Sergey Sirotkin i Artem Markelov zapowiadają Grand Prix Rosji

Ten wywiad był możliwy dzięki wsparciu naszych czytelników. Jeśli chcesz czytać więcej ekskluzywnych wywiadów 1-na-1, postaw nam kawę!

Przed nami Grand Prix Rosji. Runda, która z racji położenia jest europejskim wyścigiem, ale w kalendarzu mistrzostw świata Formuły 1 przedziela zawody w Japonii i USA. Patrząc na fakt, że zespoły zmuszone są wysłać tam swój sprzęt drogą lotniczą, możemy uznać tą Grand Prix za pozaeuropejską. Wyścig ten zadebiutował w kalendarzu F1 w zeszłym sezonie, w cieniu wielu kontrowersji i w dodatku został jednogłośnie okrzyknięty najnudniejszą rundą sezonu. W tym roku wszyscy wiążą jednak z zawodami na torze w Soczi większe nadzieje.

Zacznijmy od początku. Historia tego wyścigu nie jest najdłuższa, więc możemy sobie na to pozwolić. Tor w Soczi został oddany do użytku dopiero w zeszłym roku, kilka miesięcy po zakończeniu zimowych igrzysk olimpijskich. Stadion, wioska olimpijska i cała niezbędna infrastruktura potrzebna do zorganizowania zimowej olimpiady również zostały ukończone chwilę przed tą wielką imprezą, przez co większość prac toczyła się w tym samym czasie, również z uwagi na fakt, że niektóre obiekty używane były zarówno podczas igrzysk, jak i podczas wyścigu Formuły 1.

Zarówno w przypadku igrzysk, jak i toru, cała inwestycja sfinalizowała została ze środków publicznych, dlatego, jak możemy się domyślać, sporo z tych funduszy nagle "zniknęło w niewyjaśniony sposób". Oficjalna wersja mówi jednak, że kosztorys został sporządzony przez niekompetentne osoby, przez co wartość projektu została nieodpowiednio oszacowana. Koszt budowy samego toru Formuły 1 na początku skalkulowany został na poziomie 128 mln euro, jednak ostatecznie wyniósł on ponad 260 mln euro, czyli ponad dwukrotnie więcej.

Sytuacja w Rosji nie jest najlepsza i wiele sektorów, na czele z systemem emerytalnym i opieką zdrowotną wymaga solidnego zastrzyku gotówki, dlatego też liczne protesty związane z nierozsądnym dysponowaniem pieniędzy przez władze nie były dla nas zaskoczeniem. Warto również przypomnieć, że rok temu oliwy do ognia w kontekście rozegrania w Soczi Grand Prix Formuły 1, a więc wydarzenia na skalę ogólnoświatową, dolała sytuacja na wschodzie Ukrainy. Prowadząca tam działania wojenna Rosja uznawana była przez wiele osób za agresora, który najzwyczajniej w świecie nie zasługiwał na goszczenie u siebie tak prestiżowej imprezy, jaką jest wyścig F1.

Twarda polityka Bernie'ego Eccestone'a sprawiła ostatecznie, że nie doszło do żadnego bojkotu i Grand Prix odbyło się w ustalonym wcześniej porządku. Obecnie prawie nie słychać głosów o jakichkolwiek nieprawidłowościach, które mogłyby mieć wpływ na wyścig. Organizatorzy imprezy zmienili nieznacznie swoją strategię, a zapoznani z tematem fani mają podobno bardziej pozytywne nastawienie. "W tym roku na Grand Prix Rosji będzie więcej kibiców niż rok temu, głównie dlatego, że organizatorzy obniżyli trochę ceny biletów” - mówi Artem Markelov, rosyjski kierowca wyścigowy, który od dwóch lat reprezentuje w serii GP2 barwy zespołu Russian Time.

"Rosyjski motorsport jest teraz w fazie intensywnego rozwoju, praktycznie w każdym aspekcie, co jest dobre dla nas wszystkich” – przyznaje z kolei Sergey Sirotkin, były kierowca testowy ekipy Saubera, a obecnie czołowy kierowca w mistrzostwach GP2. "Zdecydowanie przyczynili się do tego rosyjscy kierowcy, szczególnie Vitaly Petrov, który ścigał się w Formule 1, a wybudowanie toru i rozegranie pierwszego Grand Prix w Soczi sprawiło, że wyścigowy trend głębiej zakorzenił się w Rosji. To dopiero początek i myślę, że teraz będzie tylko lepiej”.

    

Początki zawsze bywają trudne, ale organizatorzy wyścigu nie zamierzają się poddawać. Wcześniej w tym sezonie pojawiła się nawet informacja, że jedna z zaangażowanych w organizację Grand Prix rosyjskich firm musiała przeprowadzić poważną restrukturyzację z uwagi na poważne problemy finansowe, ale jak widać, wyścig nadal znajduje się w kalendarzu F1. Jego integralną częścią są fani, bez których impreza nie mogłaby się odbyć, również z uwagi na fakt, że to właśnie dzięki nim organizator czerpie z przedsięwzięcia zyski.

"Dzięki zorganizowaniu pierwszego Grand Prix Rosji na pewno dużo więcej osób zaczęło się interesować motorsportem, a niektórzy w ogóle dowiedzieli się wtedy czym jest Formuła 1, czy generalnie sport samochodowy. Zdecydowanie był do pozytywny bodziec i też pierwsza okazja aby pokazać i oswoić ludzi z tym tematem. Rosyjski fan nie różni się niczym specjalnym od fanów ze wszystkich pozostałych krajów. Jedyne co można stwierdzić, to fakt, że ma pewnie mniejsze doświadczenie związane z odwiedzaniem tego typu imprez, ale to przejdzie z czasem” - przekonuje nas Sergey Sirotkin.

Nieco inną opinię ma Artem Markelov, który twardo stąpa po ziemi, podkreślając, że poziom zainteresowania rosyjskich fanów jest zdecydowanie mniejszy niż w krajach zachodniej Europy, gdzie wyścigi mają już sporą tradycję: "Dostrzegam zainteresowanie jedynie ze strony moich przyjaciół i znajomych, które jest raczej ze względów osobistych, jednak oprócz nich jest jedynie mała grupa fanów, którzy faktycznie pasjonują się wyścigami. Gdy wychodzę do restauracji praktycznie nikt mnie nie rozpoznaje. Gdyby jakiś hiszpański kierowca przeszedł się po centrum Barcelony, czy poszedł gdzieś do hiszpańskiej restauracji, ludzie od razu zwróciliby na niego uwagę i nie musi być to ktoś pokroju Fernando Alonso”.

Patrząc realistycznie, jedynymi osobami, które mogą być w Rosji kojarzone z wyścigami są Vitaly Petrov i Daniil Kvyat, którzy jako jedyni reprezentanci największego kraju na świecie byli w stanie dotrzeć do Formuły 1. Mimo poprawnie, ale tylko "poprawnie" funkcjonującemu systemowi rozwojowemu dla młodych kierowców, wejście na naprawdę wysoki poziom stanowi duży problem. W Rosji organizowane są ligi kartingowe, jednakże zawodnicy nie mogą liczyć na pomoc od swoich miejscowych automobilklubów, które nie są w stanie w szczególny sposób wspierać nawet najbardziej utytułowanych kierowców.

"W Rosji motorsport jest bardzo mało popularny, ale nie ulega wątpliwościom, że faktycznie się rozwija, ale bardzo małymi kroczkami. Pochodzenie z tego kraju to nadal raczej wada, aniżeli przewaga, ponieważ nie mamy wielu szkół wyścigowych, które odpowiednio przygotowują do ścigania, tak jak robi się to na zachodzie Europy. Jeśli pochodzisz z Rosji i przyjeżdżasz na zachód Europy żeby się ścigać wszyscy otwierają oczy ze zdumienia i mówią "oh, jesteś z Rosji!". Myślę, że prawdopodobnie nasz kraj ma przed sobą świetlaną przyszłość w motorsporcie, jest to prawdopodobne, ale nie pewne” - opisuje sytuację Markelov.

     

"W Rosji wszystko wygląda tak samo, jak wszędzie. Poszczególne etapy kariery są takie same, jednak powstaje tylko pytanie czy jesteś w stanie podążać tą drogą, czy nie” - dzieli się z nami swoimi doświadczeniami Sirotkin. "W Rosji rozgrywane są zawody kartingowe i to z reguły jest miejsce, gdzie wszyscy rosyjscy zawodnicy zaczynają swoją karierę wyścigową. Później jest znacznie trudniej. Wszystko rozbija się o twoje osobiste relacje z poszczególnymi firmami, które mogłyby wesprzeć twoją karierę. Motorsport, a przede wszystkim Formuła 1 jest takim miejscem, gdzie jeśli robisz wszystko zgodnie z planem, możesz zbudować w oparciu tego dobry biznes, jednak nie wszystkim się to udaje”.

Zarówno Sergeyowi, jak i Artemowi udało się wyrwać z lokalnych serii i rozpocząć, z mniejszymi lub większymi sukcesami, kariery w międzynarodowych seriach. Mimo młodego wieku obaj mogą pochwalić się już dużym doświadczeniem w samochodach jednomiejscowych. 21-letni Markelov po wyemigrowaniu z ojczyzny brał udział w ADAC Formule Masters, a następnie awansował do ogólnoeuropejskiej Formuły 3. Świetne wyniki i vice-mistrzostwo w tej kategorii sprawiły że dostał angaż w rodzimej ekipie Russian Time w GP2, gdzie ściga się już drugi sezon.

„Aby zająć się karierą światową trzeba doświadczyć prawdziwej walki i poznać dobrze lokalny poziom zawodów. Zanim ja wykonałem ten krok, ścigałem się w rosyjskim kartingu przez 6 lat. Później, aby zbierać nowe doświadczenia, musiałem wyjechać, nie było innej opcji. To naturalne przechodzenie z poziomu na poziom. Ważne jest jedynie aby nie wykonywać zbyt dużych przeskoków. Kiedy ja wyjechałem z Rosji moimi pierwszymi zawodami był finał serii Rotax Senior Chellange, w kategorii seniorów”.

W tym momencie warto zwrócić uwagę na Marvina Kirhchofera, Niemca, który rywalizował z Markelovem w Formule 3 i wygrał te mistrzostwa, a mimo to zdecydował się wykonać nieco mniejszy krok, przechodząc do GP3. Wiadomo, że seria ta jest na nieco niższym poziomie niż jej odpowiednik z "dwójką" w nazwie, jednakże widać, że Niemiec radzi sobie w tym środowisku dużo lepiej, niż jego były kolega z F3. Naturalnym jest, że do głowy od razu przychodzi nam pytanie, czy decyzja Artema była odpowiednia. Rosjanin spieszy nam z odpowiedzią:

„To było dobre posunięcie. Lepiej było poświęcić jeden rok na naukę w GP2, a dopiero później próbować cisnąć i koncentrować się na konkretnych wynikach, co próbuje robić w tym sezonie. Teraz moim problemem są tylko kwalifikacje i musimy skupić się na poprawieniu tempa podczas tej części weekendu. Nie możemy generalizować jaki wiek jest najlepszy do awansu do GP2. Wszystko rozbija się o twoje umiejętności - jeśli je masz i je udowodnisz, przechodzisz dalej. To samo tyczy się Formuły 1. Wystarczy spojrzeć na Maxa Verstappena, który był w tym świecie już w wieku 16. lat, ale mimo tego dobrze się tam odnajduje i zdążył już zamknąć usta krytykom”.

   

Droga do "przedsionka" Formuły 1 w przypadku Sergeya Sirotkina była nieco inna i prowadziła przez AutoGP i Formułę Renault 3.5. Nie była ona usłana różami, ale mimo to młodszy z Rosjan zdołał udowodnić swoje umiejętności na tyle, że w sezonie 2014 istniała nawet możliwość, że na stałe zasiądzie w wyścigowym fotelu zespołu Sauber. Murem stały za nim trzy, zarejestrowane w Rosji firmy, których wsparcie finansowe miało uratować ekipę z Hinwill przed ogłoszeniem upadłości. Oficjalnie nie wiemy co sprawiło, że umowa ta nie doszła do skutku, a Sergey Sirotkin wziął udział jedynie w kilku testach. On sam również nie chce zdradzić nam tej tajemnicy, odpowiadając na pytanie o to, co poszło nie tak następującymi słowami: "Chyba to oczywiste, co poszło nie tak... Oczywiście nie mogę tego oficjalnie powiedzieć, ale jestem przekonany, że wszyscy wiedzą jakie były tego powody...”

Gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Nieoficjalne informacje mówią o tym, że jedną z trzech spółek, które deklarowały, że mogą zapewnić Sirotkinowi wsparcie finansowe był Narodowy Instytut Technologii Lotniczych, którego prezesem nadal jest ojciec kierowcy - Oleg Sirotkin. Spółka ta wciąż wspiera jednak Sergeya, ale dużo mniejszymi kwotami, niż te, których wymagałyby starty w Formule 1. Wbrew pozorom, sektor publiczny nie jest jedynym miejscem, gdzie można starać się o pozyskanie sponsorów. Dla porównania, Artem Markelov czerpie fundusze na rozwój swojej kariery od prywatnych firm. Wcześniej wspierał go również sam Igor Mazepa, były szef i założyciel zespołu Russian Time, który zmarł jednak na początku poprzedniego sezonu. "Z sektora publicznego nie mam absolutnie żadnego wsparcia, o wszystko muszę troszczyć się samemu. Póki co wszystko mi się jakoś układa i jestem zadowolony z mojej sytuacji i ekipy, z którą nieustannie się rozwijam” -  mówi krótko i stanowczo Artem.

Jeśli spojrzymy na obecną sytuację w mistrzostwach zobaczymy, że lepiej radzi sobie Sergey Sirotkin, który ma już na swoim koncie 5 wizyt na podium, w tym jedno zwycięstwo, co w połączeniu z regularnie zdobywanymi punktami daje mu 3. miejsce w klasyfikacji generalnej. Artem Markelov póki co tylko raz finiszował w pierwszej trójce, jednak oprócz tego zdarza mu się zdobywać solidne punkty, a 11. pozycja w tabeli mistrzostw z pewnością nie jest dla niego szczytem możliwości.

Ubiegłoroczne zawody w Rosji miały dość niecodzienny przebieg, ponieważ wszystkie wyścigi serii GP3 i GP2 były niesłychanie emocjonujące, pełne walki na torze w boksach, a także nieprzewidywalne. Rywalizacja w Formule 1 była natomiast ich całkowitym przeciwieństwem. Grand Prix Rosji 2014 na torze w Soczi przeszło do historii Formuły 1 jako najnudniejszy wyścig sezonu, głównie z powodu złego doboru ogumienia, które było w stanie wytrzymać całą długość zawodów. Sergey Sirotkin zwraca jednak uwagę na inny, istotny czynnik.

„Powodem takich różnicy w emocjach między tymi seriami są najprawdopodobniej samochody. Tor w Soczi promuje samochody GP2 i GP3 i walka nimi na tym obiekcie jest dość prostsza, łatwiej jest utrzymać się za poprzedzającym zawodnikiem, natomiast w Formule 1 jest to dużo trudniejsze. Wyścig F1 nigdy nie jest jednak nudny. Może tak wyglądać, ale z pewnością taki nie jest, ponieważ inżynierowie zawsze mają mnóstwo zadań do wykonania, przez co nieustanna rywalizacja toczy się również w garażach, a tego już nie widzimy. Ciężko jest przewidzieć co może wydarzyć się w GP2, ponieważ mamy dwie strefy DRS, co sprzyja wyprzedzaniu i walce na torze. Tego nie powinno akurat zabraknąć. Mimo małego doświadczenia związanego z jazdą po tym torze uważam, że jest on bardzo dobry. Nie mogę powiedzieć, że jest trudny, ale ma kilka wyjątkowych miejsc. Lubię go i mam nadzieję, że tak pozostanie po rundzie GP2, która odbędzie się tam już niedługo”.

W tym roku Pirelli zdecydowało się zmienić swoją strategię i przywieźć do Rosji super-miękką i miękką mieszankę, a nie miękką i pośrednią, tak jak podczas inauguracyjnej edycji. Zabieg ten sprawi, że zawodnicy zmuszeni będą do złożenia swoim mechanikom większej ilości wizyt. Czy dzięki temu wyścig będzie ciekawszy? Powinien, ale o tym przekonamy się dopiero w weekend.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze