Felieton: Wiem, że nic nie wiem

Chyba właśnie te słowa Sokratesa pasują do zapowiedzi sezonu 2014 Formuły 1. Za nami przedsezonowe testy, z których posiadamy mnóstwo sprzecznych danych, a sezon rozpoczyna się już za tydzień. Co to zwiastuje? Wielkie emocje i już zacieramy ręce przed GP Australii!

Największą sensacją i zarazem powodem do radości wielu fanów są problemy Red Bulla. Czterokrotni mistrzowie świata mają ogromne kłopoty z samochodem i wspólnie z Renault zmagają się ze znacznie słabszymi od konkurencji silnikami. Wielu ekspertów już stawia nad nimi krzyżyk, no bo faktycznie jest bardzo nieciekawie. Jednakże RB10 nie jest bez zalet. Lewis Hamilton uważa, że aerodynamicznie auto jest świetnie przygotowane i nie musimy być wielkimi znawcami, żeby to potwierdzić, ale zaczęła się nowa era, w której bardziej liczy się niezawodność. No i ty robi się źle, ponieważ Adrian Newey zawsze miał z tym problemy, ale teraz jest jeszcze gorzej ze względu na równie awaryjne silniki.

Gdy przejrzymy opinie kierowców dotyczące problemów Red Bulla to wszyscy jak jeden mąż mówią, że poradzą sobie z tym. Ja mam podobne zdanie, bo w ekipie tej znajdują się najlepsi fachowcy, którzy we współpracy z Renault szybko uporają się z problemami. Konkretnie, jeśli chodzi o czas to nie zdziwię się, gdy już podczas europejskich rund stajnia z Milton Keynes odżyje.

Już w sezonie 2013 mówiono, że ten będzie dla nich wyjątkowy. Tak też się dzieje i chyba nie ma sensu, żebym się rozpisywał na temat tego dlaczego mogą być konkurencyjni, bo każdy zna powód. Jednak podczas ostatniej tury testów spotkały ich problemy natury technicznej i możemy wyciągnąć z tego tylko jeden wniosek: w sezonie 2014 awarie mogą przydarzyć się każdemu. Doda to pikanterii, a także losowości w wyścigach, co jest niezmiernie potrzebne. Nie znam osoby, która na przykład nie cieszyła się, gdy nagle Sebastian Vettel zatrzymał swój samochód podczas zeszłorocznej GP Wielkiej Brytanii. Teraz będzie to normalne.

Jeśli jesteśmy już przy temacie wyścigów to nie można pominąć, że samochody będą musiały przepalić nie więcej niż 100 kilogramów paliwa na godzinę. Jak zostało to wyliczone jest to około połowę mniej niż w poprzednim roku. W dobie elektroniki zespoły będą musiały regulować tempem kierowców, aby się zmieścić w tym limicie. Jednak wydaje mi się, że nie będzie to dla nas za bardzo odczuwalne, ponieważ również w poprzednich sezonach zespoły regulowały tempem kierowców.

Jak dla mnie największą zagadką jest forma zespołu Ferrari. Wydaje się, że silniki są niewiele gorsze od Mercedesa, ale sama stajnia z Maranello wygląda na bardzo silną, a to dlatego, że ukrywała swoje tempo. Myślę, że Włosi mogą sprawić nam ogromną niespodziankę, ale cóż tu wiele mówić nie tylko oni należą do ekip, które faktycznie mogą namieszać. Przecież świetnie się również prezentował Williams, nie zapominajmy o McLarenie czy Force India.

GP Australii będzie prawdopodobnie życiową szansą dla kierowców Marussi. Rosyjska stajnia podczas przedsezonowych testów prezentowała się nienajgorzej. Zazwyczaj kierowcy za sterami tej maszyny byli w połowie stawki, więc przy niepowodzeniu rywali, które jest wysoce prawdopodobne mogą zdobyć punkty. Wygląda na to, że odwiecznego rywala Marussi, czyli Caterhama czeka ogromne rozczarowanie. Ich auto jest z kolei bardzo wolne i awaryjne. Nie zdziwię się, jeśli maszyny z Leafield nie zakwalifikują się do wyścigu. To niestety mogłoby powodować koniec tego zespołu, ponieważ nie jest tajemnicą, że właściciel tej ekipy Tony Fernandes jest rozczarowany jej osiągami.

W tym sezonie samochody są trudniejsze w prowadzeniu, ponieważ znacznie szybciej przyspieszają, ale ich prędkość maksymalna nie jest zbyt wysoka. Zawodnicy będą mieli także do dyspozycji osiem biegów i to wszystko będzie wymagało zupełnie czegoś innego od zawodnika niż w sezonie 2014.

Wypadałoby, żebym jeszcze na koniec dodał kilka słów dotyczących transmisji wyścigów Formuły 1 w Polsce. Cóż, z tego co się już wcześniej dowiedziałem inna opcja niż telewizja Polsat raczej nie gra roli. Jak się domyślam ewentualny zakup praw w części zostałby sfinansowany przez Orlen. Do tego z pewnością zostałyby dodane transmisje z Porsche Supercup i może Formuły E, w której może wystartować Kuba Giermaziak.

Wielu fanów myśli już, że jest to nierealne i dla mnie osobiście też wydaje się być dziwnym późne ogłoszenie takiej decyzji, ale gdy patrzymy na program na stronie polsatsport.pl to widzimy, że ktoś go od kilku dni nie aktualizował. W zeszłym roku było podobnie, bo przecież także wtedy na włosku zawisły transmisje Formuły 1, ale na kilka dni przed startem sezonu wszystko się wyjaśniło. Miejmy nadzieję, że tak będzie i tym razem.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze