Najlepsi drifterzy Europy wracają do gry! Rusza inauguracja Drift Masters 2025

W najbliższy weekend 17 i 18 maja na hiszpańskim torze Circuito del Jarama odbędzie się pierwsza runda zmagań ligi Drift Masters. W jakich miejscach przyjdzie rywalizować w tym roku zawodnikom? Kto z nich będzie miał największe szanse na sięgnięcie po ostateczny laur i gdzie w tym wszystkim mogą znaleźć się nasi polscy mistrzowie? Tego dowiedzie się z tego artykułu!

Tytułem wstępu, jeśli ktoś nie śledzi dokładnie zawodów driftowych lub w ogóle nie miał styczności z tą dyscypliną, warto rozpocząć tę zapowiedź od krótkiego wyjaśnienia zasad. A więc… w jaki sposób rozgrywany jest driftingowy event?

Chirurgiczna precyzja kluczem do sukcesu

Całe wydarzenie rozpoczynają kwalifikacje, jednak inaczej niż ma to miejsce w większości dyscyplin motorsportowych, wyglądają w taki sposób, iż każdy z zawodników ma dwie próby na jak najdokładniejsze pokonanie wyznaczonej trasy. Punktacja mieści się w przedziale od zera do stu punktów, a każdy z przejazdów oceniany jest przez trzech sędziów w następujących kategoriach: jazda odpowiednią linią ustaloną na odprawie, kąty pokonywania zone (są to zaznaczone obszary nawierzchni, które zawodnik musi pokonać, jadąc oczywiście bokiem) i clipów (najczęściej pachołek od wewnętrznej, do którego trzeba się zbliżyć), w tym odpowiednie wejście w pierwszą z zone oraz płynność przejazdu i element show. Nowością od zeszłorocznego sezonu jest tzw. sesja Qualification Showdown, w której to czterech najlepszych zawodników walczy ze sobą o punkty do klasyfikacji generalnej. 

Do kolejnego dnia zawodów przechodzi sześćdziesięciu czterech najlepszych, którzy będą rywalizować ze sobą w takich samych przejazdach, ale tym razem w parach, najpierw w fazie TOP 32, później TOP 16, TOP 8 itd. aż do wielkiego finału i pojedynku o trzecie miejsce. Warto w tym miejscu dodać, iż czas przejazdów nie ma żadnego znaczenia – decyduje przede wszystkim precyzja. Lepszy wynik z kwalifikacji oznacza, iż w pierwszych etapach zawodów będziemy trafiać na teoretycznie słabszych przeciwników. Sam pojedynek w parach przebiega wedle ściśle określonych reguł: teoretycznie lepszy technicznie kierowca najpierw jedzie swój lead run, a więc w pierwszym przejeździe znajduje się z przodu i pokonuje całą trasę dokładnie tak, jak robił to już na treningu i kwalifikacjach, z kolei jego rywal znajduje się tuż za nim i jego zadaniem jest jechać jak najbliżej niego i kopiować jego ruchy. Później panowie (lub panie) zamieniają się miejscami i robią dokładnie to samo. Parę wygrywa ten, kto był lepszy zarówno w trakcie swojego leada, jak i chase’a (czyli gonitwie). 

Czasami o zwycięstwie decydują dosłownie centymetry, gdy w którymś przejeździe jakiś kierowca był nieznacznie bliżej rywala, jednak czasami sędziowie mają problem z ustaleniem zwycięzcy. W takich sytuacjach dochodzi do dogrywki (OMT – One More Time), po której musi wyłonić się ostateczny wynik. Swój przejazd można także wyzerować, a więc go nie ukończyć. Dzieje się to w przypadku, w którym zawodnik albo przestanie jechać w kontrolowanym poślizgu, albo zderzy się z rywalem w trakcie chase’a lub zahamuje w miejscu, w którym nie powinien tego robić podczas lead runa. Skoro mamy ustalony ogólny rys zasad, przejdźmy do tegorocznego kalendarza, bo będzie obfitował w zróżnicowane obiekty.

Nowości na ten sezon

Najważniejszą zmianą będzie zmniejszenie liczby stawki z 48 do 36 zawodników, aby w ten sposób zacieśnić stawkę i zapewnić widzom bardziej zaciętą rywalizację. Jakie zmiany czekają nas jeszcze w tym roku?

Usunięta szykana startowa – w poprzednich latach start pary wyglądał w taki sposób, iż na starcie pachołki tworzyły swego rodzaju szykanę, która miała za zadanie spowolnić goniący samochód i umożliwić kierowcy jadącemu swój lead na bezpieczną inicjację pierwszej zony. W tym roku zawodnik goniący będzie ustawiał się około osiem metrów za samochodem prowadzącym w ustalonej strefie, z dozwolonym lekkim falstartem – o ile pozostanie z tyłu i nie zakłóci inicjacji.

Nowe oświetlenie startowe – na linii startu została zamontowana fotokomórka monitorująca czas. Po uruchomieniu świateł kierowca ma od teraz 4 sekundy na przygotowanie się i sekundę na przekroczenie fotokomórki po zapaleniu się zielonego światła. Przedwczesny start lub spóźnienia spowodują uruchomienie świateł STRIKE, które od teraz będą widoczne nie tylko dla zawodnika, ale także dla publiczności.

Zmiana w kolejności startu – najlepsi kierowcy kwalifikacyjni mogą teraz wybrać, czy będą prowadzić, czy gonić w pierwszym przejeździe swoich bitew, co jest nową zaletą dla dobrych wyników kwalifikacyjnych.

O zmianach w procedurze startowej wypowiedział się dla Red Bulla Arkadiusz Dudko, wiceprezes Drift Masters: „Zawodnik, który ma gonić w danym przejeździe, będzie ustawiony osiem metrów za uciekającym. Dzięki temu kibice będą mieli lepszy widok na to, kto ucieka, a kto goni. Może również ruszyć wcześniej i zbliżać się do przeciwnika, zanim ten wystartuje, co pozwoli mu utrzymać bliski kontakt z rywalem od samego początku. A – i to kolejna nowość – start uciekającego będzie monitorowała fotokomórka. Zielone światło zaświeci się na sekundę i ona pokaże, jeśli kierowca wystartował zbyt wcześnie albo za późno. Mamy też nowy panel sędziowski. Kevina O'Connella zastąpi Mateusz Dziedzic. W składzie będziemy mieli dalej Davida Callasa oraz Vernona Zwanevelda. Pojawia się też dodatkowy, czwarty sędzia – Chris Wiltowski. On będzie obsługiwał system powtórek dla sędziów, a w awaryjnych sytuacjach może zastąpić kogoś z głównej trójki”.

„Zmniejszamy trochę znaczenie lead runa i wracamy do starego stylu oceny przejazdów. Lead nadal jest najważniejszy, ale nie ma już tak wielkiej wagi, jaką miał w poprzednich latach. Sędziowie będą bardziej doceniać chase runa, czyli atakowanie, jazdę blisko zawodnika z przodu. Zauważyliśmy w zeszłym roku, że kierowcy, którzy pojechali świetny przejazd z przodu, potem w chase’ie jakby bali się naciskać, żeby nie popełnić błędu. Przez to pary nie były aż tak widowiskowe. A teraz chcemy dać jasny sygnał zawodnikom – atakujcie, jeźdźcie drzwi w drzwi, będziecie za to nagradzani. Bo to się podoba kibicom. I jeszcze jedna nowa rzecz – dotąd zawodnik, który w danej parze miał wyższy wynik w kwalifikacjach, zawsze jechał leada jako pierwszy. A teraz będzie miał wybór – zacznie od leada albo od chase’a”.

Kalendarz

Promotorzy serii zakładali w teorii zorganizowanie sześciu rund z wielkim finałem, już pomału tradycyjnie, na Stadionie Narodowym. Plany pokrzyżowała jednak żałoba po śmierci papieża Franciszka i odwołana runda w Rzymie, która miała odbyć się 25 i 26 kwietnia. Co się odwlecze to nie uciecze i już w ten weekend będziemy świadkami zawodów w Hiszpanii, jednak nie jak w tamtym roku na Ricardo Tormo Circuit w Walencji znanym z goszczenia między innymi serii MotoGP lub Igrzysk Sportów Motorowych, ale na obiekcie Jarama w Madrycie. 

„Jarama to bardzo dobry tor do driftingu i zdecydowanie lepszy dla fanów, jeśli porównamy go z Walencją” – przyznał Dudko. „Kibice siedzą praktycznie przy zakrętach, więc akcja jest bardzo blisko. Na tamtym torze dystans od trybun do toru wynosił kilkaset metrów, tutaj wynosi kilkadziesiąt. To duża różnica. Sam tor jest też korzystnie położony, bo znajduje się blisko centrum Madrytu, blisko lotniska”.

Podzielił się również charakterystyką nitki w stolicy Hiszpanii: „Mamy szybkie wejście i bardziej techniczną końcówkę. Na inicjacji kierowcy będą jechać z prędkością dochodzącą nawet do 150 km/h, później będzie taka strefa «lotu», czyli jazdy na odjętym gazie i hamowania kątem. Z kolei ostatni zakręt jest dość mocno pochylony. Ustawiliśmy trasę tak, żeby nie była zbyt łatwa, ale jednocześnie żeby przejazdy mogły być płynne. Przetestowaliśmy ją w ramach naszej serii Virtual Drift Masters i uczestnicy potwierdzili, że takie ustawienie im pasuje. Będzie ciekawie!”.

Ze słonecznego Półwyspu Iberyjskiego przyjdzie nam przetransportować się na zimną północ, a konkretnie do fińskiego Power Park, którego niesłychanie ciasny, techniczny układ jest zmorą nawet najbardziej doświadczonych mistrzów. Czwarta runda to wizyta w Irlandii – kraju o silnych tradycjach, jeżeli chodzi o tę dyscyplinę sportu, niezwykle oddanych fanach i jeszcze lepszymi zawodnikami, co pokazały zeszłoroczne zawody. Czy agresywny układ Mondello Park ponownie przypasuje aktualnemu mistrzowi Lauriemu Heinonenowi? Czy może jeden z podrażnionych miejscowych zatriumfuje na ojczystej ziemi? Czas pokaże!

Jest miejsce, które nierozerwalnie kojarzy się z przeszywającym dźwiękiem 2JZ-tów i zapachem palonej gumy… Piąta runda obecnego kalendarza odbędzie się na Bikernieki Trase w Rydze. To właśnie tam często ważyły się losy tytułów, a najszybszy pierwszy łuk tej legendarnej nitki rok do roku przypomina o pięknie i atrakcyjności tego sportu. Jest to tor, który premiuje szybkość i brawurę, ale jest zarazem niebywale techniczny. Przedostatnia runda zostanie rozegrana natomiast w iście niecodziennej oprawie, lecz posiadającej swój niebywały urok – mowa o Ferropolis, Mieście z Żelaza. To z kolei oznacza, iż w tym roku nie zobaczymy festiwalu Iron Drift King. Ten powracający po rocznej absencji układ wytyczony w środku cmentarzyska maszyn przemysłowych nie wybacza błędów, a jego ostatnim pogromcą jest nie kto inny jak Piotr Więcek. 

I wreszcie wielki finał na PGE Narodowym, gdzie tak samo jak rok temu, mogą rozstrzygnąć się losy tytułu. Oprócz sportowych atrakcji, fani zapewne licznie zgromadzeni na trybunach, będą mogli zobaczyć rywalizację niekwestionowanej legendy rajdów Carlosa Sainza Jr., człowieka instytucji w świecie Formuły 1 Davida Coultharda, 6-krotnego mistrza świata SuperEnduro i Adama Małysza. A zatem kto będzie miał największe szanse na triumf w klasyfikacji generalnej?

 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 

Post udostępniony przez Drift Masters (@driftmasters.gp)

Crème de la crème światowego driftu

Pora poznać sylwetki potencjalnie głównych aktorów przed startem tego sezonu: 

Lauri Heinonen – debiutował w sezonie 2021, w 2023 roku był bliski sukcesu, jednak to zeszły sezon należał do niego. Jako jedyny zwyciężył dwie rundy, jego perfekcyjna para z TOP 16 przeciwko Benediktasowi Cirbie dała mu pierwsze w karierze zwycięstwo w całym cyklu Drift Masters.  

James Deane – niekwestionowany numer jeden Irlandczyków i jeden z najbardziej utytułowanych kierowców: dwukrotny mistrz swojego kraju, czterokrotny triumfator amerykańskiej Formuły Drift (w 2017, 2018, 2019 i 2024 roku). W zeszłym sezonie był bliski pokonania Fina pomimo tego, iż był nieobecny w pierwszej rundzie w Hiszpanii, a w drugiej wziął udział dzięki dzikiej karcie. 33-latek jest zawsze groźny i, mimo że zamknął miniony cykl dopiero na trzecim miejscu, to nigdy nie należy go lekceważyć. W tym roku zaczął sezon za oceanem od drugiego miejsca w Long Beach i zwycięstwa w Atlancie za kierownicą swojego nowego Mustanga RTR (zrezygnował z Nissana S14,9 z silnikiem 2JZ).

Duane McKeever – kolejny z Irlandzkiej wielkiej trójki, laur wicemistrza z roku 2024 zdobyty konsekwentną jazdą w czołówce. Był dwa razy drugi i wygrał finał na Narodowym po zaciętej walce z Deanem.

Conor Shanahan – mistrz z roku 2023 i triumfator debiutanckiej imprezy w Warszawie. W poprzednim sezonie cierpiał na lekką zniżkę formy, kończąc mistrzostwa na czwartej pozycji bez ani jednej wizyty na podium. Jak radzi sobie w Ameryce? Na otwarcie sezonu przegrał w parze TOP 8 z Jamesem Deanem, a w Atalancie odpadł z rywalizacji na etapie TOP 16.

Gdzie w tym wszystkim będą Polacy? Stanowimy znaczącą siłę w Drift Masters i nic nie wskazuje na to, aby przez kilka miesięcy coś złego wydarzyło się z formą naszych kierowców. Piotr Więcek czterokrotnie w swojej karierze wygrywał otwierającą rundę i to trzy razy z rzędu w 2023 (kiedy otarł się o podium w finalnym zestawieniu), 2022 i 2021 roku, dokładając taki sam wyczyn w zwycięskim sezonie 2016. Paweł Korpuliński, nasz dwukrotny mistrz Polski, również zna smak szampana na podium – zajmował trzecią lokatę w Rydze i na Węgrzech i był najwyżej sklasyfikowanym Polakiem na koniec zeszłorocznej kampanii. Kuba Przygoński natomiast to z kolei nasz najbardziej doświadczony przedstawiciel świata motorsportu w stawce – trzykrotny driftingowy mistrz Polski, czwarty w kategorii samochodów rajdu Dakar z 2021 roku, chociaż w Drift Masters startuje dopiero od sezonu 2022, kiedy to zajął najwyższą jedenastą pozycję w klasyfikacji generalnej, w kolejnych latach była to już trzynasta i dwudziesta pierwsza lokata. W całym cyklu zobaczymy jeszcze Adama Zalewskiego, mistrza z roku 2017, Jakuba Króla i Dawida Sposoba (chłopaki bardzo dobrze radzą sobie w mistrzostwach Polski).

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze