Sytuacja na Monza z perspektywy Bentleya

Nie milkną echa związane z kraksą, do ktorej doszło tydzień temu tuż po starcie wyścigu Blancpain GT Series na torze Monza. Swoją wersję wydarzeń zaprezentował ostatnio m.in. kierowca feralnego Bentleya, Guy Smith.

Niedzielny wypadek wzbudził spore emocje nie tylko z powodu jego skali, ale również wskutek zachowania domniemanego winowajcy. Kierowca Bentleya, Guy Smith, nie tylko nie zastosował się od razu do kary nałożonej przez sędziów, ale i nawet po dyskwalifikacji nie od razu zjechał z toru, pozostając na nim jeszcze przez kilka minut. Choć wina Brytyjczyka dla wielu wydawała się oczywista, Smith i Bentley zaprezentowali swoje stanowisko w tej sprawie, ukazując powody zachowań zarówno w trakcie, jak i po kolizji.

W oświadczeniu przedstawionym przez Smitha kilka dni po wyścigu, Brytyjczyk przede wszystkim czuje głęboki niesmak, iż wielu kibiców i mediów tak szybko obarczyło go winą za całą sytuację. Ta, według Smitha mogła wydawać się prosta z perspektywy widza – z wnętrza samochodu wyglądała jednak inaczej, co szczególnie wielu komentatorów nie wzięło pod uwagę oskarżając go o spowodowanie wypadku.

Smith zauważa, że już przed startem na torze zrobilo się „ciasno”, czego powodem była dość niepewna jazda samochodu prowadzącego uczestników wyścigu podczas okrążenia formującego. To miało wyraźnie przyczynić się do takiej skali zdarzenia, w której łącznie poszkodowanych było kilkanaście pojazdów – a już na pewno bardziej, niż to, co uczynił na starcie Smith.

Brytyjczyk stwierdził, że do pierwotnego incydentu przyczyniło się kilka elementów. Pierwszym z nich miało być pozostanie na swojej linii kierowcy Lamborghini, który mając miejsce po lewej stronie i widząc atakującego od prawej Bentleya zdecydował się w ten sposób bronić swojej pozycji. To, razem ze zmianą kierunku podjętą przez jadącego przed Smithem Pasina Lathourasa w Ferrari spowodowała reakcję ze strony Brytyjczyka, którego skutkiem był kontakt opony Bentleya z nadkolem Lamborghini.

Także sytuacja po wznowieniu wyścigu nie jest dla Smitha tak jednoznaczna. Po ukaraniu go 15-sekundowym pit-stopem, menedżer zespołu Matthew Wilson miał starać się o sprawiedliwe potraktowanie zachowania Smitha i prezentować wątpliwości co co decyzji sędziów – ci mieli jednak być głusi, nie przyjmując prośby Wilsona o przełożenie decyzji na czas po wyścigu. Gdy Wilson miałzdecydować, by Smith odbył karę, jednocześnie pisząc wniosek o analizę sytuacji po wyścigu, sędziowie nie komunikując się z zespołem mieli zdecydować o dyskwalifikacji, przez co zjeżdżający do alei serwisowej Smith nie zauważył nikogo czekającego na Bentleya w celu odbycia przez Brytyjczyka kary.

Właśnie owy brak komunikacji, a nie postawienie się zalogi Bentleya miało spowodować taką sytuację na torze – sytuację, która następnie w wielu mediach zostala zaprezentowana niezwykle jednostronnie. Z tego powodu media stały się też głównym obiektem neizadowolenia ze strony zespołu – jak stwierdza sam Smith, w przypadku organizacji SRO doszło już do rozmowy, w której wszystko sobie wytłumaczono, i w której SRO przeprosiło nawet za owy brak komunikacji mający spowodować takie a nie inne zachowania ekipy M-Sport.

Swoje oświadczenie Smith zakończył stwierdzeniem, że mimo całej sytuacji oczekuje z niecierpliwością kolejnej rundy serii Blancpain GT Endurance i udziału w niej ekipy M-Sport Bentley.

Źródło: Bentley

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze