Austin tym razem w maju

Tor Austin  w tym roku gości czwartą odsłonę serii IMSA SportsCar. Na podtrzymanie dobrej passy liczą kierowcy z załogi Taylorów, jak również liderzy klasyfikacji GTD.

Po trzech latach stanowienia tła dla rundy WEC, tym razem rywalizacja  na torze Circuit of the Americas nie jest już częścią  imprezy zawierającej wyścig Mistrzostw Świata. Dla jednych jest to plus, dający bitwie w Austin należyty mu status – wielu innych widzi jednak mniejsze zainteresowanie kibiców, wielu z nich mogących wybrać odbywającą się w tym samym czasie rundę WEC w Belgii. Kto miał tu rację, czas pokaże – jak na razie do walki staje 40 pojazdów chcących zdobyć punkty w pierwszej typowej dla tej serii rywalizacji 2:40.

Wśród czołowych prototypów, pierwszy raz w IMSA SportsCar mamy do czynienia z sytuacją, gdzie trzy pierwsze wyścigi wygrała ta sama załoga. Bracia Taylorowie w jednym z trzech nowych Cadillaców jak na razie dominują – i sęk tylko w tym, że ta przewaga średnio przenosi się na klasyfikację punktową, po zdobyciu 105 oczek wyprzedzając głównych konkurentów o 16. Co prawda, o ile załoga wyścig ukończy, przeciwnik nie może takiej różnicy odrobić w jednym starciu – problem zaczyna się jednak w przypadku nieukończenia rywalizacji, gdyż w najgorszym wypadku przewaga 16 punktów może zamienić się w stratę prawie 20…

Tak mogłoby się stać, gdyby awarię Taylorów wykorzystali Christian Fittipaldi i João Barbosa, w kolejnym Cadillacu ścigając liderów klasyfikacji. Pech na Long Beach odebrał im trzecią w sezonie pozycję wicelidera i przewagę, jaką mogliby mieć nad kolejnymi w stawce załogami JDC-Miller i Extreme Speed – i tak jest to nic w porównaniu do wycofania się wówczas z rywalizacji załogi VisitFlorida. Ich pozycja najlepiej świadczy o obecnym sposobie punktowania wyścigów w serii – Goossens i van der Zande już tracą do lidera 55 punktów, mimo trzeciego miejsca zdobytego na Daytona.

Po przerwie na Long Beach, do walki wracają również prototypy Challenge,  gdzie pierwsze dwie odsłony wygrała załoga Jamesa Frencha. Performance Tech staje do walki z dwunastopunktową przewagą nad konkurentami – a tymi są zarówno Sean Rayhall ze Starworks, jak i dwaj kierowcy BAR1 – Chapman Ducote i Gustavo Yacaman. Niewiele mniej tracą kolejni członkowie dwuskładowej ekipy, którzy w tym wyścigu będą startować w drugim pojeździe Oreca FLM09.

Klasa GTLM to po trzech odsłonach pole bitwy przede wszystkim amerykańskich producentów – z niewielką przewagą Forda nad Corvette. Joey Hand i Dirk Müller o dwa punkty prowadzą  nad Antonio Garcią i Janem Magnussenem – i dopiero Ryan Briscoe i Richard Westbrook, przez pecha na Daytonie mają stratę 9 punktów, taką samą jak Patrick Pilet i Dirk Werner z Porsche oraz Gaincarlo Fisichella i Toni Vilander z Ferrari. Tą samą ilością punktów dzielą się także drugie załogi Corvette i Porsche, 4 tracąc do powyższej trójki załóg – i tylko BMW jest z tyłu, jako jedyne dotychczas nie zdobywając nawet jednego podium.

W klasie GTD, sytuacja powoli wyłania nam pierwszego kandydata do tegorocznego mistrzostwa – zmierzają ku niemu ubiegłoroczni wiceliderzy, Jeroen Bleekemolen i Ben Keating w Mercedesie. Załoga Riley Motorsports ma już 21 punktów przewagi nad ubiegłorocznymi mistrzami, Alessandro Balzanem i Christiną Nielsen, którzy pechowo zaczęli sezon na Daytona – a obecnie muszą zwracać uwagę przede wszystkim na tamtejszego zwycięzcę , Daniela Morada. Kanadyjczyk w kolejnych wyścigach nie był już tak silny, a w dodatku tym razem zabraknie jego dotychczasowego partnera, Michaela Christensena – oczy zwrócone są więc na kilka innych załóg, m.in. zwycięzców krótkodystansowego sprintu z Long Beach, Gunnara Jeanette i Coopera MacNeila z drugiego Mercedesa od Riley.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze