Button: Ten chłopak nigdy się nie zmieni

Po wczorajszym wyścigu w Singapurze szanse na przyjaźń pomiędzy Jensonem Buttonem a Pastorem Maldonado wygasły na dobre. Po kolizji obu kierowców, reprezentant McLarena zabrał głos i dosadnie wyraził swoje stanowisko wobec wenezuelskiego rywala.

Po klęskach na Spa-Francorchamps i Monzy ekipa McLaren-Honda obiecywała poprawę na kolejne wyścigi, w szczególności na rywalizację na torze Marina Bay. Po wielu słowach i zapewnieniach Jenson Button i Fernando Alonso ponownie nie zdobyli punktów. Hiszpan musiał zrezygnować z wyścigu z powodu usterki skrzyni biegów, a jego zespołowy kolega zmagał się na torze z „szalonym Pastorem”, bo tak właśnie Anglik go określił.

Po drugim zjeździe samochodu bezpieczeństwa, obaj kierowcy teamu Manor-Marussia zagubili się na torze, a powstały chaos chciał wykorzystać doświadczony mistrz świata – Button. Kierowca McLarena zbliżył się do Pastora Maldonado i podjął próbę wyprzedzenia go. Jednak Wenezuelczyk szybko, a wręcz za szybko, wszedł w zakręt 16, wypadł z idealnego toru jazdy i chcąc nieco spokojniej na niego powrócić, zwolnił na tyle, że zaskoczył tym Buttona i pomiędzy kierowcami doszło do kontaktu.

Anglik musiał zjechać do boksu na wymianę przedniego skrzydła i stracił możliwość walki o punkty w tym wyścigu. Button podkreśla w tej sytuacji swoją winę: „Powinienem był wiedzieć, że przecież Pastor jest szalony” - przekazał przez radio swojemu inżynierowi wyścigowemu. Sędziowie nie nałożyli na żadnego z zawodników kary, co bardzo zdziwiło Buttona. „To ja wjechałem w jego tył, więc można powiedzieć, że był to mój błąd. Ale Pastor powracając chciał mnie zablokować i nienaturalnie zwolnił To było bardzo, bardzo dziwne” – przyznał Anglik. „On mnie po prostu chciał wypchnąć z zakrętu. Gdyby tam stał mur, to wepchnąłby mnie w niego. Ten chłopak się nie zmienił i nigdy się nie zmieni” – kontynuował poirytowany Button.

Z perspektywy Maldonado, sytuacja wyglądała nieco inaczej. To Wenezuelczyk był w tej sytuacji poszkodowanym i to przez manewr Buttona stracił szanse na punkty. „Kontakt z McLarenem był lekki, ale wystarczył, aby uszkodzić dyfuzor w moim samochodzie. Broniłem wewnętrznej i nie mam pojęcia, gdzie Jenson chciał mnie wyprzedzać. To był ciasny zakręt, w którym nie ma miejsca na wyprzedzanie” - krótko skomentował Maldonado, który mimo wczorajszej kolizji, przedłużył kontrakt z teamem Lotus na kolejny sezon.

Źródło: formel1.de

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze