Śladem wspomnień - Zapowiedź Grand Prix Emilii-Romanii

Formuła 1 powraca po latach na legendarny tor Imola. Jak zawsze można się spodziewać dominacji Mercedesa, ale w sercach tifosich tli się mała iskierka nadziei na przyzwoity wynik Ferrari.

Legendarny tor

To będzie szczególny weekend, nie tylko z powodu tylko z powodu wyjątkowego dwudniowego formatu weekendu, z jednym treningiem w sobotę rano przed kwalifikacjami, ale przede wszystkim z powodu toru. Imola to legendarne miejsce, pełne wspomnień ze złotej ery wyścigów. Oczywiście tor nazwany na cześć Enzo Ferrariego i jego tragicznie zmarłego syna Dino zawsze już będzie kojarzył się ze śmiertelnym wypadkiem Ayrtona Senny, ale to niezwykle urokliwe i charakterystyczne miejsce było świadkiem także wielu innych istotnych wydarzeń, będąc w kalendarzu F1 przez ponad ćwierć wieku. Teraz F1 wraca po raz pierwszy od sezonu 2006, co oznacza, że prawie nikt z obecnych kierowców, wyjątkiem jest oczywiście Kimi Raikkonen, nie ścigał się tu w samochodzie F1. Tor przeszedł od tamtego czasu pewne zmiany, ale zachował w pełni swój charakter. Jest szybki, wąski, techniczny i z pewnością wyścig tutaj w najnowszej generacji samochodów F1 to coś, czego kierowcy nie mogą się doczekać.

Szanse Ferrari

To już trzeci w tym roku wyścig we Włoszech. W poprzednich dwóch Ferrari wypadło fatalnie. Liczono, że na Imoli pojawią się tifosi, ale kolejna fala pandemii uniemożliwiła te plany. Tym razem jest nadzieja, na choć częściową rehabilitację Ferrari. Charles Leclerc jest świeżo po doskonałym występie w Grand Prix Portugalii. Leclerc pokazał tam, że długa prosta, na której łatwo wyprzedzać już nie jest, jak w Mugello, zabójcza dla samochodów Ferrari. Pokonał konkurentów ze środka stawki i sprawił, że Ferrari znowu wyglądało jak trzeci najlepszy samochód na torze. Czy ten trend może się utrzymać?

Łatwo nie będzie. McLaren, Racing Point i Renault zacięcie walczą o trzecie miejsce w klasyfikacji konstruktorów, ale istotne, że Ferrari znowu wróciło do walki w pierwszej dziesiątce. Przynajmniej jeden z ich kierowców. Wydaje się, że zespół jest już zupełnie skoncentrowany na Leclercu, co nie dziwi. W końcu priorytetem jest przyszły sezon.

Mercedes o krok od mistrzostwa konstruktorów

Najprawdopodobniej na Imoli obejrzymy kolejną odsłonę pojedynku Hamilton kontra Bottas. Obaj całkowicie zdominowali w tym roku kwalifikacje. Ostatni wyścig pokazał dobitnie dlaczego Lewis zdecydowanie wygrywa w tej walce. Bottas wygrał treningi, Q1, Q2, a nawet start wyścigu, ale Lewis wygrał Q3, wyścig i przejechał najszybsze okrążenie, czyli był najszybszy zawsze, kiedy to było naprawdę istotne. Valtteri może być mocno zdemotywowany takim obrotem sprawy. W Imola statystyki nie przemawiają za nim. Na torach nowych w tegorocznym kalendarzu jak dotąd zawsze wygrywa Lewis, dodatkowo jeszcze nigdy fiński kierowca, a było wśród nich trzech mistrzów świata, nie wygrał w F1 na żadnym włoskim torze.

Mercedes na Imoli może sobie zapewnić tytuł konstruktorów i raczej na pewno to zrobi. By stało się inaczej, musiałaby nastąpić jakaś kompletna katastrofa. Trzeba przyznać, że w tym sezonie w normalnych warunkach Mercedes jest na nieosiągalnym dla konkurentów poziomie. Tak też będzie najprawdopodobniej w niedzielę. To, co może nieco zaburzyć kolejność, to tylko jedna sesja treningowa. Problemy w tej sesji mogą komuś skutecznie zepsuć cały weekend wyścigowy. Gdyby jakies problemy dopadły Marcedesa, Max Verstappen z pewnością jest gotowy do ataku.

Ostatnia prosta rynku transferowego

Prawie wszystkie karty zostały rozdane jeśli chodzi o rynek transferowy. Po potwierdzeniu Pierre’a Gasly’ego w AlphaTauri z pewnością w ten weekend najbaczniej obserwowanym z kierowców będzie Alexander Albon, który musi wywalczyć sobie miejsce w Red Bullu, na które czyhają Nico Hulkenberg i Sergio Perez. Obaj mają już bardzo mało innych opcji na pozostanie w F1, po tym jak Alfa Romeo potwierdziło, że nie zmienia składu kierowców, a Williams potwierdził, że nie zamierza pozbywać się George’a Russela. Z kolei, jeśli wierzyć plotkom, zespół Haas postawi na talent i nazwisko Micka Schumachera oraz pieniądze Nikity Mazepina. Czy rzeczywiście tak będzie? Do ostatecznych rozstrzygnięć już bardzo blisko, ale może czeka nas jeszcze jakaś niespodzianka.

Perez udowadnia, że zasługuje na F1

Gdyby Perez nie znalazł dla siebie miejsca w przyszłorocznej stawce, byłaby to smutna wiadomość dla fanów F1. Sergio ukończył w punktach każdy wyścig, w którym w tym sezonie wystartował. Oprócz niego tylko Lewis Hamilton może pochwalić się taką statystyką. Obok Charlesa Leclerca jest jednym z kierowców, którzy zrobili w tym sezonie największe wrażenie na kibicach. W Portugalii po spadku na ostanie miejsce na pierwszym okrążeniu, był bliski finiszu w pierwszej piątce. On i Leclerc mają odpowiednio 6 i 5 punktów straty do czwartego w klasyfikacji Daniela Ricciardo i nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Jakość ścigania w środku stawki w tym roku rekompensuje kibicom przewidywalne wygrane Hamiltona. Na Imoli to właśnie tacy kierowcy jak Ricciardo, Perez, Leclerc, czy Carlos Sainz mogą zapewnić największe emocje. Warto obserwować też Lando Norrisa. Brytyjczyk ostatnio ma sporego pecha i potrzebuje odwrócić zły trend.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze