Porsche znów na czele, pech Audi nr 8

Załogi Porsche prowadzą po 4 godzinach wyścigu 24h Le Mans. Pechowy wypadek skomplikował sytuację jednego z konkurencyjnych prototypów Porsche.

Załogi Porsche znów na czele – i wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że winnym jest tu najprawdopodobniej błąd w taktyce Audi. Zespół nie zdecydował się na zmianę opon podczas trzeciego zjazdu, przez co lider wyścigu szybko musiał zjechać na czwarty – a jakby tego było mało, pecha miała również załoga nr 8. Na początku 4 godziny, powolnie jadący samochód GT zatamował ruch na jednym z zakrętów – jadący w Audi Lucas Di Grassi nie wyhamował i zaczepił o Ferrari, a potem uderzył w barierę. Ogromnym szczęściem i popisem mechaników był fakt, że samochód udało się naprawić w zaledwie 3 minuty – i tak jednak, jedno z Audi straciło okrążenie i spadło za dwie Toyoty. W czasie feralnej kraksy ucierpiało także kilka innych samochodów, m.in. właśnie owe Ferrari nr #51 czy Aston n 95. Już w czasie neutralizacji doszło do pożaru w kolejnym Porsche 911.

Po drugiej godzinie wyścigu, Audi nr 7 pozostawało na czele – po ultrakrótkim trzecim zjeździe, Lotterer przejechał jednak tylko 3 okrążenia, by niespodziewanie pojawić się na pełny, czwarty pit-stop. Porsche odzyskało prowadzenie – a zastępujący Lotterera Benoît Tréluyer niebezpiecznie zahaczył o pobocze. Najbardziej znacząca okazała się jednak być neutralizacja – jej skutkiem stała się przewaga Brendona Hartleya w Porsche nr 17 na poziomie ponad minuty, największa od początku wyścigu. Takiej przewagi nie miał za to Marc Lieb w Porsche nr 18 – przez co od razu został zaatakowany przez Tréluyera, który po krótkim, choć ciekawym pojedynku, odebrał mu drugą pozycję. Tuż przed końcem godziny czwartej, Tréluyer zjechał na piąty pit-stop, a Lieb na czwarty – przez co na drugie awansował Felipe Albuquerque w nr 9.

W LMP2, kolejne minuty przebiegały wciąż pod wodzą KCMG – dopiero za nim działo się nieco więcej, choć i tu na czele stała głównie Oreca od Thiriet TDS, wyprzedzając ekipy OAK Racing czy Greaves Motorsport. Pozycję straciła ona dopiero po neutralizacji, gdy przed nią pojawił się Estre w Ligierze nr 34 – a w czołówce widniał jeszcze Gibson od Greaves Motorsport. Nie było tu za to Ligiera od G-Drive, a wciąż jadący Gibson od Jota tracił do lidera już dwa okrążenia.

Sytuację w GTE Pro odmienił praktycznie dopiero wypadek Audi, w którym uczestniczyło także Ferrari nr 51, a którego prowodyrem był prawdopodobnie Aston nr 95. Ubiegłoroczni zwycięzcy, do tego momentu byli głównymi przeciwnikami dwóch Vantage – teraz, sytuacja mogła się skomplikować, m.in. za sprawą pojawienia się możliwości dla Corvette. Tommy Milner tą szansę wykorzystał, wychodząc na prowadzenie przed Darrena Turnera – trzeci był Davide Rigon w Ferrari nr 71, a Ferrari spadło na miejsce piąte, lepsze tylko od Porsche nr 91 i naprawianego Astona nr 95.

W klasie GTE Am, po pojawieniu się Jeroena Bleekemolena w Viperze, ten wyraźnie przyśpieszył i w trzeciej godzinie wyszedł na prowadzenie. Na drugie miejsce spadło Ferrari nr 72 prowadzone przez Wiktora Szajtara – a dalej był Christian Ried, który okresowo wyprzedzał Paula Dalla Lanego z Aston Martina. Giermaziaka, po drugim zjeździe zmienił Abdulaziz Al Faisal, awansując na kolejne pozycje – po czterech godzinach był już nawet piąty, m.in. za sprawą awarii w Porsche nr 88 od Proton Competition. To, jako już trzecie w ten weekend, padło ofiarą pożaru w tylnej części nadwozia – po zapaleniu się oleju w trakcie neutralizacji, samochód zatrzymał się przy torze, przedłużając obecność samochodu bezpieczeństwa.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze