Philippe Bianchi nie zgadza się z raportem FIA

Raport z wypadku Julesa Bianchiego zszokował ojca zmarłego kierowcy. „Nie mam nic do stracenia” – stwierdził, wątpiąc w niezależność komitetu ekspertów, którzy badali przyczyny tragicznego zderzenia z ubiegłorocznego wyścigu o Grand Prix Japonii.

Philippe Bianchi pół roku po śmierci swojego syna nadal chce pociągnąć do odpowiedzialności winnych wypadkowi Julesa. W rozmowie z francuską gazetą Auto Hebdo przyznał, że nie może pogodzić się z wynikami oficjalnego raportu FIA. „Opublikowane w badaniu wnioski mnie zaskoczyły” – powiedział Philippe Bianchi i zapowiedział wszczęcie konfliktu, ponieważ: „Ludzie, którzy badali wypadek sami powinni zostać zbadani”.

Bianchi wątpi ponadto w niezależność komisji. „Czy można być jednocześnie sędzią i ławą przysięgłych?” - zapytał i przyznał, że postawione w raporcie pytania były odpowiednie, ale odpowiedzi na nie pozostawiają wiele do życzenia. Ojciec Julesa walczył o syna, gdy ten przebywał w śpiączce, a po jego śmierci toczy walkę o sprawiedliwe pociągnięcie do odpowiedzialności osób, które mogły przyczynić się do tragedii. „Powiedziałem to już raz, ale powtórzę – jeśli są winni tego wypadku, to zapłacą za to. Mówię to głośno i wyraźnie” - brzmiały dosadne słowa Philippa Bianchiego.

Panel ekspertów FIA sporządził raport o objętości 396 stron, w którym stwierdzono, że „Bianchi niewystarczająco zwolnił”, aby uniknąć wypadnięcia poza tor. „Jeśli kierowca wypełnia wytyczne przy podwójnych żółtych flagach, to nie powinno dojść do żadnego niebezpieczeństwa” - zapisano w dokumencie. Oprócz tego zarzucono zespołowi Marussia stosowanie wadliwego systemu bezpieczeństwa. Gremium FIA reprezentowały osoby takie jak: Ross Brawn, Stefano Domenicali, Alex Wurz i Emerson Fittipaldi.

Żródło: formel1.de

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze