Genewa okiem ŚwiatWyścigów.pl

Genewa – dla wielu Europejczyków to piękne, wcale nie tak duże szwajcarskie miasto – dla fanów motoryzacji przede wszystkim miejsce dla corocznego prestiżowego Salonu Samochodowego, na którym za każdym razem można obejrzeć wiele premier, zapowiedzi i całe mnóstwo wspaniałych konstrukcji. Nas jednak nurtowało pytanie: co może tam zobaczyć fan wyścigów samochodowych? Pojechaliśmy więc, sprawdziliśmy, i... oto nasza relacja.

Sport – to słowo w samochodach jest widoczne wszędzie. Widać je w małych, agresywnych autkach, specjalnie wystylizowanych i podrasowanych, by można było nimi siać popłoch na drogach – widać je w potworach, dla których nawet moc rzędu 1000 koni mechanicznych (1 kilokonia?) nie jest niczym spektakularnym. Widać je w końcu w całym mnóstwie samochodów, które ze sportem mają często tyle wspólnego, co ciężarówka wożąca na lawecie wyścigowe Ferrari. Sport jest wszędzie – pytanie tylko, czym owy sport jest, skoro tak niewiele mogliśmy go realnie zobaczyć na salonie w Genewie.

Chyba najbardziej dobitnym tego przykładem było Porsche. Gdy jednego z pracowników tej części sali spytałem, gdzie jest dział Porsche, ten popatrzył na mnie ze specyficznym uśmiechem i odpowiedział, że właśnie przy nim stoję – gdy jednak spytałem się, dlaczego nie ma tu ani jednego wyścigowego pojazdu tej marki, szybko zrozumiał, co chodziło mi po głowie. Porsche ze sportem związane jest ściśle – tymczasem w Genewie jego torowy wizerunek reprezentowało jedynie historyczne 718 RS Spyder, a i to pokazane głównie w celu ukazania pierwotnego nosiciela numeru obecnie przypisanego modelom Boxster czy Cayman. Także 911 oznaczona literką R nie miała z realnym sportem wiele wspólnego, światowa premiera limitowanej 911-stki prezentowała auto wiążące ze sobą znane elementy różnych odmian tej linii pojazdów – a przecież można było tu pokazać tak wiele, począwszy od nowej 911 RSR czy 911 GT3-R, po choćby zwycięzcę ubiegłorocznego 24h Le Mans. Sytuację podciągał nieco Neel Jani, który przez pewien czas był obecny na stoisku marki – ale kto go nie znał, raczej niewiele widział tam wyścigowej pasji Porsche – szczególnie, że dziś ta marka to już nie tylko 911-stka, ale i czterodrzwiowa Panamera, a przede wszystkim pseudo-terenowe Cayenne i Macan.

Nieco lepiej sprawa wyglądała obok, gdzie Audi pokazało jednego z wykorzystywanych już R8 GT3 – choć i tu, wyścigówka ta w praktyce „otwierała” linię supermocnych drogowych modeli marki, R8 V10 i kilku RS-ów. Można było jednak także porozmawiać z kolejnym Szwajcarem startującym w prototypach LMP1, Marcelem Fässlerem – ale poza tymi elementami, „sport” przejawiał się tu głównie w owych mocarnych przedstawicielach poszczególnych modeli marki.

W praktyce, żeby w ogóle znaleźć tu „wyścigowe” akcenty, trzeba było nieco poszperać – przykładem tego było stoisko Renault, gdzie za nowymi Talismanami, Megane (którego wersja GT oznaczała… nowe kombi), wewnątrz tunelu prowadzącego do innej hali stał R.S. 01, wyścigówka tej marki, dla której pojawiają się coraz większe szanse, że wkrótce stanie dość częstym uczestnikiem rywalizacji GT3. Mniej szperania wymagał od oglądających Opel – jego Astra w wersji przeznaczonej do wyścigów TCR była widoczna pośród innych Astr – choć, podobnie jak u Audi, była ona raczej „uzupełnieniem” serii modeli o tej właśnie nazwie. Wracając do GT, swojego przedstawiciela prezentował tu także McLaren – niestety, widniał on w zamkniętej części stoiska, do której nie każdy miał dostęp.

Mercedes-Benz na swoim stanowisku zaprezentował za to ubiegłorocznego dominatora wyścigów Formuły 1, co ciekawe umieszczając go nieopodal kilku bardziej „luksusowych” pojazdów marki, a te bardziej „sportowe” stały w innych częściach sporego stoiska, prezentują głównie moc AMG i nową gamę modeli. W tle premiery nowego, luksusowego GTC4Lusso, samochód Formuły 1 widać było także u Ferrari – jednocześnie jednak marka nie ukrywała, że to nowy, czteroosobowy „hatchback” był centralnym punktem ich prezentacji.

Na szczęście, w tym wszystkim były także wyjątki. Pierwszym z nich był Ford, który na, co prawda, nieco wsuniętym w stoisko piętrze zaprezentował drogową, a przede wszystkim wyścigową wersję potężnego GT. Mało tego – chętni mogli porozmawiać z całą ekipą przeznaczoną do tegorocznej rywalizacji w Mistrzostwach Świata Endurance – nie mogliśmy z tego nie skorzystać, co już pokazaliśmy na pierwszych zdjęciach – a co wkrótce zobaczycie w wywiadach z Andym Priaulx i Stefanem Mücke. A było o czym mówić…

Jeszcze bardziej wyścigowo, swoje stoisko przygotował Chevrolet, obok serii Camaro prezentując kilka drogowych wersji Corvette (w tym, po raz pierwszy, Grand Coupe) – no i oczywiście swojego zwycięskiego na Daytona C7.R. Także i tu skorzystaliśmy z okazji, by porozmawiać z jednym z kierowców fabrycznego teamu marki, Oliverem Gavinem – dowiedzieliśmy się co-nieco, w czym tkwią różnice między starą i nową C7.R oraz co rodzimy konkurent sądzi o nowych Fordach.

Na „wyścigowo”, część swojego stanowiska przygotowała także Honda, która oprócz wyścigówki WTCC przyprowadziła tam historyczną Formułę 1 – konkretnie samochód, w którym pierwszy raz zwycięstwo w Grand Prix odniósł Japończyk. Tu, fani mogli spotkać m.in. Roba Huffa i Norberta Michelisza – początkowo niezapowiedziani tym bardziej uszczęśliwiając fanów sportu w prawdziwym tego słowa znaczeniu, tak więc także i nas.

Również i Citroën postanowił przypomnieć, że ma on w wyścigach coś do powiedzenia – niewielką, nieco schowaną część swojego stoiska przygotował pod swój model WTCC, a konkretnie jego nowe, tegoroczne barwy. Rozmawiali o im m.in. José María López i Yvan Muller – niestety, nie udało nam się ich „złapać”, zajęci zaplanowanymi już wcześniej spotkaniami. Bardziej widoczny był tu samochód Formuły E, do której Citroën postanowił dołączyć jako sponsor jednej z ekip.

O ile sami producenci nie przesadzali z prezentacją wyścigówek – te można jednak było zobaczyć gdzie indziej, a mianowicie na stanowiskach sponsorów i dostawców poszczególnych części pojazdów. I tak, wyścigowe Porsche 911 pojawiły się na stoiskach KW oraz TAG Heuer, ten drugi prezentując zresztą całe grono wyścigówek, m.in. także historyczną F1 Jo Sifferta i Red Bulla sprzed paru lat – jedna z firm zaprezentowała nawet makietę mistrzowskiej 919-stki. Uważni oglądający mogli znaleźć także karbonowy prototyp LMP2 Borysa Rotenberga, BR01 – a ci, którzy postanowili obejrzeć halę nr 7, natrafili tam na zamkniętego KTM-a X-Bow GT4.

Oczywiście, sport mogliśmy obejrzeć także w wydaniu pozawyścigowym – Hyundai pokazał swojego rajdowego i20, a nawet pozwalał się nim „przejechać” w specjalnym symulatorze – Mitsubishi, Toyota, a przede wszystkim Peugeot zaprezentowały za to swoje wyczynowe terenówki, Subaru auto do driftu, a Suzuki wyścigowy motocykl. Sport sam w sobie prezentowały także produkty Radicala, którym w końcu wystarczy praktycznie tylko dokleić numer startowy, by można je było pomylić z pojazdami torowymi – choć fajnie byłoby zobaczyć tu wyczynową wersję GT3, która, jak się dowiedzieliśmy, ma rzeczywiście konkurować z typowymi autami tej specyfikacji.

I tak właśnie w Genewie prezentował się Sport przez duże „S” – czego nam więc tu brakowało? Ano, brakowało nam wyścigówek GT – nie było tu ani Ferrari, ani Lamborghini, ani BMW, Mercedesa, Aston Martina, Porsche… Formułę 1 też można by było pokazać tu bardziej okazale, podobnie zresztą jak samochody turystyczne – zamiast tego, mieliśmy za to potężną dawkę monstrów o niebagatelnej mocy i spektakularnych osiągach, w przypadku których nawet nowy Bugatti Chiron nie robił już tak wielkiego wrażenia. Wiele z nich wyraźnie zresztą wskazywało na swoją „wyścigową” duszę, wielkich skrzydeł i karbonowych elementów było tu całe mnóstwo – ale niestety, szanse na pojawienie się któregokolwiek z tych pojazdów w rywalizacji na torze jest po prostu zerowe. Nam pozostawało łudzić się, że kiedyś rzeczywiście na tor wyjadą te „wyścigowe” odmiany Pagani, Koenigsegga, Zenvo, Rimaca czy Apollo…

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze