Druga runda sezonu ADAC GT Masters 2025 rozegrana została na legendarnym torze Zandvoort w Holandii. To jeden z najbardziej technicznych obiektów w Europie, położony nad samym brzegiem Morza Północnego, który cztery lata temu przeszedł gruntowną modernizację. Z nowymi sekcjami, wyprofilowanymi zakrętami i znaną z kapryśnego klimatu lokalizacją, tor stał się prawdziwym sprawdzianem nie tylko dla kierowców, ale i całych zespołów inżynieryjnych.
Dla Szymona Ładniaka i zespołu Engstler Motorsport był to jeden z tych weekendów, w których determinacja i elastyczność musiały zastąpić czysty wynik. Największym wyzwaniem okazała się nie tylko sama charakterystyka toru, ale przede wszystkim niekorzystny balans osiągów oraz zmienne warunki pogodowe.
„To była trudna runda dla wszystkich Lamborghini. Nasze samochody miały aż 95 kilogramów dodatkowego balastu. W takich warunkach mogliśmy liczyć na konkurencyjność jedynie podczas deszczu. Kiedy pojawiała się sucha nawierzchnia, natychmiast zaczynaliśmy tracić tempo”
– tłumaczył po wyścigu Ładniak.
Zmienna pogoda na Zandvoort była trudna do przewidzenia. Deszcz pojawiał się niespodziewanie, by po chwili ustąpić, albo wręcz przeciwnie – intensyfikować się w kluczowych momentach. Taka niestabilność zmuszała zespoły do podejmowania decyzji niemal w ciemno, szczególnie w kwestii doboru opon.
„To była gra w ruletkę. Słaby deszcz mieszał się z intensywniejszym, a czasami znikał całkowicie. W drugim wyścigu jechaliśmy na oponach typu slick, mimo że przez większość czasu tor był wilgotny. Dla inżynierów to była trudna sytuacja, bo nie było jasne, czy zmiana na deszczówki będzie w ogóle potrzebna”
– relacjonował.
Weekend rozpoczął się dla Ładniaka obiecująco. W sobotnich kwalifikacjach uzyskał 5. miejsce i realnie walczył o czołową dziesiątkę. Niestety, problemy techniczne podczas pit stopu – dokładnie awaria systemu mierzącego jego czas – zakończyły się karą przejazdu przez aleję serwisową. Minimalnie zbyt krótka zmiana kierowcy wystarczyła, by przekreślić szanse na dobry rezultat.
W niedzielę było równie nerwowo. Start z 12. pola okazał się pełen dramatyzmu. Już w pierwszych metrach Ładniak został uderzony od tyłu i wyrzucony poza tor. Tylko szybka reakcja pozwoliła mu uniknąć kolizji i wrócić na asfalt.
„Musiałem wykonać epicki manewr, żeby uniknąć wypadku. Po uderzeniu auto znalazło się na trawie, ale udało się je opanować i kontynuować jazdę. Niestety, takie sytuacje oznaczają stratę pozycji i konieczność mozolnego odrabiania”
– powiedział po zakończeniu wyścigu.
Oba starty Ładniak zakończył na 12. miejscu. Choć nie były to rezultaty, które oddają jego realny potencjał, sam zawodnik podchodzi do całej rundy z konstruktywną refleksją.
„Tego typu weekendy są częścią motorsportu. Trzeba je przetrwać, wyciągnąć wnioski i iść dalej. Zespół pracował bardzo ciężko, pokazaliśmy dobrą jakość w trudnych warunkach. To kapitał na kolejne rundy”
– podsumował.
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.