Nie spodziewałem się sukcesu tej książki – wywiad z Günterem Steinerem

Ten wywiad był możliwy dzięki wsparciu naszych czytelników. Jeśli chcesz czytać więcej ekskluzywnych wywiadów 1-na-1, postaw nam kawę!

Günther Steiner na co dzień pełni rolę szefa zespołu Haas w Formule 1. W ostatnim czasie pracował jednak nad książką, w której – momentami bez ogródek – opowiedział o swojej perspektywie pracy w tym sporcie i nie tylko. Roksana Ćwik porozmawiała z Włochem w Baku na temat tej najnowszej publikacji, a przede wszystkim kulisach, trudnościach w pisaniu oraz zaskakujących faktach, o których nigdy nie wypowiadał się publicznie.

Książkę «Surviving to Drive» Günthera Steinera możesz nabyć tutaj: https://bit.ly/3mImtGt

Click here for English version

Jaka była twoja pierwsza reakcja, gdy James Hogg poprosił cię o napisanie książki?
W zasadzie nie było żadnej. Zapytali mnie, a potem, gdy o tym rozmawialiśmy, powiedziałem: nie zamierzam robić autobiografii czy biografii, jakkolwiek chcesz to nazwać, bo nie sądzę, żeby to było wystarczająco interesujące. Wtedy on wpadł na pomysł, żeby zrobić coś w rodzaju pamiętnika. Już wcześniej myślał o tym, że to może się udać. Jedyną wątpliwością było to, skąd wiemy, co przyniesie rok; czy to będzie rok trudny, o czym wtedy będziesz pisać. Wtedy on powiedział: na pewno coś się u ciebie będzie działo. I wtedy zdecydowaliśmy się to zrobić. Nie wiem, spotkaliśmy się może dwa, trzy razy, zanim powiedziałem «tak», bo uważam, że jego pomysł był całkiem dobry.

Książka była numerem jeden na Amazonie w kategorii biografii, w Polsce prawie nie było jej na stanie. Czy myślałeś, że tak będzie?
Nie, absolutnie nie i nadal nie wierzę. Nie, nie sądziłem, że tak to się potoczy. To bardzo dziwne, bo pisanie książek nie jest moim głównym zajęciem, a nagle jesteś na liście bestsellerów w Sunday Times. To dziwne, ale dlatego, że nigdy tego nie robiono. Czasami trzeba być odważnym i zrobić coś innego. To nie był mój pomysł; nie twierdzę, że to był mój pomysł. Z Jamesem Hoggiem razem doszliśmy do tego i myślę, że to dobrze, jeśli ludziom się to podoba. To dobrze dla ludzi, bo nie kupiliby tego, gdyby nie byli tym zainteresowani. Pokazuje to sport z zupełnie innej strony.

Jak ważne było mieć Stuarta [Morrisona, szefa działu komunikacji w Haasie] u swojego boku?
Bardzo ważne, bo inaczej byłbym zagubiony. Zawsze potrzebujesz dobrych ludzi wokół siebie. On nie jest zaliczany do tych dobrych ludzi... to żart. Potrzebujesz dobrych ludzi wokół siebie, ponieważ nie możesz zrobić wszystkiego sam i potrzebujesz specjalistów. Ja mogę zrobić swoje, ale żeby przejść do następnego kroku, musisz otoczyć się odpowiednimi osobami. Jak wszędzie zresztą, w każdym biznesie, który prowadzisz. Jeśli myślisz, że wiesz wszystko, to nic nie wiesz.

Co było najtrudniejsze w opisie podczas pisania tej książki?
Uwierz mi lub nie, właściwie nie było żadnej trudnej rzeczy. To, co w niej opowiedziałem, jest autentyczne. Nie musiałem się zastanawiać ani czynić tego politycznie poprawnym. Chodzi mi o to, że ludzie mnie znają, mówię, jak jest. Najtrudniejszym momentem był oczywiście ten, kiedy James miał pierwszy szkic książki, a ja go nie przeczytałem. Wysłałem go do Stuarta, bo dobrze się rozumiemy także przy serialu telewizyjnym, przy Drive to Survive. Stuart pilnował tego, nie ja, bo jeśli samemu się patrzy, to usuwa się połowę treści, a ja muszę ufać ludziom wokół mnie. Nawet nie pytałem, ile rzeczy wyciął; wiem, że kilka usunął, ale nie chcę znać szczegółów. Możesz go zapytać – ja nie pytałem, czego się pozbył. Nawet nie chcę wiedzieć, bo uważam, że to nie jest odpowiednie. W 100% ufam jego osądowi. Nie martwiłem się, kiedy książka wyszła, nie martwiłem się, co w niej jest. Po tym, jak wiedziałem, że on to obrobił, czułem się z tym dobrze. Żartowałem, że może być coś nie tak w niej napisane, ale i tak nie byłoby to zamierzone. Najtrudniejsze jest to, kiedy książka wychodzi i widzisz [reakcję] pierwszych ludzi. Ostatecznie wszystko wyszło dobrze. Oczywiście ludzie mieli swoje zdanie, bo mówili, że nie powinieneś mówić tego, nie powinieneś mówić tamtego. Ale w takim razie, po co mam pisać książkę, jeśli nic w niej nie powiem? To nie ma sensu. Jeśli to będzie książka o niczym, nikt jej nie kupi, a to wszystko prawda. To nie jest zmyślone, to jest rzeczywistość, to nie jest fikcja, prosta sprawa.

Niektóre osoby, które przeczytały książkę, napisały, że zaskoczyła je twoja historia z Niki Laudą. Czy trudno było powiedzieć o niej więcej, niż często się mówi?
Nie lubię tak otwarcie mówić o wszystkim. Nie wiem, gdzie wtedy byłem, chyba James Hogg, bo był w Brazylii, więc się spotkaliśmy. Po prostu przysiadł się, a ja opowiedziałem mu kilka historii, po czym stwierdził: to są historie, które możemy umieścić w książce; dzięki nim będzie ona ciekawa. «Czy nie będziesz miał z tym problemu, jeśli to zrobisz?» Powiedziałem, że nie, bo kiedy mówiłem mu to za pierwszym razem, to nie było w ogóle tematu książki. Po prostu opowiadałem mu o sobie, podczas gdy on na to: «wow, to są historie, których nikt nie zna». Nie, bo ja ich normalnie nie opowiadam i zawsze mówię nie, nie pytaj mnie. Ta historia wyszła naturalnie, bo opowiedziałam mu ją jako przyjacielowi, a nie po to, żeby umieścić w książce. On te historie wziął i powiedział: to jest bardzo ciekawe, a dla mnie nie jest tak ciekawe, jak dla innych ludzi, bo ja to przeżyłem. Trudno mi zrozumieć, co jest interesujące dla innych, a co nie jest interesujące dla mnie. Po prostu nie potrafię tego pojąć. Nigdy nie opowiadam swojej historii, co robiłem itd. Nie – dla mnie to była część mojego życia, cieszyłem się tym, dobrze się bawiłem. Robię w życiu wiele szalonych rzeczy. Dla mnie są one normalne, ale ludzie reagują: dlaczego to robisz? Ja po prostu siedzę w tych rzeczach, bo nie potrafię trzymać języka za zębami. Robię coś tylko z powodu instynktu.

W tej książce jesteś bardzo szczery. Byłam bardzo zaskoczona, kiedy przeczytałam o Ralfie Schumacherze – byłeś szczery do granic możliwości w tej sprawie. Czy on później przyszedł do ciebie na rozmowę?
Nie, bo wszystko tam zawarte to prawda. Jest to, co jest i trzeba brać to, co jest. To moja opinia. Kiedy w zeszłym roku atakował mnie przez cały sezon, nigdy nie odpowiedziałem publicznie, nigdy. Powiedziałem tylko swoje myśli na ten temat. A one nie są jego częścią. Ty robisz swoje, a ja swoje. Mam cię gdzieś, ty masz mnie gdzieś, więc…

Ok, myślę, że to byłoby wszystko. Dziękuję bardzo.
Dziękuję.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze