Franco Colapinto wraca do Formuły 1 jako kierowca Alpine, jednak jego kontrakt obejmuje jedynie pięć wyścigów. Argentyńczyk przyznał, że to zbyt mało czasu, by w pełni zaprezentować swoje możliwości za kierownicą tegorocznego bolidu A525.
Po ubiegłorocznym epizodzie w Williamsie, gdzie wystartował w dziewięciu wyścigach z mieszanym skutkiem, Colapinto otrzymał drugą szansę – tym razem od zespołu Alpine. Debiut przypadnie na Grand Prix Emilii-Romanii na torze Imola, ale niepewna przyszłość i krótki kontrakt budzą pytania o realne szanse zawodnika na dłuższy angaż.
„Mam świetną okazję i cieszę się, że wróciłem do F1. Nawet nie myślałem, że dostanę pięć wyścigów, więc jestem po prostu szczęśliwy i dobrze sobie z tym radzę. Teraz chcę po prostu wrócić za kierownicę i jeździć”
– powiedział Colapinto podczas czwartkowej konferencji prasowej.
21-latek nie ukrywa jednak, że pięć rund to bardzo ograniczony czas, by zaaklimatyzować się w nowym środowisku i pokazać pełnię potencjału.
„Słyszeliście, jak Carlos [Sainz Jr] mówił, że potrzebuje około dziesięciu wyścigów, by przyzwyczaić się do bolidu. Myślę, że pięć to dla mnie za mało. Jeździłem w F1 tylko dziewięć razy w życiu. Potrzebuję jeszcze kilku, by dojść do pełnej formy i maksymalnie wykorzystać samochód, ale mam tyle, ile mam”
– przyznał.
Alpine ma za sobą trudny początek sezonu – zespół nie jest konkurencyjny ani w kwalifikacjach, ani w wyścigach. Jack Doohan, którego Colapinto zastępuje, nie zdobył punktów w żadnym z trzech pierwszych wyścigów, co miało zaważyć na decyzji zespołu. Pierre Gasly również tylko dwukrotnie znalazł się w punktowanej dziesiątce – w Bahrajnie i sprincie w Miami.
Colapinto zdradził, że zespół nie postawił przed nim konkretnych celów do spełnienia, od których uzależniona byłaby przyszłość w F1. „Jako kierowca chcę iść krok po kroku. Samochód jest dla mnie nowy, wiele rzeczy dopiero poznaję. Skupiam się na podstawach i nie oczekuję konkretnych wyników”
.
Argentyńczyk, związany z akademią Williamsa, dołączył do Alpine na początku roku jako kierowca rezerwowy i brał udział w programie testowym. Mimo to podkreśla, że start na Imoli oznacza dla niego zupełnie nowy początek.
„Wszystko jest nowe, zaczynamy od zera. Oczywiście nie było miło po dziewięciu wyścigach znów wypaść ze składu. To nie było to, czego chciałem, ale miałem czas, by przemyśleć to, co się wydarzyło i wyciągnąć wnioski. Nigdy nie wybierasz momentu, kiedy trafiasz do F1. Po prostu trzeba to przyjąć i zrobić wszystko, by maksymalnie wykorzystać okazję”
.
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.