Andrea Montermini specjalnie dla ŚwiatWyścigów.pl

Ten wywiad był możliwy dzięki wsparciu naszych czytelników. Jeśli chcesz czytać więcej ekskluzywnych wywiadów 1-na-1, postaw nam kawę!

W dzisiejszych czasach, gdziekolwiek nie znajdzie się wyścigowe Ferrari, można zakładać, że w pobliżu znajdziemy Andreę Monterminiego. Nie wszyscy jednak wiedzą bądź pamiętają, że przed startami w wyścigach GT, miał on bogatą karierę w samochodach jednomiejscowych, dochodząc do Formuły 1 oraz reprezentując zespół Dana Gueneya w Champ Car. Między innymi o tym z charyzmatycznym Włochem rozmawiała Roksana Ćwik.

Click here for English version 

Jakie to uczucie stać na podium w Monako?

Wspaniałe uczucie. To jeden z najwspanialszych torów, na jakich można jeździć – zawsze jesteś na limicie i nie możesz popełnić błędu, a bycie na podium to ogromna satysfakcja.

1994 był tragicznym rokiem dla Formuły 1. Kilka dni po śmierci Rolanda Ratzemberga zająłeś jego miejsce w zespole Simtek. Czy pierwsze dni z zespołem były dziwne?

Tak, z pewnością były dziwne. Nie wyobrażałem sobie, że mój pierwszy start w F1 nadejdzie w takich okolicznościach. Starałem się wykonywać swoją pracę i podchodzić do niej normalnie, ale to nie było możliwe.

Twój sezon zakończył się przedwcześnie, podczas treningu przed Grand Prix Hiszpanii. Czy myślałeś wtedy, że ten samochód jest niebezpieczny?

Kiedy otrzymałem telefon od Simtek, żeby wskoczyć do samochodu F1 i zadebiutować w Barcelonie, miałem mieszane odczucia. Z jednej strony cieszyłem się ze startów w Formule 1, ale z drugiej bardzo obawiałem się bezpieczeństwa samochodu. Zbyt wiele rzeczy i zbyt wiele wypadków działo się naraz, ale byłem chyba za młody, by mnie to powstrzymało.

Czy powrót na tor był trudny?

Nie, z pewnością nie. Nie pamiętałem nic ze swojego wypadku, więc byłem skupiony na jak najszybszym powrocie.

Jaki był Ayrton Senna?

Człowiek-bohater. Lubiliśmy się, pomimo że byłem przy nim nikim, ale okazywał szacunek.

Czy we współczesnej F1 brakuje ci czegoś z tamtych czasów?

Z pewnością. Obecne samochody F1 wydają się dużo łatwiejsze w prowadzeniu i osiągnięciu szczytu ich możliwości niż te z lat 90.

Ścigałeś się też w amerykańskich samochodach jednomiejscowych w czasach „rozłamu”. Jaka była atmosfera w paddocku i czy myślałeś kiedyś o przejściu do IRL?

Miałem wspaniałą okazję ścigać się w Champ Car, gdy była to seria światowa, a nie ograniczona do USA. Ludzie, mechanicy i atmosfera były wspaniałe oraz prawdziwie ludzkie. Fani lubili przychodzić na wyścigi, a ta seria była dla mnie bardzo dobra, gdy powracałem po moim wypadku w F1.

Miałem także możliwość ścigania w IRL, ale w tamtych czasach te samochody nie były bezpieczne i zbyt wiele osób zginęło przez awaria mechaniczne.

Co znaczyło ścigać się dla Dana Gurneya i zasiąść w słynnym samochodzie Eagle?

To był prawdziwy zaszczyt reprezentować zespół All American Racers Dana Gurneya. Dał mi on prawdziwą okazję pokazać swoje możliwości jako kierowca. Niestety dla nas wszystkich, ten samochód i opony sprowadziły jego zespół ku końcowi.

Wkrótce potem rozpocząłeś pełną sukcesów karierę w samochodach sportowych. Co cię skłoniło do zmiany?

W zasadzie moja pasja wobec Ferrari i prowadzenia samochodu. Stałem się niejako ambasadorem marki na całym świecie i w głębi mojego serca to się nigdy nie zmieni.

Co jest fajniejsze – walka na swój rachunek czy dzielenie samochodu ze zmiennikiem?

Nawet jeżeli jesteś jedynym kierowcą w samochodzie jednomiejscowym, stanowisz część zespołu i wszyscy pracują na wspólny rezultat. To, czy jadę samemu, czy z kimś, nie zmienia więc moich celów czy nie pozbawia mnie satysfakcji. Do tego masz dużo więcej zabawy stojąc na podium 24h Daytona czy 24h Le Mans.

Czy kultura ścigania różni się między Europą, Ameryką i Australią?

Tak, w Ameryce i Australii jest dużo bardziej ludzka niż w Europie, głównie dlatego, że tam myśli się o fanach.

Byłeś w tym roku gościem na 24h Le Mans. Jakie to uczucie być obserwatorem?

Było mi dość ciężko, bo chciałem tam być jako kierowca. Ale wrócę niedługo.

Na czym polega twoja pomoc dla Yana Schloma?

Jestem jego mentorem w Mistrzostwach Formuły 4, gdzie stanął już dwukrotnie na podium. To bardzo dobry kierowca i bardzo pracowity.

Czy po tylu latach ścigania, wciąż sprawia ci to radość?

To moja pasja i może życie. Oto dlaczego.

Galeria:
Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze