Finał DMP w Poznaniu trzymał w napięciu do ostatniej pary

Bardziej emocjonującego zamknięcia Driftingowych Mistrzostw Polski nikt nie był w stanie przewidzieć – o ostatecznym losie tytułu o obu liczących się klasach decydowały finałowe przejazdy, w których znajdowali się dwaj najpoważniejsi kandydaci do sięgnięcia po wygraną w klasyfikacji generalnej sezonu.

Po kwalifikacjach na Torze Poznań jasnym stało się, że podobnie jak w minionych trzech rundach DMP, tak samo na zamknięcie tegorocznego sezonu trzej liczący się kierowcy zarówno w klasie PRO, jak i SEMI-PRO, stoczą między sobą ostateczną batalię o tytuł mistrza Polski. W Kielcach, Katowicach i na Słomczynie Oleksij Hołownia, Paweł Korpuliński i Jakub Król wśród topowych drifterów naszego kraju, jak również Krzysztof Jóźwiak, Kevin Wróbel i Bartosz Ostałowski wśród kierowców SEMI-PRO starali się nie schodzić poniżej Top 8 w poszczególnych zawodach (jedynie Bartosz Ostałowski nie miał zwycięstwa na swoim koncie, a Kuba Król przez awarię techniczną odpadł już na etapie Top 16 na lotnisku Muchowiec). Wszystko miało rozstrzygnąć się w ostatnią niedzielę września w stolicy Wielkopolski.

Klasa SEMI-PRO

Pojedynki w Top 16 otworzył nam solowy przejazd Kevina Wróbla. Jedynie czternastu kierowców uzyskało jakąkolwiek punktowaną próbę w trakcie kwalifikacji, a więc dwóch najlepszych zawodników po sobocie otrzymało prezent w postaci łatwego awansu do czołowej ósemki. Następnie mieliśmy pierwszy parę i pierwszą trudną decyzję do podjęcia przez sędziów – chase Bartosza Ostałowskiego i Sebastiana Szymańskiego zostały wyzerowane, a sędziowie w swojej ocenie brali pod uwagę leady obu kierowców, co pozwoliło Bartoszowi przejść do fazy Top 8. Podobnej sztuki dokonał Patryk Detmer, jak się później okazało jeden z głównych aktorów tych zawodów, po wygranej rywalizacji z Maksymilianem Miękosiem oraz Wojtek Goździewicz w bye runie. Krzysztof Jóźwiak dopełnił formalności i pokonując Wojtka Fabisiaka sprawił, iż cała czołowa trójka klasyfikacji generalnej była dalej w grze o tytuł. 

Na wyłonienie najlepszego driftera klasy SEMI-PRO musieliśmy jeszcze trochę poczekać, jednak już na rozpoczęcie fazy Top 8 mieliśmy pojedynek dwóch pretendentów do zdobycia mistrzostwa Polski – Bartosza Ostałowskiego i Kevina Wróbla. Kevin pewnie pokonał swojego rywala po tym, jak Bartosz wyzerował swój chase (musiał tylko trzymać się w miarę blisko i nie wykonać żadnego błędu, co też ostatecznie mu się udało). Aż tak łatwego zadania nie miał natomiast Wojciech Goździewicz. W trakcie swojej ucieczki przed Michałem Godlewskim obrócił się w trzeciej zonie, z kolei Michał pod koniec trasy stracił panowanie nad samochodem, przez co sędziowie podyktowali dla tej pary OMT (One More Time), z której zwycięsko wyszedł Goździewicz, a Krzysztof Jóźwiak podtrzymał emocje związane z wygraną klasyfikacji generalnej, pokonując Eryka Fabisiaka.

Top 4 zaczęliśmy od problemów technicznych w samochodzie Kevina Wróbla, które spowodowały jego przegraną w konfrontacji z Patrykiem Detmerem, który po raz pierwszy w tym sezonie awansował do finału A. W wielkim finale przyszło mu się zmierzyć z Wojciechem Goździewiczem, który pokonał Krzysztofa Jóźwiaka po trzymającej w napięciu dogrywce, a więc pierwszy raz w to niedzielne popołudnie byliśmy świadkami sytuacji, w której to naprzeciw siebie w rywalizacji o tytuł staje dwóch najpoważniejszych kandydatów do zdobycia tego osiągnięcia i obaj musieli mierzyć się z problemami technicznymi, gdyż „Siwy” także narzekał na swoje BMW M2 po parze z Goździewiczem. Ostatecznie mistrzem Polski został Kevin Wróbel, tegoroczny debiutant, którego samochód został na przestrzeni całego sezonu dość mocno ulepszony – jego zespół pracował głównie nad poprawą ustawień zawieszenia oraz mocy silnika, chociaż w Poznaniu jego BMW E36 pojawiło się na torze z najsłabszą mapą jednostki napędowej. Jego największym marzeniem jest dostanie się do serii Drift Masters, jednak na razie zobaczymy go, podobnie jak Jóźwiaka, w klasie PRO Driftingowych Mistrzostwa Polski, co obaj zgodnie potwierdzili w trakcie zawodów. Natomiast zwycięzcą ostatniej rundy DMP klasy SEMI-PRO, po problemach technicznych u Patryka Detmera, został Wojciech Goździewicz.

„Szkoda, że (finał został zakończony) w takim stylu, bo nie mogliśmy dokończyć tego pojedynku” – komentował na gorąco swój występ zwycięzca rundy w stolicy Wielkopolski. „Patrykowi urwał się wał, to nie jego wina. Pierwszy przejazd naszej pary był wyrównany, także różnie mogło być. Wolałbym wygrać po wyrównanej, czystej walce, tak jak poprzednie pary, nawet po dogrywce, ale tak czasem bywa, taki potrafi być motorsport”.

„Ja też jestem mega zaskoczony, jak dobrze mi się tutaj jeździ i jak udało się mojemu teamowi poskładać samochód” – powiedział Kevin Wróbel. „Od dwóch dni jeździmy z pękniętą głowicą – auto się przegrzewa, zapowietrza. Jestem niesamowicie zadowolony, mieliśmy mało treningów. Za rok widzimy się w klasie PRO”.

Klasa PRO

Fazę Top 32 rozpoczęliśmy od pewnej wygranej Pawła Korpulińskiego z Gaborem Kanalovicsem, następnie w pojedynku Oresta Michalczuka z Karoliną Pilarczyk doszło do serii pomyłek z obu stron – najpierw swój chase kompletnie zespuła Karolina, a chwilę później w trakcie swojej gonitwy Orest wyjechał dwoma kołami poza trasę w zonie nr 3, natomiast w Nissanie 200xs Karoliny doszło do awarii, więc o awansie Oresta do Top 16 decydował jego poprawny lead. Mateusz Suski pokonał w swojej parze Artura Havrylenkę, zwycięzcy tegorocznej ligii Drift open w klasie Masters, a Pavel Hudeček przejechał bye runa w pojedynku z Fabianem Dorozińskim – w samochodzie Polaka startującego pod islandzką flagą doszło do poważnej awarii, która uniemożliwiła mu start w drugim przejeździe.

Końcówka pierwszej kolumny drabinki Top 32 zakończyła się wygraną Dawida Sposoba po błędzie ze strony Jakuba Dudka w problematycznej dla wielu kierowców trzeciej zonie, natomiast drugą część batalii o najlepszą szesnastkę otworzył nam występ Łukasza Tasiemskiego, który podobnie jak w trakcie kwalifikacji, komentował swoją parę, tym razem mierząc się ze Szwedzem Viktorem Wettemarkiem, jednocześnie prowadząc swojego Nissana. W pierwszej batalii polsko-szwedzkiej sędziowie zarządzili OMT, gdyż najpierw mieliśmy do czynienia z podwójnym zerem, natomiast później mnogość błędów obu zawodników była tak duża, że arbitrzy nie mogli jednoznacznie wskazać zwycięzcy tej pary. Na dogrzaniu opon przed dogrywką Łukaszowi przestał działać hamulec nożny, co jest sporym utrudnieniem na tym poziomie rywalizacji. Ostatecznie górą w całym pojedynku okazał się Wettemark. W kolejnej parze Oleksij Hołownia nie pozostawił złudzeń, kto był lepszy w zestawieniu z Rafałem Babrzyckim, a Jakub Król pokonał Tobiasza Puściana. Do Top 16 trafili jeszcze Dominik Kur, Péter Utasi i Viktor Andersson.

Najlepszą szesnastkę otworzyła nam wygrana Pawła Korpulińskiego nad Orestem Michalczukiem i chwilowe opady deszczu, które na szczęście nie wpłynęły znacząco na przebieg rywalizacji. Chwilę później Mateusz Suski uderzył w bok uciekającego Pavla Hudečka, co oznaczało koniec zawodów dla naszego rodaka, a Czech został odholowany do garażu ze złamaną półosią. Maciej Jarkiewicz, najstarszy zawodnik serii DMP, przeszedł do Top 8 po błędzie ze strony leadującego Radka Gatkowskiego, który zakończył się obróceniem Maćka w trzeciej zonie. Ola Fijał zaliczyła naprawdę olbrzymi progress przez ostatnie lata, co potwierdziła w swojej parze z Dawidem Sposobem, w której musiała uznać wyższość swojego bardziej utytułowanego kolegi (zadecydowała zbyt duża seperacja na początku chase’a Oli). W najlepszej ósemce znalazł się także Viktor Wettemark, Oleksij Hołownia, Jakub Król i Péter Utasi. Paweł Korpuliński po raz kolejny pokazał nam, że czuje się w Poznaniu jak ryba w wodzie w trakcie swojego pojedynku z Pavlem Hudečkiem w Top 8, podobnie było w przypadku Dawida Sposoba i Maćka Jarkiewicza – najstarszy drifter w stawce Driftingowych Mistrzostw Polski uległ w konfrontacji z zawodnikiem Drift Masters. Hołownia pewnie pokonał wyraźnie słabszego Viktora Wettemarka, z kolei w niezwykle wyrównanym pojedynku między Kubą Królem a Péterem Utasi górą okazał się nasz rodak.

Historia lubi się powtarzać – dokładnie tych samych kierowców, którzy zameldowali się w Top 4 na zamknięcie zawodów na Torze Poznań, widzieliśmy w tym roku na Słomczynie. Na obiekcie pod Warszawą zwyciężył Oleksij Hołownia, natomiast w Poznaniu miało dojść do zupełnie innych rozstrzygnięć, jednak najpierw Paweł Korpuliński pokonał Dawida Sposoba po niezwykle wyrównanej batalii godnej tej fazy zawodów i to on jako pierwszy zameldował się w wielkim finale, do którego awansował także Ukrainiec Hołownia – Kuba Król, w trakcie swojego leada, pierwszy raz w ten weekend wyjechał szeroko w trzeciej zonie, co kosztowało go wytracenie prędkości i umożliwienie Oleksijowi na skrócenie dystansu, natomiast na początku chase’a nasz rodak również nie ustrzegł się błędu, więc wynik mógł być tylko jeden.

W rywalizacji o najniższy stopień podium górą okazał się Dawid Sposób, który po świetnym chase’ie dołożył jeszcze lepszy lead, natomiast Kuba Król, podobnie jak przed momentem w Top 4, nie ustrzegł się kilku drobnych potknięć, które na tym etapie zmagań są już bolesne w skutkach. Przed finałem A natomiast samochód Oleksija Hołowni był weryfikowany przez komisję techniczną, która po kilku minutach oczekiwania dopuściła Ukraińca do udziału w pojedynku z Pawłem Korpulińskim, który nie zakończył się tak, jakbyśmy sobie wszyscy tego życzyli – Oleksij lekko wypłaszczył kąt, z jakim pokonywał trzecią zonę, po czym wjechał w bok Polaka. Paweł następnie zjechał do swojego garażu na przysługującą mu w takich wypadkach 10-minutową przerwę na niezbędne naprawy (gdyż usterki nie zostały stworzone z jego winy), a gdy już powrócił na tor, nie pozwolił odebrać sobie drugiego z rzędu mistrzostwa Polski.

Galeria:

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze