Audi szybsze, ale i częściej w boksach

Trzy Audi prowadzą po trzech godzinach rywalizacji na Pętli de la Sarthe. Przy padającym w niektórych sektorach toru deszczu, Audi są szybsze – ale i częściej odwiedzają pit-stopy.

Deszcz zapowiadany był w Le Mans 1-2 godziny po starcie – pojawił się on jednak już przy rozpoczęciu wyścigu, tyle, że nie taki, jaki sugerowano. W praktyce nienajlepsza pogoda nie wymusza jak na razie zespoły do korzystania z opon innych, niż slick – z drugiej jednak strony, w niektórych momentach brak takich opon ma swoje konsekwencje, najczęściej w postaci wyjazdów poza tor i na żwir. Szczęśliwie, żaden z tych wyjazdów nie zakończył się choćby odrobinę tak, jak to miało miejsce na samym początku wyścigu – żaden nie zmienił także układu w czołówkach poszczególnych kategorii. Tu dochodzi jedynie do drobnych przetasowań – choć w pewnym momencie kibice Toyoty mogli się poważnie bać o jeden z prototypów…

Ta sytuacja miała miejsce 2.5 godziny po starcie, gdy Nicolas Lapierre niespodziewanie zatrzymał się za pierwszą szykaną na prostej Mulsanne, informując o zgaśnięciu silnika. Po chwili, Toyota nr 7 wróciła jednak do gry – i bez problemów, wciąż walczy ona o dobre pozycje na mecie. Walka ta toczy się natomiast nadal pod dyktando Audi; nawet częstsze postoje pojazdów tej ekipy (2-3 okrążenia przed Toyotami) nie zmieniają faktu, że to właśnie trzy R18 prowadzą – i zwiększają przewagę nad dwoma TS030H, z których lepsza jest nr 8. Podobnie, z Toyotą szans nie mają prototypy Rebelliona – a te znowu wyraźnie przeważają nad HPD od Strakka.

W kategorii LMP2 doszło już do pierwszych zmian wśród kierowców – i tak, Oliviera Pla w prowadzącym OAK nr 24 zmienił Alex Brundle – a w jadącym na drugim miejscu od pierwszej serii pit-stopów Morganie nr 35, Bertranda Baguette zmienił Ricardo Gonzalez. Na trzecie, po pierwszych zjazdach wszedł Pierre Kaffer z PeCom – jednak ten wpierw został wyprzedzony przez Olivera Turveya z Jota Sport, a po zmianie z Nicolassem Minassianem, prototyp nr 49 spadł jeszcze dalej. 100 minut po starcie, korzystając z dublowania jednej z Corvette, na piąte miejsce awansował Tom Kimber-Smith z Greaves Motorsport – po kolejnych zmianach, ten również jednak spadł. I tak, na trzecim miejscu, po trzech godzinach widniał Ryan Briscoe z Level 5 Motorsport – a na czwartym Mike Conway z G-Drive.

3 godziny po starcie, dwie pierwsze pozycje zajmowały fabryczne Aston Martiny – o ile jednak pojazd nr 97 cały czas jechał jako lider – o tyle Rob Bell w nr 99 prowadził interesujący pojedynek z Porsche nr 92, czyli Marciem Liebem, a potem Romainem Dumas. Niemiłą przygodę w boksach miał kierowca drugiego Porsche, Jörg Bergmeister, kiedy to podczas pit-stopów tzw. „lizakowy” Toniego Vilandera wypuścił Ferrari nr 71 wprost na jadące już w alei Porsche – przez co oba samochody się ze sobą zetknęły. W konsekwencji, 3 godziny po starcie sędziowie nałożyli na załogę nr 71 karę stop-and-go. Załogi AF Corse walczyły z Porsche nr 91 o miejsce czwarte, pojedynek ten przegrywając – za nimi natomiast, niedaleko siebie jechały Corvette nr 73 i Viper nr 53, za plecami ekip znanych z FIA WEC walcząc o wyższość wśród fabrycznych ekip USA.

Po wypadku Allana Simonsena, o prowadzenie w kategorii GTE Am walczyły pojazdy od AF Corse i IMSA Performance – i to ten pierwszy z nr 61 po trzech godzinach był na czele, Maro Cioci jadąc przed Wolfem Henzlerem. Przed pierwszą serią pit-stopów, liderem był tu Patrick Long w Porsche nr 77 od Dempsey Del Piero – ten spadł jednak na dalsze pozycje, i dopiero po trzech godzinach powrócił na miejsce trzecie. To, jadący w Porsche Patrick Dempsey odebrał załodze nr 75 od ProSpeed – a ten znalazł się na miejscu trzecim, gdy szybkiego Darryla O’Younga, w Ferrari nr 54 od AF Corse zamienił dużo wolniejszy Jean-Marc Bachelier. Problemy z samochodem miał zespół 8Star, który przez to znajdował się na dalszych pozycjach – podobnie jak Corvette od Larbre Competition.

Wyniki po 3 godzinach znajdziesz TUTAJ

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze