Po 24h Le Mans, czyli kto na plus, kto na minus (aktualizacja)

Tegoroczny wyścig dostarczył wielu emocji. Kto po tegorocznym starcie może cieszyć się z sukcesu, a kto poczuł gorycz porażki? Postanowiłem krótko opisać moje odczucia.

Plus pierwszy: Signatech Alpine

Że ta ekipa to liderzy i faworyci swojej klasy, nie ma co do tego wątpliwości. Trzeba jednak przyznać, że zakończenie wspaniałego super-sezonu triumfem w prestiżowej batalii ma swój urok. Urok spotęgowany przez dobrą postawę swoich czołowych konkurentów, na czele z DC Racing. I niech nikogo nie łudzi, że Francuzi wygrali dlatego, że G-Drive i DragonSpeed odpadli z wyścigu. Ten wyścig to w końcu 24h Le Mans, tu właśnie dotarcie do mety stanowi, kto jest mistrzem.

Plus drugi: AF Corse

Cztery lata fani Ferrari musieli czekać na ten sukces. Przeciwko powoli starzejącym się 488 GTE stanęły tu nie tylko odchodzące z gry Fordy i Corvette, ale i szukające sukcesów Porsche, Aston Martiny i BMW. A jednak upór, brak błędów i awarii dał triumf weteranom rywalizacji, w dodatku w 70-tą rocznicę pierwszego zwycięstwa tej marki.

Plus trzeci: Team Project 1

Początkowo w tym miejscu widniał zespół Keating Racing, który swoim Fordem niespodziewanie pokonał konkurentów w klasie GTE Am. Po dyskwalifikacji z powodu minimalnych, ale jednak przekroczeń dozwolonych czasów tankowania i ilości paliwa w zbiorniku, zespół ten nie mógł jednak dłużej tu widnieć. Z tego względu postanowiłem umieścić tu nowych triumfatorów GTE Am którzy, podobnie jak Signatech, dopełnili formalności także w walce o mistrzostwo FIA WEC. Ich pogoń za Fordem była jedną z ciekawszych rywalizacji w wyścigu, choć ostatecznie Bergmeister przegrał z Bleekemolenem niemal bezpośrednią walkę o zwycięstwo. A może w sumie wcale nie zamierzali oni tego wyścigu wygrać, ale woleli utrzymać drugie miejsce, które wystarczało im do mistrzostwa? Cóż, jak się okazało, teraz mogą cieszyć się z obu sukcesów.

Mały plus pierwszy: Inter Europol Competition

Pod kątem wyników nie był to sukces, bez dwóch zdań. Ale obecność na mecie w debiucie w Le Mans, i w ogóle w trzecim wyścigu w klasie LMP2 to duży sukces. Sukces tym większy, że polska ekipa nie obyła się bez problemów. Wiedziała jednak, co zrobić, by na mecie się pojawić. Teraz czas na wnioski i decyzje, a być może za rok znów zobaczymy tu nasz zespół, i to już jako kogoś, kto zamierza tu błysnąć.

Mały plus drugi: SMP Racing

Swój debiut w czołowej klasie prototypów Rosjanie kończą na pierwszym miejscu w 24h Le Mans pośród załóg prywatnych. I chwała im za to, bo gdyby nie oni, na liście znów mielibyśmy dominującą Toyotę, podążającego za nią Rebelliona i zamykającego stawkę ByKollesa. A tak Rosjanie skutecznie wypełnili lukę po Porsche LMP Team, dając nam rywalizację także w klasie LMP1. Rywalizację w Le Mans wygraną, bo wytrzymałość pojazdu i bezbłędna jazda dała załodze #11 prestiżowe podium.

A teraz trochę negatywów.

Minus pierwszy: Aston Martin

W tym sezonie Vantage ogólnie nie należały do czołówki, ale jednak spodziewano się od nich znacznie więcej. A tu problemy, a przede wszystkim błędy sprawiły, że Aston Martin poległ na całej linii, i to w obu klasach. Szczególnie w GTE. Kiedy Porsche, Ferrari, Corvette, a nawet Ford walczyli w czołówce, Aston Martin ostatecznie starał się wypaść lepiej, niż feralne BMW. I nawet to się nie udało. To trochę niepokojące patrząc na listę startową kolejnego sezonu FIA WEC, a przede wszystkim na zapowiedź obecności tej marki pośród Hypercarów.

Minus drugi: BMW

Cóż powiedzieć o tej marce? Kibice liczyli, że choć Niemcy odchodzą z FIA WEC, będą chcieli na Le Mans ostatni raz podnieść swój miecz. Nie udało się. Coś jednak jest w tym chichocie z wielkości nowych M8; potężne luksusowe coupe nie sprawdzają się na torze. Chyba czas najwyższy pomyśleć o prawdziwym sportowcu na poziomie co najmniej następcy M1. Bo skoro już nawet Corvette przenosi silnik za kierowcę, to wiedz, że coś się dzieje…

Minus trzeci: Corvette

Jakoś tak dziwnie wychodzi, że największy żal mam do zespołów i pojazdów GTE, szczególnie w klasie Pro. No ale tak wyglądał ten wyścig. W przypadku Corvette mój żal nie jest tak duży, ale jednak jest, choćby ze względu na to, co widać było w początkowej fazie wyścigów. A potem przyszły błędy: najpierw nieco kontrowersyjny Fasslera, a potem Magnussena. I tak żółte pojazdy odpadły z walki o zwycięstwo, triumf, który naprawdę mieli oni na wyciągnięcie ręki.

Pomniejszy minus pierwszy: Pastor Maldonado

Tutaj jest w sumie podobnie, jak z Corvette, choć na zwycięstwo już tak nie liczyłem. Mimo wszystko: sorry, Pastor, ale zawiodłeś. Mimo ogólnie panującego wizerunku, na Wenezuelczyka z pewnością liczyło wielu fanów, szczególnie patrząc na wyniki DragonSpeed w ostatnich wyścigach FIA WEC. A nawet w samym wyścigu załoga #31 spisywała się naprawdę dobrze, wciąż i wciąż podążając za najsilniejszymi. I nagle wszystko to prysło. W sposób, który antyfanom Pastora dał kolejny argument. Szkoda.

Pomniejszy minus drugi: Rebellion

Jak na doświadczenie i poziom zespołu, liczyłem na więcej. Konkretnie liczyłem na to, co mogliśmy zobaczyć przez pół godziny walki Pietrowa z Laurentem. Pyszna rywalizacja nie tylko taktyczna, ale i torowa. Okazało się jednak, że głównym konkurentem Rebelliona był w wyścigu sam Rebellion, i dopiero wygrana z nim dawała szansę na triumf nad SMP. A, że w tej rywalizacji Szwajcarzy polegli, to na podium zobaczyliśmy ekipę z Rosji.

A co wy sądzicie o tegorocznym 24h Le Mans? Piszcie w komentarzach o swoich uczuciach i wnioskach.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze