwszy podczas IAA (Międzynarodowe Targi Samochodów) we Frankfurcie. Chodziło także o możliwość zredukowania kosztów, ale w tej kwestii nie zapadły żadne konkretne decyzje. Natomiast wyżej wspomniane jednostki napędowe zawitają w DTM prawdopodobnie dopiero w 2019 roku. Jeśli rzeczywiście doszłoby do takiego dwuletniego przesunięcia, to mogłoby to doprowadzić do konfliktu z japońskimi mistrzostwami GT, co byłoby niekorzystne dla DTM, od lat dążących do internacjonalizacji serii.
Dotychczasowym celem Niemieckich Mistrzostw Samochodów Turystycznych było zwerbowanie marek takich jak Nissan, Lexus czy Honda. To nie tylko uatrakcyjniłoby serię, ale także wprowadziło do niej więcej niezależności. „Jesteśmy zdania, że wartość rozrywkowa DTM nie zmieni się wraz z wprowadzeniem nowych silników. Natomiast koszty już znacznie. Dlatego staramy się, współpracując z pozostałymi producentami, przygotować się na różne, możliwe scenariusze” – powiedział szef sportowy Mercedesa, Toto Wolff, który zaprzeczył jednocześnie, jakoby niemiecka marka planowała odejście z DTM: „Wręcz przeciwnie. Mercedes zostanie. I dlatego pracujemy nad różnymi rozwiązaniami z innymi ekipami” - zakończył Wolff.
Źródło: speedweek.com
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.
