McLaren trzyma klucze do rynku transferowego

Świat Formuły 1 wyczekuje decyzji w sprawie potencjalnej współpracy McLarena z Renault, co otworzyłoby drzwi do zmian w składach ekip. Wolne miejsce na przyszły sezon będzie również próbować zapełnić Williams.

W ostatnich tygodniach wiele mówi się o możliwości zmiany dostawcy silników przez McLarena – z Hondy na Renault. Choć taki ruch może dziwić, biorąc pod uwagę budżet wnoszony przez japońskiego producenta do ekipy oraz fakt, że McLaren pozbyłby się statusu zespołu fabrycznego, który na chwilę obecną wydaje się niezbędny do walki o najwyższe lokaty.

Jak jednak w miniony weekend pokazał Red Bull, dysponując dobrym podwoziem – a to McLarena jest bardzo wysoko oceniane – można walczyć o czołowe lokaty nawet z jednostką Renault, która ustępuje tym od Mercedesa i Ferrari.

Fernando Alonso niejednokrotnie przyznał, że otrzymał oferty z różnych ekip – w tym podobno Williamsa – lecz chciałby pozostać lojalny wobec McLarena. Hiszpan domaga się jednak zakończenia współpracy z Hondą, która pomimo upływu lat nie potrafi przezwyciężyć problemów wieku dziecięcego.

Samo Renault jest jednak niechętne do powiększania swojej operacji w celu ugoszczenia McLarena, a to oznacza konieczność odejścia jednego z dotychczasowych klientów – tym miałoby być Toro Rosso. Juniorski zespół Red Bulla miałby tym samym otrzymać niechciany przez McLarena silnik Hondy, która chce utrzymać się w F1.

Nie jest jasne, czy Toro Rosso odziedziczyłoby po McLarenie benefity korzystania z silników Hondy, czyli wpływy do budżetu i darmowe jednostki. Biorąc jednak pod uwagę różnicę w wielkości i budżecie obu ekip, każda korzyść finansowa będzie bardzo znacząca.

Pozyskanie Hondy ma jednak nie być jedyną zmianą w Toro Rosso, które będzie potrzebować nowego kierowcy – jeśli wierzyć wypowiedziom z początku roku, Carlos Sainz Jr już w tym sezonie miał jeździć dla Renault, lecz jego transfer został zablokowany przez Red Bulla. Tym razem Hiszpan miałby zrealizować swoje ambicje i przenieść się do zespołu fabrycznego, by jeździć u boku Nico Hülkenberga.

Nie słyszeliśmy żadnych plotek co do tego, kto miałby zostać drugim kierowcą Toro Rosso, lecz Pierre Gasly wydaje się oczywistym wyborem.

Wolne miejsce miałoby się pojawić również w Williamsie, a to za sprawą odejścia Felipe Massy, który niespodziewanie przedłużył swoją karierę w F1, lecz teraz miałby definitywnie porzucić ją dla Formuły E. Trzy nazwiska, jakie są wymieniane w walce o ten fotel to Sergio Pérez, Pascal Wehrlein i Robert Kubica.

Po przejściu Sainza do Renault, Polak miałby otrzymać wolną rękę do szukania dla siebie miejsca gdzieś indziej. Williams miałby być zainteresowany osobą Kubicy z uwagi na jego duże doświadczenie w rozwoju samochodu, z czym brytyjski zespół ma ostatnio spore problemy.

Prywatnej ekipie trudno byłoby jednak przejść obojętnie wobec sponsorów Péreza, który od kilku lat „utknął” w Force India, niezdolny do zawalczenia o coś więcej niż okazjonalne podium. Co więcej, Meksykanin jest niezadowolony z konfliktu jaki wynikł pomiędzy nim, a Estebanem Oconem, który zagraża jego statusowi kierowcy numer jeden.

Wehrlein, będąc podopiecznym Mercedesa, zapewniłby Williamsowi zniżkę na jednostki napędowe marki – co prawda ekipa uzyskała już darmowe silniki poprzez transfer Valtteriego Bottasa, lecz nie wiadomo na jaki okres. Dla samego Wehrleina, opcja przejścia do Williamsa wydaje się jedyną, jeśli ma on zostać w F1 – będzie on bowiem wyparty z Saubera, gdzie za sprawą nowej umowy z Ferrari jego fotel przypadnie Charlesowi Leclercowi.

Źródło: motorsport.com

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze