Przewodniczący komisji medycznej FIA prof. Gerard Saillant uważa, że nawet dziesięć przypadków zakażenia koronawirusem w padoku Formuły 1 nie będzie automatycznie oznaczało, że wyścigi nie będą mogły dojść do skutku.
Marcowe Grand Prix Australii zostało odwołane w ostatniej chwili po tym, jak zespół McLaren wycofał się na skutek stwierdzenia jednego przypadku COVID-19 u swojego personelu. Jak miało się okazać, nie była to jedyna zakażona osoba w padoku, bowiem wirusa wykryto również u jednego z pracowników Pirelli.
Od tamtej pory Formuła 1 opracowała drobiazgowy plan, który ma zminimalizować ryzyko ponownego przedostania się wirusa do padoku oraz zapobiec jego ewentualnemu rozprzestrzenianiu się, m.in. poprzez ścisłą izolację zespołów od siebie.
„Uważam, że sytuacja z Melbourne znacząco różni się od obecnej”
– powiedział Saillant. „Wiedza o wirusie jest znacznie większa. Możliwe jest zapobieganie oraz przewidywanie wielu rzeczy. Jeśli będziemy mieli pozytywny przypadek, czy nawet dziesięć, możemy wszystko doskonale zorganizować i odizolować taką osobę”
.
„Musimy spróbować przewidzieć, gdzie leży granica, po przekroczeniu której nie będzie można kontynuować. Nie sądzę jednak, żebyśmy mieli teraz taki problem”
.
Władze Formuły 1 wciąż nie opublikowały nowego kalendarza na sezon 2020, wyrażając jedynie intencje co do jego rozpoczęcia na początku lipca, od wyścigu za zamkniętymi drzwiami w Austrii.
Źródło: reuters.com
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.