Przed Grand Prix Kanady Jacques Villeneuve nie przebierał w słowach. Jedną z osób, które oberwały mięsem, był Daniel Ricciardo, Australijczyk postanowił jednak nie przemilczeć słów krytyki. A jak wiadomo, miodożery sprowokowane potrafią zaatakować.
Sezon 2024 nie zaczął się dla Daniela Ricciardo najlepiej. Australijczyk, który w zeszłym roku powrócił do F1 i ponownie zasilił szeregi siostrzanej drużyny Red Bulla, trafił do zespołu jako potencjalny pierwszy kierowca. Jak się niedługo później okazało, na łatkę lidera z każdym kolejnym wyścigiem zaczął zasługiwać Yuki Tsunoda, który po 8. rundach sezonu 2024 zgromadził na swoim koncie 19 punktów, podczas, gdy Ricciardo ma ich zaledwie 5. I tak, jak przyszłość Tsunody jest znana, RB, albowiem postanowił przedłużyć jego kontrakt, w sprawie Australijczyka ta kwestia wciąż nie została rozwiązana.
Ricciardo od dłuższego czasu musi zmagać się z plotkami i docinkami na temat tego, co z jego dalszą karierą w F1. Kolejną z osób, która do obecnej sytuacji kierowcy dorzuciła swoje trzy grosze, był mistrz świata Formuły 1 z 1997 roku, Jacques Villeneuve: „Dlaczego on nadal jest w F1?”
– Kanadyjczyk zachodził w głowę. „Słyszymy jedną i tą samą śpiewkę od kilku lat, «musimy ulepszyć samochód dla niego, biedny on». Nie, taka jest Formuła 1. Może warto podjąć ten wysiłek dla Lewisa Hamiltona, który zdobył wiele mistrzostw, ale nie robisz tego dla kierowcy, który nie dowozi wyników. Jeśli nie dajesz rady, idź do domu, jest ktoś inny, kto zajmie twoje miejsce. Tak zawsze było w wyścigach, to szczyt sportu”
.
Następnego dnia, kiedy w kwalifikacjach do GP Kanady Ricciardo był 0,2 sekundy szybszy od Tsunody i zapewnił sobie 5. pozycję startową, odniósł się do komentarza Villeneuve’a: „Słyszałem, że gadał bzdury. Ale on zawsze tak robi. Myślę, że zbyt wiele razy uderzył się w głowę. Nie mam zamiaru zajmować sobie tym myśli, ale on i wszyscy ci ludzie mogą się odczepić”
.
Villeneuve uważa, że czasy Australijczyka są już dawno za nim i w sporcie to nie wyniki są tym, co go w nim trzyma: „Wszyscy mówią o jego pierwszym sezonie lub pierwszych dwóch sezonach [w F1]. Pokonał [Sebastiana] Vettela, który był wypalony, który próbował wymyślić coś z samochodem, aby wygrać, a po prostu psuł sobie weekendy. Potem przez pół sezonu pokonywał [Maxa] Verstappena, gdy ten miał 18 lat i dopiero zaczynał. I tyle. Od tamtej pory przestał kogokolwiek pokonywać. Myślę, że jego wizerunek trzyma go w F1 bardziej niż jego rzeczywiste wyniki”
.
Australijczyk czuje, że zeszły weekend w Monako był dla niego solidną dawką samorefleksji i jest gotowy na dalszą walkę: „Po Monako, ponieważ to był weekend, kiedy byłem trochę przygnębiony emocjonalnie po tym, jak nie poszło mi dobrze na torze, który kocham, podczas spotkania z zespołem oznajmiłem: «słuchajcie, otwarta książka, konstruktywna krytyka – dawajcie, gdzie myślicie, że mogę się poprawić, gdzie czujecie, że może coś mi umyka?» Wiele z tego dotyczyło zarządzania energią przez cały weekend, więc nie chodzi nawet o to, co robię w samochodzie. Chodzi tylko o to, co sprawia, że wsiadam do samochodu czując, że jestem gotowy do działania. Chodziło jedynie o uporządkowanie sobie pewnych rzeczy w głowie, a jeśli coś jest nie tak, to żeby tego w sobie nie trzymać. Na ten weekend przyjechałem czując się zdecydowanie lżej. Jestem szczęśliwy, głodny wyników i gotowy powiedzieć: pieprzcie się”
.
Źródło: planetf1.com, motorsport.com
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.