Seria zwycięstw Toyoty w 24-godzinnym wyścigu Le Mans dobiegła końca po pięciu latach, gdy japoński producent został pokonany przez Ferrari w 91. edycji. Wynik wyścigu stulecia mógł być jednak inny, gdyby nie zderzenie samochodu #8 z wiewiórką.
Punkt zwrotny tegorocznego wyścigu nastąpił w 16. godzinie rywalizacji. Mający 12-sekundową przewagę Ryō Hirakawa zaczął nagle tracić tempo względem goniącego go Alessandro Pier Guidiego w zwycięskim Ferrari #51 i stracił prowadzenie na rzecz Włocha, gdy podczas kolejnego pit-stopu zespół Toyoty musiał zmienić nos w jego samochodzie. Jak się okazało, przyczyną była kolizja z wiewiórką.
„Były okresy, w których dominowaliśmy nad Ferrari. Jest w tym logika”
– wyjaśniał dyrektor techniczny Toyoty Pascal Vasselon. „Tuż po jednym z tych momentów, gdzie byliśmy konkurencyjni, Ryō zderzył się z wiewiórką. Prawdopodobnie nie była mała, bo spowodowała duże uszkodzenia przodu. Był w tarapatach aż do swojego następnego planowanego zjazdu, gdy mogliśmy zmienić nos”
.
Hirakawa miał swój incydent niedługo po wypadku Kamuiego Kobayashiego, który wyeliminował siostrzany samochód #7 z wyścigu. Szef zespołu został staranowany przez dwa samochody zbliżając się do strefy spowolnienia.
„Myśleliśmy wtedy, że stracimy oba samochody, bo temperatura silnika w #8 gwałtownie rosła. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje, bo z zewnątrz nic nie było widać, a dane aerodynamiczne się zgadzały. Postanowiliśmy zdjąć przód samochodu, wymienić go i przyjrzeć się. Duży kawałek kevlaru utknął w zawieszeniu, blokując dopływ powietrza do chłodnicy. Mogliśmy go usunąć i jechać dalej”
.
Toyota #8 ukończyła wyścig ze stratą 1 minuty i 21 sekund do zwycięskiego Ferrari. To więcej niż 2,5 minuty, na które Vasselon oszacował stratę wynikającą z dodatkowych 37 kilogramów, które Toyota otrzymała przed wyścigiem w ramach korekty balansu osiągów.
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.