Kuba Przygoński, w trakcie rozmowy odbytej w finałowy dzień imprezy zamykającej 10. sezon Drift Masters na Stadionie Narodowym, zapowiedział swój powrót do jazdy w Driftingowych Mistrzostwach Polski! Porozmawialiśmy również o planowanych kierunkach rozwoju dyscypliny oraz jego odczuciach z nieudanego weekendu w Warszawie.
Ten wywiad był możliwy dzięki wsparciu naszych czytelników. Jeśli chcesz czytać więcej ekskluzywnych wywiadów 1-na-1, postaw nam kawę!
Runda na Stadionie Narodowym odbywała się w weekend z zapowiadanymi silnymi opadami deszczu, dlatego już na spotkaniu z organizatorami w piątkowy poranek mogliśmy usłyszeć z ich ust zapowiedź, że inaczej niż miało to miejsce rok temu, finał Drift Masters będzie odbywał się w całości pod zamkniętym dachem. Kuba Przygoński niestety nie mógł pokazać swojego pełnego potencjału przez serię nieprzyjemnych zdarzeń. Gdy w drugim przejeździe kwalifikacyjnym doszło do urwania półosi w jego samochodzie, cały moment obrotowy został przeniesiony natychmiast na drugą półoś, która także została urwana. Olbrzymi pech oznaczał, że Przygoński nie znalazł się wśród Top 32 całych zawodów i mógł poświęcić wolny czas na chociażby rozmowy z mediami, co też postanowiliśmy wykorzystać.
Kamil Stukus, ŚwiatWyścigów.pl: Przepraszam, ale muszę zacząć tę rozmowę od pytania, jak oceniasz ten weekend pod kątem sportowym. Opowiedz proszę, co się wydarzyło w tych kwalifikacjach z Twojej perspektywy.
Kuba Przygoński: Cóż, kwalifikacje nie poszły dobrze. W pierwszym przejeździe popełniłem błąd. W drugim, gdzie miałem ostatnią szansę, niestety zepsuł się samochód i odpadłem z dalszej rywalizacji, dlatego trudno być zadowolonym. Wcześniejsze treningi były udane, były to przejazdy na jakieś 90, może nawet więcej punktów. Gdybym podobnie pojechał w kwalifikacjach, z pewnością wynik końcowy byłby dużo lepszy.
Mógłbyś powiedzieć coś więcej na temat przyczyny tego, dlaczego pierwszy przejazd aż tak bardzo nie poszedł po twojej myśli?
Bezpośrednio przed moim przejazdem na tor wyjechała maszyna do polewania nawierzchni. Można powiedzieć, że wyjeżdżała ona losowo i akurat zrobiła to przed moją jazdą. Przyczepność była bardzo zmienna w różnych miejscach toru i bardzo trudno prowadziło mi się samochód. To z pewnością miało spory wpływ na moją jazdę, ale nie ma o czym mówić – przynajmniej jeden przejazd powinienem pojechać bardzo dobrze. Niestety, w drugim doszło do awarii. Trudno być zadowolonym z takiego przebiegu weekendu.
Ok, a masz może jakieś informacje o tym, czy inni kierowcy też tak jak Ty narzekali na zmiany przyczepności w trakcie przejazdów?
Gdy przyglądałem się temu w sobotę, polewanie toru było zorganizowane inaczej. Było trochę mniej intensywne, ale tor polewany był częściej, dlatego nie robiły się takie kałuże, które były w piątek. Takie wnioski wyciągnęli organizatorzy z opinii kierowców, którzy mieli problemy. Ja też z nimi rozmawiałem. Dziwili się, że mój przejazd był tak nierówny, a to wynikało z tego, że asfalt był nierównomiernie polany, Trudno, trzeba patrzeć w przyszłość. Te zawody zaliczam po prostu do nieudanych, ale już w tej chwili planujemy wraz z zespołem przyszły sezon, aby nie było problemów technicznych i abym mógł osiągać jak najlepsze wyniki.
Skoro zahaczyliśmy już temat przyszłego sezonu, to możemy teraz gładko do niego przejść. Opowiedz proszę, na czym chciałbyś się skupić w przyszłym roku.
Plany sportowe to przede wszystkim jazda w Drift Masters, czyli zawodach serii, która zakończy się znów finałem na Stadionie Narodowym. W zimie będziemy budowali drugi samochód, który będzie być może naszym docelowym samochodem do startów, a ten którym jeżdżę teraz, będzie autem treningowym. Przy tym tempie i liczbie startów jeden samochód po prostu nie nadąża w podróży po Europie, jest cały czas w ruchu, więc musimy mieć drugi samochód, który będzie dostępny do treningów i do innych jazd.
W porządku, znamy już Twoje osobiste cele, a wiesz może coś więcej na temat planów organizatorów Drift Masters? Możesz podzielić się tym, co dla nas szykują?
Z tego, co wiem o planach serii Drift Masters, będzie zapewne sześć, być może siedem rund. Dwie z nich planowane są w Stanach Zjednoczonych, ale stoi to jeszcze pod znakiem zapytania. Jest to bardzo poważna zmiana, bo to wymaga skomplikowanej logistyki. Chciałbym także wystartować w czterech rundach Driftingowych Mistrzostw Polski, więc będzie to dodatkowa okazja, aby zobaczyć mnie w naszym kraju. Nie wiemy jeszcze, na których torach będą odbywały się zawody, ale zapewne kalendarz będzie wyglądał podobnie, jak w tym roku.
Kiedy zaczynałeś swoją przygodę z driftem, myślałeś w ogóle o tym, że ten sport zrobi aż tak ogromny skok popularności w tak krótkim czasie? Świętujemy w tym roku 10. rocznicę powstania Drift Masters Grand Prix i drugi rok z rzędu żegnamy sezon mistrzostw Europy na Stadionie Narodowym… to może robić wrażenie.
Tak, drifting rośnie w siłę, widać to tutaj na Stadionie Narodowym, gdzie jest komplet widzów, blisko 60 tysięcy, a kibice są często prawdziwymi fachowcami, dokładnie wiedzą, na czym polega ten sport, co się dzieje, kto co zepsuł, kto jak jedzie, jakie są specyfikacje poszczególnych samochodów. To jest fajne, bo pokazuje, że ludzie bardzo się tym interesują i wydaje mi się, że nie ma w Polsce drugiej takiej dyscypliny, która miałaby tak liczne i zaangażowane grono kibiców. Organizator myśli na 5 lat do przodu, więc drifting nie będzie zwalniał. Wręcz przeciwnie, możemy oczekiwać, że jeszcze bardziej będzie się cały czas rozwijał.
I tego rozwoju sobie życzmy, bo widać, jakie generuje zainteresowanie nawet nie tyle wśród ludzi, którzy w tym siedzą latami, a jest to po prostu przyjemny dla niektórych sposób na spędzenie wolnego czasu razem z rodziną.
Tak, z pewnością jest to świetna dyscyplina, niezwykle widowiskowa dla wszystkich. Kierowcy ścigają się i mają z tego fun, ale także kibice mają olbrzymią satysfakcję z oglądania rywalizacji. To nie działa tak, jak w niektórych innych seriach sportu motorowego, gdzie kierowcy ścigają się dla samych siebie. Tutaj, w driftingu wszystkie strony są bardzo zaangażowane i przeżywają ogromne emocje. Sam, gdy oglądam przejazdy zawodników, to bardzo to przeżywam. Adrenalina jest niesamowita, gdy widać, że walka jest tak zacięta, dwa samochody idą obok siebie pełnym bokiem dosłownie na milimetry, nierzadko dochodzi do drobnych kontaktów i cały czas mnóstwo się dzieje na torze.
Nie sądzisz, że gdyby za organizację chociażby hipotetycznej serii Driftingowych Mistrzostw Świata wzięła się FIA, to ten sport utraciłby swój urok?
Wydaje mi się, że w takim przypadku mogłyby znacząco wzrosnąć koszty, więc nie wiem, czy byłby to właściwy kierunek. Jeżeli organizator będzie miał odpowiednio dużą siłę przebicia, to sądzę, że da sobie radę, podobnie jak kiedyś Dakar. Zobaczymy w najbliższych latach, ale na razie widać, że sport stoi pewnie na nogach. Regulamin techniczny jest bardzo solidny, więc myślę, że nie ma potrzeby wprowadzania dodatkowych organizacji. Oczywiście z jednej strony najważniejsze jest bezpieczeństwo, z drugiej chodzi o to, aby być jak najbliżej kibiców, a przy tym, aby sport był jak najbardziej przyjazny dla zawodników i to są główne kierunki rozwoju. Ważne, aby nie generować dodatkowych kosztów. Ponieważ na razie mamy względnie mało ograniczeń technicznych, samochody różnią się pomiędzy sobą, niekiedy drastycznie. Mamy obecnie różne rozwiązania w kwestii technologii – silniki benzynowe i diesla, turbodoładowane i wolnossące. Moim zdaniem ważne, aby ten kierunek utrzymać i nie zwiększać kosztów.
Z mojej strony to wszystko, wielkie dzięki za rozmowę.
Dziękuję.