Zdaniem Alaina Prosta, Formuła 1 nigdy nie może powiedzieć, że w kwestii bezpieczeństwa zrobiła już absolutnie wszystko.
Jules Bianchi po dziewięciomiesięcznej walce zmarł na skutek odniesionych obrażeń po uderzeniu w dźwig usuwający z toru uszkodzony samochód Adriana Sutila podczas ubiegłorocznego wyścigu o Grand Prix Japonii.
Prost powiedział, że tego wypadku można było uniknąć, jednak z zadowoleniem przyjmuje fakt, że Formuła 1 teraz położy jeszcze większy nacisk na poprawę bezpieczeństwa.
„Powiedziałem, co wtedy myślałem i teraz nie zamierzam zmienić zdania, mimo, że powstawały różne pytania, nad którymi wiele dyskutowano. Myślę po prostu, że był to wynik małego błędu, który kosztował bardzo wiele”
– powiedział w rozmowie z francuską telewizją i-télé Alain Prost.
„Był wypadek, ulewny deszcz i mocno ograniczona widoczność. Na tor powinien wyjechać samochód bezpieczeństwa, by zwolnić tempo wyścigu, zanim jeszcze pojawił się dźwig w miejscu wcześniejszego wypadku i to, w mojej ocenie, było złą oceną sytuacji”
.
„Złe podejście do zaistniałej sytuacji skończyło się w szokujący sposób, chociaż znam tych ludzi i cenię sobie ich pracę. Zrobili wiele w kwestii bezpieczeństwa, przez co od 21 lat w F1 nie doszło do tragedii. Jednak jak wszędzie, zawsze znajdzie się coś do poprawi. Jedyne, co musi zostać zrobione w celu poprawy bezpieczeństwa, to kwestia dźwigu, który pojawia się na torze”
– dodał Prost.
W wyniku wypadku Julesa Bianchiego, w F1 pojawił się tak zwany wirtualny samochód bezpieczeństwa, który ma on za zadanie zwolnić kierowców w przypadku, gdy na torze pojawiają się służby ratownicze i porządkowe.
Źródło: motorsport.com
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.