Rajdówką po mieście, czyli „Chojnicka Karowa”

Sobotnie popołudnie oraz wieczór przebiegały w centrum miasta Chojnic pod znakiem ryczących silników, kierowców głodnych zwycięstwa oraz zapachu benzyny.

Kiedy pojawiły się pierwsze informacje o planowanym odcinku specjalnym w centrum miasta, które w weekendy tętni życiem, wiele osób sceptycznie podchodziło do pomysłu. Jako mieszkanka miasta kilkukrotnie usłyszałam, że to szalony i niedorzeczny pomysł. Niektórzy z mieszkańców bali się także o stan klinkieru, którym wyłożony jest rynek a także o budynki, które znajdowały się na trasie rajdu. Piąta runda Motul Rallyland Cup przebiegała jednak nie tylko przez ścisłe centrum miasta, ale również między budynkami, w wąskich uliczkach oraz na parkingu znajdującym się obok stadionu miejscowej drużyny. Mimo wielu utrudnień komunikacyjnych, impreza przyciągnęła tłumy kibiców żądnych zapachu benzyny i palonej gumy.

Próby rozpoczęły się kilka minut po godzinie 19, ponieważ przed zawodami aura spłatała figla i na kilka minut przed planowanym startem spadł deszcz. Zawodnicy, zarówno amatorzy jak i licencjonowani kierowcy wyruszali na trasę w odstępie kilku minut i byli uszeregowani według pojemności silnika. Na starcie zjawiło się ponad 90 załóg, a uczestniczący w imprezie Tomasz Kuchar nie był brany pod uwagę w klasyfikacji wyników, ponieważ był główną gwiazdą zawodów i występował jako gość.

Jako pierwsze na trasie pojawiły się samochody startujące w klasach 1 i 2, a więc Fiaty Cinquecento i Seicento, Maluchy oraz Citroëny Saxo. Wytrwali kibice czekali jednak do końca imprezy i nagrodzili brawami zawodników z końcówki zawodów, a największe otrzymał Tomasz Kuchar, który wykonał dwa widowiskowe przejazdy. Nie zawiedli się także ci, którzy czekali na bączki i mogli podziwiać je również na płycie rynku, a do dnia dzisiejszego widoczne są „rysunki” wykonane przez wicemistrza Polski. Pomimo wielu obaw o stan nawierzchni oraz budynków okalających trasę, rajd przebiegał bez żadnych problemów.

Odcinek specjalny mierzący 1,5 kilometra wygrali „amatorzy”, a więc zawodnicy bez licencji rajdowej. Pomiędzy pierwszym a drugim miejsce różnica wynosiła zaledwie dwie tysięczne sekundy! Jacek Wiśniewski oraz Arkadiusz Furmański pokonali licencjonowanych kierowców, Stefana Karnabala oraz Pawła Raczaka, którzy występowali jako goście imprezy.

Nagrodę otrzymał również Tomasz Kuchar, który początkowo nie miał być brany pod uwagę w żadnej klasyfikacji, jednak decyzją organizatorów oraz kibiców, zebranych na płycie rynku, został nagrodzony za najbardziej widowiskowy przejazd.

Drugą częścią imprezy były zawody na płycie nieczynnego już lotniska wojskowego w Debrznie, które w 2010 roku zostało sprzedane przez Agencję Mienia Wojskowego Tomaszowi Kucharowi, który stworzył tam ośrodek Rallyland.

Była to pierwsza tego typu impreza zorganizowana w mieście, które wielu kibicom rajdowym nic nie mówi. Jednak patrząc na to, ile osób podziwiało i zebrało się w strefach, jak wielu kierowców wystartowało oraz jakim aplauzem zakończyła się owa impreza, można być pewnym, że wpisze się ona na stałe go kalendarza. Początkowo sceptycznie podchodzący do sprawy niektórzy mieszkańcy miasta, po zakończeniu imprezy stwierdzili, że lepiej być nie mogło i mają nadzieję na powtórkę za rok.

Po zakończonej imprezie porozmawialiśmy również z Tomkiem Kucharem, który nie tylko ocenił to, co zobaczył na ulicach pomorskiego miasta, ale również zapytaliśmy go o Roberta Kubicę oraz „bycie kobietą” w programie TVN Turbo.

Jak ocenia pan całość rajdu?

Tomasz Kuchar: Nie no super. Ja po prostu jestem zakochany w ekipie Irka Koryckiego, Michała Ogórka i Darii Śmiechowskiej. Myślę, że jest to absolutnie czołówka krajowa, jeżeli chodzi o organizowanie tego typu imprez, nie tylko na poziomie amatorskim, ale wręcz bym powiedział na poziomie profesjonalnym też. Myślę, że rajdy, które są eliminacjami Mistrzostw Polski w tych, których ścigają się profesjonalni zawodnicy nie są zorganizowane tak dobrze jak dzisiejszy prolog czy jak imprezy cykliczne organizowane na lotnisku w Debrznie w Rallylandzie. Uważam, że z powodzeniem, gdyby troszeczkę jeszcze popracować nad drobnymi szczegółami i zaprosić więcej osób – w sensie większą ilość zawodników – to mógłby być to rajd czy prolog, który byłby naprawdę, bez żadnych najmniejszych kompleksów zostać prologiem zaliczanym do Mistrzostw Polski, Europy czy Świata i absolutnie nie koloryzuje.

Wielokrotny zwycięzca Rajdu Barbórka opowiedział również o niedzielnej rundzie na lotnisku w Debrznie: Jutro [14 września] w planach kolejna eliminacja Motul Rallyland Cup. Jest to cykliczny rajd rozgrywany na terenie Rallylandu, czyli na terenie byłego lotniska garnizonowego w Debrznie. Nie skromnie powiem, że święcimy tam spore sukcesy, ponieważ zjeżdżają się tam zawodnicy wręcz z całej Polski. Są niezwykle profesjonalnie przygotowane odcinki dla amatorów i w niedzielę jest to kolejna edycja, kolejna eliminacja. Natomiast to co dzisiaj zobaczyłem przepraszam, ale brak mi słów, bo spodziewałem się, że Irek Korycki, Daria Śmiechowska oraz Michał Ogórek oraz cały komitet organizacyjny staną na wysokości zadania i wykonają dobrą robotę. Zresztą jak zawsze, ale to co zobaczyłem tutaj, to naprawdę przeszło to moje najśmielsze oczekiwania i naprawdę profesjonalni organizatorzy – Ci z Mistrzostw Polski – mogliby się dużo nauczyć.

Przenieśmy się na chwilę do Australii. Na pewno śledzi Pan losy Roberta. Jak ocenia Pan jego występy?

Tak, jestem w stałym kontakcie z Robertem. Ciężko zacząć Mistrzostwa Świata WRC versus goście, którzy mają tak dużo doświadczenie. To jest dosłownie drugi sezon Roberta w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Świata, pierwszy w aucie WRC i jest to bardzo, bardzo ciężka robota. Proszę mi wierzyć, to nie są wyścigi samochodowe w których jeździ się w kółko po torze, po tej samej trasie i można się jej nauczyć na pamięć. Są rajdy samochodowe, gdzie bardzo ważne jest doświadczenie, gdzie trzeba po prostu je zdobyć. Trzeba właściwie pojeździć kilka sezonów, żeby zrobić właściwy opis, żeby się przyzwyczaić do poszczególnych nawierzchni, bo każdy rajd w mistrzostwach jest inny. Niby Finlandia i Australia to są nawierzchnie szutrowe, ale szutry i konfiguracja dróg, które są w Finlandii nie mają kompletnie nic wspólnego z tymi, które są w Australii czy idąc dalej tym tropem nie mają nic wspólnego z tymi w Nowej Zelandii, Grecji czy w innych miejscach.

Na zakończenie zapytaliśmy również o „kobiece oblicze Tomka Kuchara”. Dlaczego? Od września na kanale TVN Turbo emitowany jest program "K2 - Kierowców dwóch", gdzie wraz z Kubą Bielakiem testują oraz sprawdzają wytrzymałość aut a w jednym z nich, nasz rozmówca występuje jako kobieta!

Spódniczka w kwiatki, blond peruka oraz szpilki. Jak się Pan czuł w roli kobiety w programie TVN Turbo?

To w ogóle wariacki... to był wariacki pomysł tego programu, ale przyznam szczerze, że po pierwsze świetnie bawiłem się na planie a po drugie ponoć ten program bardzo podoba się widzom, chociaż dzisiaj [13 września] był dopiero drugi odcinek. Jeszcze go nie oglądałem szczerze mówiąc. Nie lubię tylko jednego: porównywania do Top Geara, ponieważ nie ma to nic wspólnego z Top Gearem. Nie chcemy być tak porównywani, ponieważ tam chodzi o coś innego. Po pierwsze ci goście, którzy prowadzą ten program, kompletnie nie znają się na samochodach a my nieskromnie powiemy, że się znamy. Po drugie oni rozwalają samochody dla samego ich rozwalenia. Bez powodu. „Po prostu zniszczmy samochód i miejmy z tego fun.” U nas jest inaczej. Jak rozwalamy jakiś samochód to tylko po to aby coś sprawdzić lub udowodnić. Jako przykład mogę podać, że samochód, który służył nam przez kilka odcinków do testów i który naprawdę był „już zamordowany” postanowiliśmy wykonać test, czy to prawda, że strzelając z karabinu maszynowego tak jak na amerykańskich filmach to samochody wybuchają. Wzięliśmy więc samochód i zaczęliśmy do niego strzelać. Jednak nie powiem co się stało. Musicie obejrzeć kolejny odcinek aby się dowiedzieć co wyszło z tego.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze