Porsche coraz bliżej, dramatyczne chwile lidera LMP2

Dwie załogi Porsche prowadzą na 4 godziny przed końcem tegorocznego 24h Le Mans. Przez chwilę, na torze zatrzymał się lider klasy LMP2, Oreca 05 ekipy KCMG.

Wyglądało to naprawdę dramatycznie – stojący przez dłuższą chwilę w bezruchu prototyp Oreca 05 sugerował, że wskutek awarii, prowadząca od startu ekipa właśnie tak zakończy swoją tegoroczną przygodę z Le Mans. Ostatecznie, skończyło się tylko na nerwach – samochód powrócił do walki z wciąż dużą przewagą, i nadal ma realne szanse na zwycięstwo. Coraz większe szanse na generalny triumf mają natomiast dwa Porsche, które obecnie jeżdżą o około 2 sekundy szybciej od konkurencyjnego Audi – a najciekawsza rywalizacja ma miejsce w klasie GTE Pro, gdzie dwaj liderzy, przez dwie godziny jadą niemal jeden za drugim.

O ile jeszcze niedawno Audi wyglądało na równego przeciwnika dla Porsche – w kolejnych dwóch godzinach, załoga nr 9 zaczęła nieco tracić do prowadzących 919 nr 19 i 17. Przewaga Nicka Tandego wzrastała czasem nawet do 2 okrążeń – a i jadący po zmianie Timo Bernhard był już o całe okrążenie szybszy od Marco Bonanomiego. Faktem jest, że Włoch nie jeździ szybko, jego koledzy z aut nr 7 i 8 zaliczając czasy nawet o 4-5 sekund lepsze – czy jest to zamierzone, czy po prostu Bonanomi jest słabszy od konkurentów, przekonamy się zapewne w kolejnych minutach rywalizacji. Jak na razie, trzy Audi podążają za dwoma liderami – i tylko Neel Jani w nr 18 jest gorszy od konkurentów, tracąc okrążenie do piątego Audi nr 8. To mogło się jednak zmienić pod sam koniec godziny dwudziestej – André Lotterer zachował się dość nerwowo w okresie żółtej flagi, przez co otrzymał karę przejazdu za nierespektowanie ograniczeń.

Ciekawostką jest fakt, że czasy na poziomie lidera zaliczył pod koniec dwudziestej godziny Anthony Davidson w Toyocie – dla załogi nr 1 był to jednak rekord, co pokazuje różnicę między prototypami TS040 i ich niemieckimi konkurentami. Wolniejsze pod tym względem o 3 sekundy, Toyoty jadą swoim tempem i pewnie utrzymują miejsca za Porsche i Audi.

W klasie LMP2, dramatyczne chwile liderów nieco zmniejszyły ich przewagę nad załogami G-Drive i Jota – ta wciąż jednak wynosiła niemal okrążenie. Ci natomiast zaczęli się do siebie zbliżać – Mitch Evans w Jota zmniejszając stratę do Romana Rusinowa z G-Drive do niecałych 40 sekund – co mogło oznaczać, że brytyjska ekipa nie rezygnowała z walki o jeszcze wyższą pozycję. Za nimi, bardzo szybki Laurens Vanthoor wyprowadził załogę nr 34 na czoło stawki poza podium, wyprzedzając drugą z załóg G-Drive oraz Murphy Prototypes. Kolejne problemy z pojazdami zanotowały natomiast ekipy Krohn, Strakka i SMP.

Jeśli ktoś szukał najciekawszej, bezpośredniej rywalizacji – z pewnością decydował się natomiast na walkę o prowadzenie w klasie GTE Pro. Jej kolejna odsłona miała miejsce już tuż po rozpoczęciu godziny dziewiętnastej – dwaj liderzy zjechali na pit-stop w tym samym czasie, a na wyjeździe Corvette niemalże zajechało drogę Ferrari, utrzymując prowadzenie. Toni Vilander nie rezygnował z walki z Tommym Milnerem – rywalizacja nie przyniosła jednak zmiany na pozycji lidera. Podobnie, nie zmieniła tego kolejna seria pit-stopów, znów zaliczona przez oba pojazdy w tym samym czasie – tym razem jednak Ferrari pozostało w alei serwisowej nieco dłużej, sprawdzając stan samochodu. Po powrocie na tor, strata Ferrari szybko jednak stopniała, głównie za sprawą Gianmaria Bruniego.

W klasie GTE Am, ostatnia czwarta część wyścigu rozpoczęła się od pecha załogi Vipera – w poślizg wpadł Marc Miller, zahaczając o barierę. Bardziej znaczące mogło być jednak to, co stało się ponad godzinę później – w barierę z opon uderzył wicelider, Wiktor Szajtar w Ferrari nr 72 od SMP. Choć Rosjanin dość szybko powrócił na tor, auto zjawiło się w boksach – a jego przewaga nad załogami Scuderia i Dempsey-Proton zaczęła topnieć. Załoga Kuby Giermaziaka wciąż była obecna na torze – i wciąż zajmowała dalekie, dziewiąte miejsce.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze