Kolejne 3 godziny w cieniu tragedii

Trzy Audi prowadzą po 6 z 24 godzin rywalizacji na Pętli de la Sarthe. Po tragicznej śmierci Allana Simonsena, rodzina Duńczyka poprosiła, by zespół AMR pozostał na torze.

27 lat temu po raz ostatni usłyszeliśmy w Le Mans wiadomość o śmierci kierowcy podczas 24-godzinnego wyścigu – ten okres zamknął nam niestety dzisiejszy tragiczny wypadek, o konsekwencjach którego dowiedzieliśmy się w czwartej godzinie rywalizacji. Zaliczany do faworytów w swojej klasie i mający na koncie zwycięstwo w kwalifikacjach Allan Simonsen zmarł – co przyjąć musieli nie tylko kibice, ale także kierowcy wciąż obecni na Pętli de la Sarthe. Szczególnie dotyczyło to tych z Aston Martin Racing, którego cztery pojazdy nadal walczyły – i które walczyć będą, gdyż właśnie o to poprosiła rodzina Duńczyka. Szanse na uczczenie pamięci o Simonsenie mają szczególnie kierowcy pojazdów z GTE Pro, z których dwa widnieją obecnie na czołowych pozycjach – w całym wyścigu natomiast, bez większych problemów liderem są trzy Audi. W piątej godzinie mieliśmy do czynienia z dwoma wyjazdami na tor samochodu bezpieczeństwa – oba jednak związane były z uprzątnięciem elementów, które pozostały po kontaktach pojazdów.

Niecałe 3.5 godziny po starcie, w pojazdach tych zanotowaliśmy pierwsze zmiany – i tak pojawili się nam Benoît Tréluer, Oliver Jarvis i Loïc Duval – a w konkurencyjnych Toyotach, nieco później Sébastien Buemi i Alexander Wurz. Toyoty wciąż wyraźnie ustępowały niemieckim przeciwnikom, zyskując głównie na dłuższych okresach między pit-stopami – 6 godzin po starcie, do lidera Wurz tracił jednak już prawie 2 minuty. Być może ciekawszą była więc rywalizacja między pojazdami prywatnymi – tu po nienajlepszym początku, Strakka Racing zaczęła grozić załogom Rebelliona, szczególnie wolniejszej ekipie nr 13. Inna sprawa, że Lole kilkakrotnie pechowo wypadały poza tor, a jedna miała nawet kontakt z prototypem LMP2 od Signatech, który dla Alpine zakończył się nienajlepiej – ale takie są wyścigi, a dzięki takim wydarzeniom Strakka mogła od czasu do czasu wywierać presję na Szwajcarach.

W LMP2, kolejne trzy godziny przyniosły natomiast powrót groźnego przeciwnika – Mike Conway z G-Drive, w czwartej godzinie wyścigu wspiął się do czołówki, a podczas zjazdów przejmował nawet od dwóch Morganów od OAK prowadzenie. Kontynuował to także Roman Rusinow, który w walce z Heinemeierem-Hanssonem i Ricardo Gonzalezem nie stał na straconej pozycji – a gdy za kierownicę powrócił John Martin, G-Drive był jeszcze groźniejszy. W dodatku, w szóstej godzinie OAK nr 24 zanotował poślizg i uderzenie w barierę z opon, wyjątkowo szczęśliwe jak na sytuację, w której Morgan się wtedy znalazł – przez co załoga nr 24 spadła o kilka miejsc – a na trzecie wszedł Simon Dolan z Jota Sport. Na tej pozycji pojawiali się także kierowcy Thiriet by TDS, Race Performance, Greaves i PeCom – ale do czołowej dwójki (po spadku nr 24) brakowało im już sporo.

Po informacji o śmierci Allana Simonsena, prowadzenie dwóch Aston Martinów w GTE Pro miało już nie tylko wartość czysto sportową. Załogi nr  97 i 99 utrzymywały czołowe pozycje, w piątej godzinie Frédéric Makowiecki z tego drugiego zmieniając lidera, Stefana Mücke – a potem ponownie Bruno Senna zmieniając Petera Dumbrecka. Po dwóch neutralizacjach, kierowcy ci musieli jednak obawiać się jadącego za nimi Porsche nr 92 – szczególnie pod koniec szóstej godziny Richard Lietz był bliski przejęcia pozycji wice-lidera. Porsche nr 91 traciło już okrążenie – przy czym na początku godziny czwartej Patrick Pilet spadł w nim za Billa Auberlena z Aston Martina nr 98. Pilet powrócił jednak na swoją pozycję, przed Astona powróciło także Ferrari nr 71 – i tylko to z nr 51, wskutek kłopotów, spadło w klasyfikacji na dalsze pozycje. Szybsze od ubiegłorocznych zwycięzców Le Mans 24h w tej klasie, po sześciu godzinach były dwie Corvette – a wolniejsze tylko dwa Vipery oraz prywatne Ferrari ekipy JMW.

Kolejne 3 godziny, w GTE Am rozpoczęły się natomiast od coraz lepszej postawy ekipy AF Corse – ta w pewnym momencie zajmowała dwie pierwsze lokaty, Matt Griffin w nr 61 wyprzedzając Lorenzo Casego w nr 55. O wiele gorzej jechali tylko mniej profesjonalni kierowcy z Ferrari nr 54 – ale ich jako faworytów raczej nie uważano. Byli nimi za to kierowcy Porsche od IMSA oraz Proton – i ci raz po raz walczyli z czołowymi załogami AF Corse – a gdy pojazd nr 61 zaliczył błąd, przejąć od niego drugie oraz trzecie miejsce w klasie. I tak, po 6 godzinach, za Ferrari nr 55 jechał Gianluca Roda w Porsche nr 88, Jean-Karl Vernay w nr 67 od IMSA – a także Patrick Long w Porsche nr 77 od Dempsey Del Piero, który jako czołowy kierowca tej załogi również wyprzedził Ferrari nr 61. Kierowcy Aston Martina nr 96 jechali z dość sporą stratą – po  6 godzinach będąc na pozycji ósmej.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze