Martin Brundle broni decyzji sędziów z GP Australii

Komentator telewizji Sky F1 Martin Brundle postanowił stanąć w obronie dyrekcji wyścigu po chaotycznej końcówce GP Australii. Według dziennikarza, decyzja sędziów o wywieszeniu czerwonej flagi na dwa okrążenia przed końcem wyścigu była prawidłowa.

Wydarzenie z ostatnich kółek zmagań na torze w Albert Park można uznać za co najmniej kontrowersyjne. Na 56. Okrążeniu wywołana została czerwona flaga, spowodowana uderzeniem Kevina Magnussena w bandę. Restart z pól po neutralizacji okazał się być kompletną katastrofą – po dwóch pierwszych zakrętach z rywalizacji odpadło czterech kierowców.

Ogłoszono kolejną pełną neutralizację, a sędziowie przywrócili klasyfikacje sprzed restartu, ponieważ stawka nie przejechała pierwszego sektora. Wyścig został dokończony za samochodem bezpieczeństwa. Ten szereg decyzji w samej końcówce rywalizacji podzielił dziennikarzy, ekspertów i kibiców. Wielu uważa, że czerwone flagi po wypadku Magnussena były niepotrzebne.

Innego zdania jest Martin Brundle, reporter dla Sky Sports F1. Były kierowca postanowił publicznie poprzeć podjęte przez sędziów działania. „Musimy wejść w czyjeś buty, żeby móc go ocenić. W 2009 Massa prawie stracił życie, gdy odłamek wleciał do jego kokpitu. Jesteśmy na torze ulicznym, gdzie mnóstwo fanów stoi tuż obok toru, tak samo jak medycy i porządkowi którzy są tam na miejscu. Więc jeśli mamy części rozrzucone po torze, nie możemy pozwolić żeby po prostu latały sobie po okolicy z prędkością kilkuset km/h”. Po wyścigu okazało się, że odłamki po wypadku Kevina przeleciały przez barierki i zraniły jednego ze stojących nieopodal kibiców.

Brundle skrytykował również popularną w mediach teorię, że sędziowie wywołali czerwone flagi, by zwiększyć dramaturgie wyścigu i dać rozrywkę kibicom: „Absolutnie się z tym nie zgadzam” – mówił komentator. „Nie chce mi się wierzyć, by sędziowie mieli mieć polecenie, żeby rozkręcać spektakl gdy jest to potrzebne. O czerwonej fladze po wypadku Albona możnaby dyskutować, ale w przypadku Kevina mieliśmy resztki koła i felgi rozrzuconej po torze. Mam absolutną pewność, że nikt w dyrekcji wyścigu nie myśli sobie <<hej, rozkręćmy trochę ten wyścig>>”.

Dziennikarz zaznaczył, że przy ocenie pracy sędziów należy brać uwagę presję i odpowiedzialność z jaką się mierzą. „Łatwo nam stać tutaj obok toru i mówić co należy zrobić a co nie. Czy umielibyśmy podejmować idealne decyzje w ułamku sekundy pod tak gigantyczną presją? W kwestii zarządzania wyścigami dużo się ostatnio działo. Najpierw straciliśmy Charliego Whitinga, potem przyszedł Michael Masi i wiemy jak to wyglądało, szczególnie w Abu Dhabi w 2021. Potem mieliśmy dwóch zmieniających się dyrektorów wyścigowych, teraz znów mamy jednego. Możemy siedzieć tu i dyskutować o tym w poniedziałek rano, ale koniec końców to oni, a nie my ponosimy odpowiedzialność gdy ktoś zginie lub zostanie ranny”.

Źródło: motorsportweek.com

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze