Porsche na czele, jednak sprawa wciąż otwarta

Porsche nr 1 prowadzi na godzinę przed końcem wyścigu w Niemczech. Niewiele tracą jednak oba Audi, podobnie otwarta kwestia jest w klasie GTE Pro.

Choć Porsche ani na chwilę nie ustąpiły konkuentom pola – ich niewielka przewaga nie pozwala im jeszcze cieszyć się ze zwycięstwa. Przekonał się o tym choćby Marc Lieb, w połowie godziny piątej zaliczając kontakt z jednym z Porsche 911 – co w dodatku sędziowie określali jako jego błąd, skazując załogę nr 2 na przejazd przez aleję serwisową. Skutkiem tego, na czele znów pojawiła się załoga nr 1 – a dwa Audi tylko czekały na błąd, który na kilkanaście sekund zatrzymałby liderujących konkurentów. Równie nieprzewidziana sytuacja widniała w klasie GTE Pro, gdzie choć Ferrari wyszło na prowadzenie, Aston Martin tracił do niego sekundy – z drugiej strony, niewiele większą przewagę mając nad kolejnym 488.

Zgodnie z zapowiedziami, strata okrążenia w połowie rywalizacji nie umieszczała Toyot w czołówce walki o zwycięstwo – dzięki szczęśliwemu spowolnieniu, na czele widniały wówczas oba Porsche. 20 minut później, kolejne spowolnienie przyniosło kolejne zjazdy – tym razem jednak sytuacja się nie zmieniła i Lieb z Hartleyem prowadził nad Di Grassim i Fässlerem. Różnice były przy tym niewielkie, czwarty Szwajcar tracił do lidera tylko 23 sekundy – jednak dwa 919 pozostawały na czele przez kolejne minuty wyścigu. Dużo więcej, pod koniec godziny czwartej traciła już Toyota nr 6, która na torze pozostawiła element silnika i zmuszona była na ponad 5-minutowy postój w boksie – kosztowało ją to 2 okrążenia, tracąc łącznie 3 do prowadzącego Lieba.  

Niecały kwadrans po starcie godziny piątej pechową przygodę przy dublowaniu Porsche nr 88 zaliczył Lieb, lekko uderzając go i wprowadzając w poślizg, który zakończył się wypadnięciem Qubaisiego na żwir i spowolnieniem. Uszkodzenia w prototypie nie wyglądały groźnie – sytuację od razu wykorzystał Fässler, zmieniając się z Lottererem. Po chwili w boksach były już też pozostałe pojazdy LMP1 – i wówczas na prowadzenie powrócił Webber w Porsche nr 1, nr 2 nieco dłużej pozostając, by ekipa sprawdziła uszkodzenia samochodu. Choć Jani powrócił na tor przed dwoma Audi – wkrótce sędziowie zdecydowali, że to jego zmiennik był winny kolizji i nałożyli na niego karę przejazdu przez boksy – czego konsekwencją stał się spadek Janiego tuż za tracącego 20 sekund Loïca Duvala. Kwadrans przed końcem godziny, Francuz miał więc motywację, by ścigać lidera – choć z drugiej strony musiał uważać na goniącego go Janiego. To wkrótcce okazało się zresztą ważniejsze – Jani napierał, a Duval zmuszony był bronić pozycji, nie ryzykując popełnienia błędu – podobnie zresztą jak Jani, tuż za nim jadąc Lotterer.

Druga połowa wyścigu rozpoczęła się również końcem marzeń CLM o powtórce sukcesu sprzed roku – awaria zatrzymała prototyp przy pierwszym zakręcie, wymuszając trzecie spowolnienie w wyścigu. Rebelliony straciły tym samym podstawowego konkurenta, załoga nr 13 przed nr 12 pewnie zmierzając po kolejne punkty. Sprawę nieco skomplikował problem z pojazdem nr 13, który zmusił go do dłuższego zjazdu do boksów – ale i tak, oba R-One uczestniczyły w wyścigu, w przeciwieństwie do CLM od ByKolles.

Po kolejnym wcześniejszym zjeździe załogi Strakka, liderem w połowie wyścigu został Gustavo Menezes, który wraz z innymi pojazdami zjechał przy okazji trzeciego spowolnienia – choć akurat lider tuż przed jej zakończeniem. Mimo tego, Lapierre pozostał na czele przed Filipem Albuquerque i Richardem Bradleyem – Nick Leventis był czwarty, z czasem do lidera tracąc już okrążenie. 16 sekund tracił natomiast Albuquerque, a Bradley kolejne 10 – i z minuty na minutę coraz bardziej było widać, że to ich załogi będą walczyć o pozycje na podium. Dowodem tego było choćby, że pod koniec godziny, Leventisa skutecnie zaatakował Antonio Pizzonia – a później także Pipo Derani. Kolejną serię zjazdów przyśpieszyło spowolnienie wywołane przez dwa Porsche – nie zmieniło jednak sytuacji w pierwszej trójce. Zmienić to miał Jonny Kane, który zmienił Leventisa po zaliczeniu wymaganego czasu za kierownicą – dopiero siódma Strakka nie była zadowolona, szczególnie patrząc na jej wcześniejszą sytuację.

W klasie GTE Pro, początek czwartej godziny przyniósł późny zjazd Mückego, który wskutek tego spadł aż na miejsce piąte. Liderem znów był Thiim, przed ścigającym go Brunim – kolejny atak Włoch przypuścił po kwadransie, Ferrari w końcu obejmując prowadzenie. Układ ten widniał także po zmianach, gdy Calado wciąż utrzymywał kilkusekundową przewagę nad Sørensenem – tyle, że na czele jechał Pla, opóźniając czwarty pit-stop Forda nr 66. Ten zjechał dopiero w trakcie spowolnienia po kontakcie Porsche – Mücke powracając na tor jako czwarty, tylko 8 sekund za Rigonem.

W GTE Am, po zmianie z Laudą, Paul Dalla Lana nie stracił prowadzenia mimo sytuacji w godzinie czwartej – problemy miał za to Camathias, który wskutek błędu stracił drugie miejsce na rzecz Davida Heinemeiera-Hanssona. Ten wcześniej wyprzedził Yamagashiego – a teraz miał szansę na dogonienie Kanadyjczyka. Gorzej było z Ferrari, które w dodatku otrzymało karę 20 sekund postoju przy pit-stopie za przekroczenie prędkości pod żółtą flagą – co praktycznie eliminowało je z walki o zwycięstwo. Po kolejnych pit-stopach, Dalla Lana wciąż pozostawał na czele stawki – za nim jednak, na drugie miejsce powrócił Camathias, przed zmiennikiem Hanssona, Al Qubaisim – co dopełniło się jego feralnym kontaktem z prototypem Porsche. Trzecie miejsce przejął wówczas Pierre Ragues, ale liczył na nie także Rui Aguas z Ferrari, wciąż licząc chociaż na dobrą pozycję na podium.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze