Szykując się na tajfun – zapowiedź Grand Prix Japonii

Tajfun Hagibis ma uderzyć w tor Suzuka w sobotę, zaburzając przygotowania do wyścigu. Jak to odbije się na rywalizacji w niedzielę? To może być mocno nieprzewidywalny weekend.

Tajfun ma uderzyć w sobotę, co może uniemożliwić jakąkolwiek jazdę. W podobnej sytuacji w sezonach 2004 i 2010 kwalifikacje rozegrano w niedzielny poranek przed wyścigiem. Bardzo możliwe, że tym razem będzie podobnie. Wyścig zapowiada się ciekawie. Ferrari jest faworytem, ale Mercedes i Red Bull będą blisko. Kluczowe będą właśnie stojące pod znakiem zapytania kwalifikacje.

Szansa na wyrównaną walkę na czele stawki

Przed kolejnymi wyścigami kluczowym pytaniem jest, który zespół będzie dysponował najlepszym pakietem. W Japonii może jednak być trochę inaczej. Decydujące mogą być umiejętności zawodników

Za każdym z trzech czołowych zespołów przemawiają pewne argumenty. Ferrari ma obecnie najlepszy pakiet, ale w Suzuka ich przewaga może być nieco mniejsza, niż na torach zdominowanych przez proste odcinki. To przemawiałoby za Mercedesem.

Końcówka sezonu w Mercedesie, mimo spadku formy, przebiega gładko i spokojnie. Podczas gdy oczy kibiców skupione są na Ferrari, zespół Mercedesa podniósł się po małej wpadce w Singapurze i w Soczi pokazał, że bezlitośnie umie wykorzystać każde potknięcie rywali. Lewis Hamilton najprawdopodobniej po raz kolejny zapewni sobie mistrzostwo, w którymś z wyścigów w Ameryce Północnej, ale zespół ma dużą szansę na wywalczenie mistrzostwa konstruktorów już w Japonii.

Red Bull ma teoretycznie najmniejsze szanse, ale dla Hondy Grand Prix Japonii ma ogromne znaczenie i Japończycy na swoim domowym torze wprowadzili do swojego silnika ostatnie w tym roku poprawki, licząc na sukces. Samochód z silnikiem Hondy ostatnio stał na podium w Suzuka 15 lat temu, gdy Jenson Button był trzeci w BAR-Honda. Za to Max Verstappen przyjeżdżał na metę w pierwszej trójce w ostatnich dwóch sezonach. Jego podium w tym roku byłoby tryumfalnym powrotem Hondy po latach. To następna szansa dla Red Bulla na dobry wynik po Grand Prix Singapuru, gdzie zespół był rozczarowany swoim tempem, ale mimo to Max Verstappen ukończył wyścig na podium.

Tempo samochodów z czołówki będzie być może na tyle wyrównane, że kluczowa na krętym, technicznym torze będzie forma zawodników, zwłaszcza jeśli swoja rolę odegra także pogoda. Wtedy Verstappen ma szansę, ale faworytami będą oczywiście Hamilton i przede wszystkim rewelacyjny ostatnio Charles Leclerc. Choć młody pretendent musi pamiętać, że w ostatniej dekadzie tylko dwa razy w Japonii wygrał ktoś spoza dwójki Hamilton, Sebastian Vettel.

Echa kontrowersji w Rosji

Mówiąc o Leclercu i sytuacji w Ferrari, trzeba cofnąć się o dwa tygodnie i przypomnieć zdarzenia z Rosji. Ferrari chciało mieć w Soczi wszystko pod kontrolą i przygotowało plan, który miał zapewnić zwycięstwo. Leclerc miał upewnić się, że jego cień aerodynamiczny pomoże Vettelowi, który nie najlepiej wypadł w kwalifikacjach, wyprzedzić Lewisa Hamiltona. Wiadomo było, że rozpędzony Vettel najprawdopodobniej zyska wtedy okazję do wyprzedzenia także Leclerca. Ustalono więc, że najlepiej będzie dla zespołu jeśli dwaj kierowcy Ferrari nie będą walczyć że sobą, tylko jak najszybciej przejadą pierwsze zakręty, oddalając się od Mercedesów, a potem Vettel, jeśli będzie pierwszy, ustąpi Leclercowi.

Plan rozpadł się w momencie gdy okazało się, że Sebastian ma od Leclerca lepsze tempo i w związku z tym nie zamierza ustępować. W efekcie wydarzeń, które potem nastąpiły Ferrari poniosło w Rosji porażkę zarówno sportową jak i wizerunkową i teraz stoi przed poważnym dylematem jak zarządzać walką między kierowcami. Czy lepiej nadal stosować polecenia zespołowe, starając się zmaksymalizować wyniki, czy, chcąc uniknąć nieporozumień i wizerunkowych wpadek, pozwolić na walkę między kierowcami. Z tego co mówią kierowcy wynika, że postawili na polecenia zespołowe. Będzie więc ciekawie.

Leclerc kontra Vettel: odcinek Japonia

W Rosji Vettel pokazał, że oprócz szybkości ma też inne atuty i pokazał swoje doświadczenie. Mimo że nie ukończył wyścigu, zaliczył wizerunkowe zwycięstwo i uprzykrzył życie Leclercowi, wykorzystując nie do końca precyzyjne instrukcje Ferrari, by nie oddać mu miejsca po starcie. Charles nie tylko nie zdołał zbliżyć się do mającego bardzo dobre tempo Vettela, ale próbując to zrobić zniszczył swoje opony na tyle, że jego tempo w porównaniu z Niemcem wyglądało bardzo słabo.

Zespół doszedł więc do wniosku, że lepiej będzie nie zmieniać kolejności, aż do zjazdów do boksu, po których samochód Vettela natychmiast się zepsuł. W efekcie Seb zaprezentował się w wyścigu jako szybszy kierowca, podczas gdy Leclerc domagał się przez radio, by zespół kazał Niemcowi ustąpić mu miejsca, co z zewnątrz wyglądało bardzo źle.

Nigdy nie dowiemy się czy Seb, jadąc na drugim miejscu umiałby dotrzymać tempa Leclercowi w drugiej części wyścigu, wiemy natomiast, że Leclerc nie był w stanie wyprzedzić Mercedesów. W sumie więc weekend, w którym Charles był szybszy niż Sebastian w każdej sesji, zakończył się jego wizerunkową porażką. Vettel co prawda przed weekendem w Japonii przyznał, że nie zachował się właściwie, ale podobne przeprosiny złożył też po pamiętnym Grand Prix Malezji w 2013 r. Z pewnością teraz też doskonale wiedział co robi.

W Japonii Leclerc będzie już bogatszy o tę ważną lekcję. Wie już, że Vettel nie będzie mu ustępował bez walki. Wie to też Ferrari. Gdyby Seb z własnej woli ustąpił w Rosji Leclercowi, w mediach obwołano by go oficjalnym kierowcą numer dwa. Do tego Vettel z pewnością nie dopuści.

Leclerc zachował się w Soczi zgodnie z poleceniami teamu, a mimo to został negatywnym bohaterem. To był kolejny wyścig, w którym to nie jego własne błędy, ale decyzje teamu, odebrały mu zwycięstwo. Jednak powinien pozostać spokojny i nie dać się wyprowadzić z równowagi. Jego dobra passa nadal trwa. Jeśli zachowa spokój i uniknie błędów w kwalifikacjach, to będzie jego piąte pole position z rzędu. A pole position w Suzuka jest kluczem do zwycięstwa.

 

 

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze