Wyniki piątkowych treningów przed Grand Prix na torze w Imolii mogą niepokoić zarówno stajnię z Milton Keynes, jak i samego Maxa Verstappena, który na ten moment nie chce opuszczać szeregów Red Bulla.
Holender nie mógł poradzić sobie z prowadzeniem i ustawieniem odpowiedniego balansu w samochodzie, czego konsekwencją była strata blisko pół sekundy do tempa narzuconego przez McLarena w obu wczorajszych sesji treningowych. Frustracja 27-latka była aż nadto widoczna. Po jednym z nieudanych okrążeń, kiedy to w kilku zakrętach wyjechał szerzej niż miał w zwyczaju, z impetem uderzył w kierownicę. W podobnych emocjach wypowiedział się o sytuacji swojego zespołu w ten weekend.
„Próbowaliśmy wielu rzeczy. Niektóre z nich działały lepiej niż inne, ale ogólnie rzecz biorąc, w tej chwili nie jesteśmy wystarczająco szybcy. To samo dotyczy długich przejazdów. Zostałem wyprzedzony przez McLareny, więc to wystarczy, prawda? Oni odjeżdżają. Zdecydowanie potrzebujemy trochę więcej pracy, aby uzyskać lepszy balans w zakrętach, ale nawet wtedy, w porównaniu z innymi zespołami wokół nas, myślę, że był to dla nas trudny dzień”
.
Helmut Marko, specjalny doradca austriackiej ekipy, podziela zdanie lidera Red Bulla, przyznając jednocześnie, iż zespół poczynił pewne postępy od czasu słabego występu w Miami, kiedy to Verstappen ukończył wyścig czterdzieści sekund za Oscarem Piastrim.
„Rozczarowujące jest to, że McLaren wciąż ma cztery dziesiąte przewagi. To sporo na tym torze. Poczyniliśmy pewne postępy dzięki naszym aktualizacjom, ale w zasadzie nie zbliżyliśmy się zbytnio. Faktem jest, że McLaren jest absolutnie lepszy. W Miami byliśmy siedem dziesiątych do sekundy za nim w wyścigu. Tutaj wygląda na to, że jesteśmy około czterech dziesiątych z tyłu. To oznaczałoby, że zrobiliśmy krok naprzód, ale poczekajmy i zobaczmy, jak pójdą kwalifikacje i jak będzie wyglądała degradacja opon w wyścigu. Wygląda na to, że trochę się poprawiliśmy”
– zawyrokował 82-latek.
Jeśli zła sytuacja Red Bulla będzie eskalować i na horyzoncie nie pojawi się chociaż cień nadziei na poprawę, w takim wypadku Max mógłby chcieć rozpocząć nowe otwarcie Formuły w przyszłym roku w nowym kombinezonie, co sugerują niektóre doniesienia. W trakcie tego sezonu Holender wyszarpał zaledwie jedno zwycięstwo w Japonii, pozostałe wywalczyli kierowcy z Woking. Co o swojej przyszłości sądzi sam zainteresowany?
„To trochę trudne do oszacowania”
– powiedział dla De Telegraaf. „W przyszłym roku wszystko znów będzie nowe w tym sporcie. Każdy może powiedzieć, że wie, kto ma najlepsze referencje, ale nikt nie wie tego na pewno. Jedynym zespołem, który ma obecnie najpoważniejsze szanse na utrzymanie się w czołówce, jest McLaren. W przyszłym roku zmienią się samochody i silniki, ale jeśli utrzymasz przewagę dzięki oponom, to jest to znaczące i w przyszłym roku będzie tak samo”
.
Przejście do Brytyjczyków w tej chwili jest praktycznie niemożliwe, gdyż Andrea Stella jest zadowolony z występów swoich podopiecznych, którzy mają podpisane z McLarenem wieloletnie kontrakty. Podobnie sytuacja ma się z Verstappenem, którego aktualna umowa wygaśnie dopiero po 2028 roku. I tutaj znowu pojawiają się domysły, bowiem według niektórych w kontrakcie tym ma istnieć klauzula umożliwiająca rozwiązanie współpracy, jeśli Red Bull nie zagwarantuje konkurencyjnej konstrukcji. Max zdaje się to wykorzystywać, aby nałożyć motywującą presję na swój zespół.
„Zawsze mówiłem to zespołowi, taki jest zamiar (aby zostać z nimi na przyszły sezon). Chyba że sprawy potoczą się naprawdę dziwnie, ale nie mam zamiaru w tej chwili odchodzić. Chcę zobaczyć, jak potoczy się reszta sezonu, a przynajmniej jego część. Zespół może podjąć duże, przyzwoite kroki. Nadchodzące wyścigi są bardzo ważne, także dla mojej przyszłości”
– podkreślił. „Nie mówię nawet o przyszłym roku, ale ogólnie. Myślę, że wszyscy w zespole zdają sobie z tego sprawę”
.
Źródło: f1i.com, telegraaf.nl
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.